Artykuły

Nie ma jak Osiecka

Kilkunastominutowe owacje na stojąco oraz widownia śpiewająca razem z aktorami są najlepszą prognozą dla tego przedstawienia. Wydaje się, że długi żywot sceniczny ma zapewniony - o spektaklu "Niech żyje bal" w reż. Cezarego Domagały w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.

Niedzielny wieczór. Pogoda taka, że żal psa wypuścić, a sala Teatru Zagłębia w Sosnowcu wypełniona do ostatniego fotela - takiego tłumu dawno tutaj nie widziałam. Co mogło przyciągnąć ludzi do teatru w tak podłą pogodę? Otóż nie była to jakaś błaha farsa, jak można by się spodziewać. Przyszli tutaj wiedzeni legendą Agnieszki Osieckiej i jej piosenek, bowiem najnowsza premiera tego teatru to złożony właśnie z tych piosenek spektakl "Niech żyje bal".

Przyznaję, że kiedy dowiedziałam się o pomyśle wystawienia spektaklu opartego o piosenki Osieckiej przez Teatr Zagłębia, byłam przerażona. W głowie bezustannie kołatało się pytanie - czy ktoś w tym zespole potrafi śpiewać wystarczająco dobrze? Czy teatr się nie skompromituje? Na szczęście moje obawy okazały się nieuzasadnione. I choć tu i ówdzie można niektórym aktorom wytknąć braki bądź niedociągnięcia wokalne, to jednak całość prezentuje się na poziomie co najmniej przyzwoitym.

Za tło dla piosenek Osieckiej reżyser Cezary Domagała obrał sobie osławioną Cafe Sax, w której poetka z lubością przebywała, obserwując ludzi, wysłuchując ich historii i tworząc teksty na kawiarnianych serwetkach. Oprócz Poetki (Beata Deutschman) bywalcami Cafe Sax są również m.in. bohaterzy z felietonów Osieckiej: Kobieta Zawiedziona (Ewa Kopczyńska), Pan Czesio (Adam Kopciuszewski), którym niestrudzony Barman (Krzysztof Korzeniowski) serwuje gin z tonikiem, filiżankę kawy czy stylowy haczyk. Wspomagani odpowiednimi napojami goście opowiadają historie ze swojego życia. Są to opowieści o zawiedzionej miłości, o "kobietach po przejściach i mężczyznach z przeszłością", o lodach pachnących wanilią czy o "filiżance kawy". Poznajemy też losy wariatki, która tańczy, kobiety "na zakręcie" i niejakiej Małgośki. Dowiadujemy się m.in., że "nie ma jak pompa", zwłaszcza przy okazji "wielkiej wody". A wszystko to w aranżacjach Aleksandra Woźniaka i Pawła Steczka, rozpisanych na kontrabas, saksofon, pianino i perkusję.

Z piosenkami Osieckiej najlepiej poradziły sobie Beata Deutschman i Małgorzata Jakubiec-Hauke. Od pierwszych nut aktorki świadomie posługują się głosem, co z pewnością wynika z muzycznego wykształcenia obu pań. Jakubiec-Hauke zachwyca w takich piosenkach, jak "Bossa nova do poduszki", "Małgośka", "Kiedy mnie już nie będzie" czy "Filiżanka kawy". Deutschman triumfuje w "Wielkiej wodzie", "Weselnych dzieciach" i "Sztucznym miodzie", a do najlepszych piosenek spektaklu należy niewątpliwie duet pań w "Mówiłam żartem". Z nie lada wyzwaniem zmierzyć musiała się Ewa Kopczyńska, której przypadły w udziale "Wariatka tańczy" czy "Na zakręcie" - piosenki nieodłącznie kojarzone z Krystyną Jandą. Na szczęście aktorka nawet nie próbowała naśladować pierwszej wykonawczyni, dzięki czemu piosenki zyskały zupełnie nowe oblicza. Kopczyńska świetnie wypada także w duetach damsko-męskich, jak "Czy te oczy mogą kłamać" albo "Nasze ostatnie bolero". Panowie stanowią dla pań zaledwie tło, bowiem piosenki Osieckiej są jednak bardziej kobiece, a i z możliwościami wokalnymi nie jest u nich już tak dobrze jak u pań. Najlepiej zaprezentował się Krzysztof Korzeniowski, choć i pozostali panowie nie popełniają jakichś rażących błędów. Za to wszyscy świetnie "ogrywają" swoje piosenki.

Kilkunastominutowe owacje na stojąco (i to nie w dniu premiery) oraz widownia śpiewająca razem z aktorami są najlepszą prognozą dla tego przedstawienia. Wydaje się, że długi żywot sceniczny ma zapewniony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji