Artykuły

Złamany kobiecy pazur

Anna Skubik nie stara się wskrzesić Marleny Dietrich, ona mówi o jej żywej legendzie oraz o wiecznym i okrutnym prawie przemijania - o spektaklu "Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich" w reż. Romualda Wiczy-Pokojskiego w Teatrze Wiczy w Toruniu pisze Alicja Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.

Piękna, zdecydowana, inteligentna, kontrowersyjna - Marlena Dietrich to niedościgniony symbol kobiecości, dama o silnym charakterze, jasnych poglądach - prawdziwa kobieta z pazurem. Fascynowała zarówno mężczyzn, jak i płeć piękną, fenomenem swej osobowości uwiodła również Annę Skubik - aktorkę, lalkarkę, młodą kobietę, która postaci niemieckiej gwiazdy postanowiła poświęcić swój monodram z lalką. Przedstawienie "Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich" nie jest jednak skrótem biograficznym z życia artystki, lecz intrygującym studium kobiecości - wiecznej, archetypicznej, ale również przemijającej, kruchej, nietrwałej. Aktorka pod bacznym okiem reżysera i autora spektaklu - Romualda Wiczy-Pokojskiego, nie stara się wskrzesić Marleny Dietrich, mówi o jej żywej legendzie oraz o wiecznym i okrutnym prawie przemijania. Nie bez znaczenia jest tu fakt konfrontacji płci przy konstruowaniu przedstawienia, pozwala to wydobyć ze spektaklu niezwykłą optykę patrzenia na kobietę, nie robiąc z niego feministycznego manifestu.

Wielopostaciowość przedstawiona zostaje przez zbudowanie skomplikowanej relacji na linii lalka-animator, a raczej lalka-aktor, bowiem Anna Skubik nie ogranicza swej roli tylko do prowadzenia lalki, ale również kreuje własną postać. Najprostsze odczytanie ich zależności wskazuje na kontakt gwiazda-służąca, który już po kilku chwilach zostaje zaburzony poprzez wyraźne sugestie romansu pomiędzy kobietami. Zasugerowana jest również łączność wyimaginowanego ideału kobiety w kontrze do zagubionej dziewczyny z bujną wyobraźnią. Zdawałoby się, że we wszystkich tych relacjach lalka dominuje nad kobietą, jednak postać graną przez Annę Skubik można odczytywać także jako ucieleśnienie młodości, kontrastowane z postacią starej kobiety i niepokojące ciągłym widmem przemijania, a ostatecznie śmierci.

Wszystkie te treści odczytać można dzięki konstrukcji zabiegów animacyjnych. Lalka to materiałowy manekin, rozmiarami imitujący ciało kobiety, aktorka pozostaje z nią prawie nieustannie w bliskim, intymnym kontakcie, by w jednej scenie, przedstawiającej kabaretowy występ, stopić się z nią w integralną całość (lalka założona niczym body na ciało aktorki, tak, że nogi animatora są jednocześnie nogami lalki). Podczas dialogów Anna Skubik oddaje lalce głęboki, lekko zachrypnięty głos, a jako postać mówi głosem bardziej nieśmiałym i dziewczęcym. Chociaż chwilami widoczne są niedociągnięcia w animacji, czasem po prostu lalka nie ożywa pod palcami aktorki, to dopracowanie dialogów, ich dynamika - szybka wymiana zdań, przechodzenie od wysokich rejestrów emocjonalnych do spokoju i wyciszenia, sprawia, że spektakl wciąga i pozwala całkowicie zanurzyć się w scenicznej fikcji. Ogromnym atutem przedstawienia, tym, co sprawia, że historia o Marlenie Dietrich nabiera życia, dotyka twórczości artystki, jest muzyka, ciekawie opracowana przez Igora Nowickiego. Słuchamy piosenek Błękitnego Anioła w nowej aranżacji, świetnie wykonanych przez Annę Skubik, której dobre warunki wokalne wprowadzają do przedstawienia niezwykłą przestrzeń dźwiękową. Aktorka wydobywa estradowość losów postaci, ale nadaje również przedstawieniu klimat wspominkowości, a nawet nostalgii.

Choć lalka sama w sobie jest brzydka i sztuczna - taka jak Marlena Dietrich na starość, ale jej mieniące się stroje tworzą niezwykłą grę świateł. Strój aktorki - czarne spodnie, biała koszula, szelki - również wart jest uwagi. Wyraźnie nawiązuje do stylu ubierania się Dietrich, która często szokowała męskimi wdziankami, a jednocześnie jest kolejnym elementem pozwalającym na odsłanianie licznych twarzy kobiety. Świetnie rozwiązana została również scenografia: wielka walizka, na której początkowo siedzi aktorka z lalką, po ustawieniu do pionu i otwarciu, okazuje się garderobą gwiazdy, z damską toaletką, szafą na ubrania, a nawet misternie upchniętym krzesłem. Rekwizyt ten idealnie nadaje się do wypełnienia niewielkiej przestrzeni Teatru Wiczy, ale również wprowadza element zaskoczenia oraz staje się przyczynkiem do klamrowego ujęcia akcji - również na końcu spektaklu waliza się zamyka i powraca do pozycji horyzontalnej. Zamyka się pewien etap podróży przez życie Marleny Dietrich, a może to koniec drogi artystki przez życie?

Na takie interpretacje otwiera się cały spektakl, który jest opowieścią o starej, zmęczonej, kobiecie u schyłku życia. Kobiecie, która nie do końca chce pogodzić się z tym, że lata jej wspaniałości już przeminęły. Kobiecie walczącej o siły życiowe, wstrzykującej sobie miksturę z owczych wnętrzności, by ratować podupadające ciało. Kobiecie kochającej młodość aż do nienawiści wszystkiego, co jest młode. Jednak dzięki żywiołowości Anny Skubik, urokowi jej gry i głosu, spektakl staje się również manifestacją kobiecości, pokazem nieprzemijającego piękna i tajemniczości, bo choć kobiecy pazur Marleny złamała już starość, jej postać zawsze będzie fascynować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji