O "Dziadach"
"DZIADY" to utwór traktujący o problemie "ja, kosmos i społeczeństwo", czy też "ja, społeczeństwo i kosmos". W pojęciu "kosmosu" mieści się właściwie wszystko, także "Bóg", "życie"; jest tu również i odbicie drogi człowieka do doskonałości. Droga ta jest pełna klęsk. Klęska osobista - temat IV części "Dziadów" - wyzwala w człowieku, który w utworze nazywa się Gustaw, wolę, chęć czy marzenie spełnienia się w społeczeństwie, to znaczy: spełnienia się przez idee w innych ludziach. Wydaje mi się, że żadna chęć zrealizowania się w społeczeństwie nie może wypływać z niczego innego. Człowiek nadal marzy o spójni, która nie może zaistnieć. Tym sposobem wytwarza nowy układ pragnień, dążeń i wartości. Prowadzi to w końcu do tego, że i Konrad i my realizujemy różne idee w społeczeństwie.
Proces przemiany realizacji idei osobistej w ideę społeczną, ukazany przez Mickiewicza, ma charakter uniwersalny. Dlatego jest on ważny i obowiązujący i dziś. Gdy człowiek nie ma możliwości pełnej realizacji w swoim konkretnym życiu, wówczas sama idea nabiera, dla niego wszechpotężnej wartości. W związku z tym idea zawładnięcia ideą, a nie idea zawładnięcia rzeczą czy pieniędzmi, jest w dalszym ciągu w naszym narodzie żywa. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale tak jest.
Kwestia druga, bardzo mnie interesująca, to stosunek ludu do politycznych spraw, o które idzie w III części "Dziadów". Tłumaczyłem kiedyś aktorom: na czym polega dla mnie urok "Dziadów". Otóż, na dwoistości znaczenia tego wszystkiego, co dzieje się w III części, która kończy się nawiązaniem do obrzędu. Wielkość Mickiewicza polega dla mnie na postawieniu problemu i braku jednoznacznych odpowiedzi. Przecież on nikomu nie przyznał racji. Ale "Dziady", napisane zostały przez poetę-romantyka, który ogarniał swój "kosmos'' w całości.
Z samej zasady istnieje więc w dziele Mickiewicza pewna wieloznaczność. W dwoistych, sprzecznych rozwiązaniach zawiera się problematyka tego utworu; wcale nie zaś w tym: co to jest "44", czy "spójnia narodu z Bogiem". Istnienie tej dwoistości jest podłożem mego myślenia o inscenizacji "Dziadów". Dwoiście został postawiony również problem ludu: z jednej strony - istnieje lud, który posiada swoje zabobony, wierzenia, idee, odbywa on obrzęd "dziadów"; a z drugiej strony - pojawiają się istoty i problemy niewspółmierne do charakteru tego obrzędu. Niewspółmierne, bo czy to, co dzieje się z Konradem, jest zrozumiałe dla ludu? A "Wielka improwizacja"? Czy jest ona w końcu przez wszystkich zrozumiana? Nie ma właściwie do tej pory odpowiedzi na to, czy księgi Mickiewicza rzeczywiście "trafiły pod strzechy". Myślę tu o całości idei, a nie o poszczególnych wątkach czy motywach w nich zawartych (oczywiście, można na przykład czytać "Pana Tadeusza" jako romans i wtedy z pewnością zawędruje on pod strzechy). Ale, czy wielka myśl Mickiewicza o zbawieniu narodu może tam zawędrować? Wydaje się, że dualizm przedstawiony w "Dziadach" nadal istnieje i nie został rozwiązany. Dlatego "Dziady" są żywe.
W moim odczuciu tylko jedna warstwa tego utworu jest dzisiaj martwa, idzie mi o to, co można, by nazwać "mszą narodową". W różnych okresach próbowano uczynić z "Dziadów" "mszę żałobną za wolność narodu". Nie mogę pogodzić się z taką koncepcją, walczę z nią. Myślę, że istotą poezji romantycznej było zmaganie się z Bogiem, a nie poddanie się Bogu. Dla księdza Piotra w "Dziadach" nie jest ważne, że ktoś wierzy, ale to, że ktoś cierpi. Nie wyobraża on sobie Boga jako starszego pana z brodą. Ważniejsze jest tu zmaganie się z ideą i z życiem. To właśnie jest istotne. Bóg w "Dziadach" jest istotą niedookreśloną. Nie wiadomo do końca, czy jest to: proces, rzecz, człowiek, czy idea.
Jeżeli próbować przedstawić tę najogólniejszą ideę, należy, pokazać to, co wynika z samego utworu, z jego struktury. A ideą "Dziadów" jest sprawa doskonalenia, której cel ostateczny polega w końcu na przezwyciężeniu przez człowieka wszelkich ziemskich ograniczeń. Mickiewicz był człowiekiem, który wyciągnął ostateczne konsekwencje ze swojego ludzkiego losu. Dokonał tego, czego najczęściej nie robimy już dzisiaj, dlatego, że perspektywa posiadania określonych dóbr materialnych przysłania nam, wyklucza bądź pomniejsza bardziej istotne nasze cele. Przestaliśmy się odwoływać do podstawowych pojęć etyki. Inaczej niż romantycy, uwierzyliśmy, że wszystko służy po to, aby żyć lepiej i wygodniej. Ale rezultatem tei idei konsumpcyjności musi być w końcu przywrócenie dawnych norm, powrót do zasad etycznych romantyzmu. Najbardziej "konsumpcyjnym" krajem na świecie są dzisiaj Stany Zjednoczone, gdzie przeżywa się już kryzys. Byłem tam i wiem, że człowiek nie może żyć bez tego, aby w pewnym momencie nie odwołać się do zasadniczej, ludzkiej hierarchii wartości. Ujawnia się tu nowa funkcja współcześnie wystawianych "Dziadów".
Wiele prawd o Mickiewiczu można zanegować, ale trudno odrzucić jedną: rewidował on własną egzystencję w miarę tego, jak poznawał świat w imię ludzkiego doskonalenia się. I tu był uczciwy jako człowiek. Z tej uczciwości wyrasta jego wielka poezja. Nie wystarcza jednak bić pokłony przed Mickiewiczem; to, co on przeżył, zrozumiał i przemyślał posiada bowiem historyczną wartość. Należy zatem bezustannie rewidować i sprawdzać żywotność jego dzieł - zwłaszcza w teatrze, z żywymi ludźmi. Mickiewicz przeżył proces, o którym pisze. Nie pisał dla teatru. Nie ma w "Dziadach" jednoznaczności, dlatego każdy problem w nich zawarty umożliwia wiele interpretacji. Liczę na myślenie widzów w procesie odbioru inscenizacji "Dziadów" w Starym Teatrze.