Artykuły

Chcę inaczej

- Często słyszę od producentów: "Wszyscy z pana pokolenia już trafili do serialu, a pan ciągle odmawia". Przyznaję, wykręcam się brakiem czasu. Nieraz zastanawiałem się, czy dobrze robię, ale uważam, że trzeba być konsekwentnym. A telewizja i tak kreuje nowe gwiazdki, choć często tylko sezonowe - mówi GRZEGORZ DAMIĘCKI, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Jest z "tych Damięckich". Nie gra w serialach, od dziesięciu lat nie udzielił wywiadu.

GRZEGORZ DAMIĘCKI odebrał właśnie nagrodę Feliksa.

Skończył 40 lat, jest żonaty, ma dwoje dzieci. Pochodni ze znanego aktorskiego klanu Damięckich. W warszawskim Ateneum gra jedenasty rok [na zdjęciu w "Skapcu"].

Sala Moniuszki w hotelu Bristol, rozdanie Feliksów Warszawskich (najważniejszych nagród teatralnych stolicy), mnóstwo znanych twarzy. Grzegorz Damięcki siedzi w ostatnim rzędzie. Gospodarz wieczoru Piotr Cieślak zaprasza go na scenę. Obok staje ojciec aktora, Damian, też nominowany do tego wyróżnienia. "Grzegorz Damięcki za rolę drugoplanową w Albumie rodzinnym w teatrze Ateneum" - Cieślak odczytuje werdykt jury Damięcki ojciec jako pierwszy gratuluje synowi. Na pewno nie żałuje, że to nie on odbiera dyplom.

INACZEJ

Na początku lat 90. po roli Zbyszka w telewizyjnej realizacji "Moralności pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej w reżyserii Tomasza Zygadly Grzegorz Damięcki został okrzyknięty kolejnym talentem ze słynnego rodu aktorskiego. Wnuk Ireny Górskiej-Damięckiej i Dobiesława Damięckiego, syn Barbary Borys-Damięckiej i Damiana Damięckiego trafił do szanowanego teatru Ateneum. Zagrał główną rolę w filmie "Oczy niebieskie" Waldemara Szarka, pojawiał się w Teatrze Telewizji, w epizodach. Po jakimś czasie jego nazwisko można było znaleźć wyłącznie w obsadach sztuk macierzystego teatru i niekomercyjnych filmów. Rolę cudownego dziecka rodu Damięckich i gwiazdy medialnej grał już jego stryjeczny brat - Mateusz. Grzegorz wypracował sobie dobrą pozycję w teatrze, lubią go tacy reżyserzy jak Jan Jakub Kolski. Nie czuje się niespełniony Nie powiedział też jeszcze ostatniego słowa.

PANI: Cenisz nagrody?

Grzegorz Damięcki: Takie jak Feliksy, bardzo. Wyróżnienia przyznawane przez twórców teatralnych, w zalewie różnej jakości nagród, jako jedyne mają dla mnie sens.

Damięccy nie mają lekko. Odebrałeś Feliksa i jeszcze tego samego wieczoru usłyszałem, że "werdykt był niewygodny", bo Twoja mama siedziała w jury. Było Ci nieprzyjemnie?

- Złośliwość to bardzo polska cecha. Nie należy zauważać takich komentarzy tylko iść dalej. Podobna opinia dotknęłaby mnie 17 lat temu, gdy kończyłem szkołę teatralną. Dziś już nie. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Mój dziadek walczył w powstaniach i dostał Virtuti Militari, mam dwoje dzieci.

Jakie znaczenie wobec tego mają czyjeś komentarze?

- Małości jest wszędzie dużo.

Nosisz bardzo znane nazwisko Damięcki, a wiadomo o Tobie najmniej.

- Cieszy mnie to. Życie prywatne powinno pozostać życiem prywatnym artysty. Dzielenie się intymnymi sprawami publicznie nie podoba mi się. Wolę wypowiadać się ze sceny czy ekranu filmowego, niż pleść w prasie, jakim jestem niesamowitym, interesującym i seksownym facetem.

A jesteś nim?

- Mam nadzieję, że moja żona tak uważa.

Masz wszystkie cechy niezbędne do zrobienia wielkiej kariery - talent i warunki zewnętrzne. Dlaczego nie jesteś najpopularniejszym aktorem w Polsce?

- Dziś popularność daje pokazywanie się w telewizji i udział w reklamach, serialach, w których nie występuję.

Andrzej Chyra nie gra w telenowelach, a jest znany i doceniany.

- Ale zobacz, jak długo Andrzej szukał swojego miejsca.

W tym zawodzie im aktor starszy, tym bardziej interesujący.

- Chyba że zniszczą go przedwcześnie niebezpieczeństwa związane z naszym zawodem, na przykład stres, alkohol, rozmienianie się na drobne...

Krótko mówiąc, wiesz, co robisz.

- Niekoniecznie. Codziennie budzę się z wątpliwościami.

Być może dlatego nie robię oszałamiającej kariery?

- Często słyszę od producentów: "Wszyscy z pana pokolenia już trafili do serialu, a pan ciągle odmawia". Przyznaję, wykręcam się brakiem czasu. Nieraz zastanawiałem się, czy dobrze robię, ale uważam, że trzeba być konsekwentnym.

A telewizja i tak kreuje nowe gwiazdki, choć często tylko sezonowe. Świat stanął na głowie. Obserwowałem taką sytuację: starszy, wspaniały aktor gra w spektaklu główną rolę. Publiczność przyjmuje go zwyczajnie. Obok niego występuje w epizodzie młody aktor znany z serialu i słychać owację, jakby Beatlesi weszli na scenę. W dodatku on sam jest tym faktem zażenowany. Takiej popularności absolutnie nie chcę.

Opisujesz sytuację z Ateneum, sceny, z którą jesteś związany od początku swojej kariery. Mówi się, że to teatr skostniały, tradycyjny.

- Być może ta opinia jest słuszna, ale moim zdaniem nie do końca prawdziwa. Ci, którzy osądzają Ateneum, nie widzieli wielu przedstawień. Wiem to.

To także pogląd młodych ludzi, którzy wychodzą ze szkoły teatralnej.

- Zespół w Ateneum jest bardzo mocny. Ma potencjał, praca tu daje możliwość wejścia na scenę co wieczór i spotkania się z wybitnymi aktorami oraz publicznością. Dla mnie nie bez znaczenia jest na przykład fakt, że po jednym ze spektakli Jerzy Kamas przechodzi ze mną na ty. To jest ważniejsze niż

fura węgla na zimę. To wielka nagroda, wyróżnienie.

Z jakimi twórcami lubisz pracować?

- Takimi, którzy poszukują, z artystami, którzy tworząc, spalają się. Inni mnie omijają.

Dlaczego?

- Bo jestem dociekliwy Muszę wiedzieć, po co wychodzę na scenę, staję przed kamerą. Wielu reżyserów pracuje dziś zbyt szybko i nie traci czasu na pytania aktora. Ja tak nie umiem, nie chcę. Wolę patrzeć, jak uśmiecha się moja córka. Tak, jestem uparty, skrajny. Kiedy kocham, to na śmierć i życie.

Robiłeś kiedyś jakieś podsumowania, pytałeś siebie: "Co dalej?"?

- Żyję z dnia na dzień. Jako bardzo młody człowiek układałem w głowie swoją przyszłość. Kiedyś usłyszałem od znajomego popa taką sentencję: "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach".

Wychodzisz z teatru i twardo stąpasz po ziemi?

- Jestem ojcem. Muszę dbać o dom i być dobrze zorganizowany. Nie tracę czasu. Nie przepraszam, że żyję, tylko działam. Wątpliwości związane z zawodem zostają w mojej głowie.

Masz dwoje dzieci. Zniechęcasz je, podobnie jak Ciebie Twoi rodzice, do aktorstwa?

- Jeszcze na to za wcześnie. Antoś ma trzy i pół roku, Ola rok i trzy miesiące. Syn wie, czym się zajmuję. Chodził po domu i nosił Feliksa, a potem umieścił go między klockami. Gdy mu się znudzi, ustawię statuetkę w takim miejscu, żebym mógł na nią spojrzeć w chwili, kiedy będzie mi źle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji