Cud spełniania życzeń
"Opowiadania dla dzieci" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.
Piotr Cieplak stworzył na scenie świat przemawiający magią mądrych żydowskich opowieści, które poruszą wyobraźnię każdego wrażliwego widza.
Z 36 intrygujących "Opowiadań dla dzieci" Isaaca Bashevisa Singera reżyser wykorzystał w Teatrze Narodowym osiem. Splótł je w ponadczasową baśń, w której przenosimy się z dwudziestowiecznego Nowego Jorku w czasy biblijne czy do mitycznego Chełma, a nawet w dziecięce marzenia senne. Przewodnikiem po tych krainach jest roztrzepany do niemożliwości filozof profesor Szlemiel - rewelacyjny Krzysztof Wakuliński - który z rozbrajającą szczerością wyjaśnia, że w języku jidysz jego nazwiskiem określa się niedorajdę.
Przedstawienie od pierwszych scen urzeka siłą słowa i oszałamia efektami wizualnymi. Piotr Cieplak pomysłowo wykorzystał bogatą machinę Teatru Narodowego, po raz pierwszy po przebudowie użytą w tak celowy sposób. Mamy nie tylko kilka poziomów ruchu pieszego i kołowego po ulicach i estakadach Manhattanu, ale i podpływający gigantyczny transatlantyk, który okaże się Arką Noego, zabierającą na pokład zwierzęta fantastycznie upostaciowane przez aktorów.
Jest w tekstach noblisty wielowiekowa mądrość znanych w żydowskiej tradycji ustnych podań, pełnych szacunku dla Stworzyciela i respektu dla przyrody. Bawią opowieści, w których występują dobrze nam znane rodzime nazwy geograficzne, choćby nawet chodziło o głupców z Chełma, posiadających, a jakże, radę mędrców.
Kipi krzepkim ludowym humorem choćby gawęda o Szlemielu (innym niż roztrzepany przewodnik), który udając się do Warszawy, zdrzemnął się przy drodze, a w tym czasie psotny kowal ustawił mu buty w przeciwnym kierunku.
Wrócił więc do Chełma, uznając, że to zupełnie inne miasto, choć zapełnione identycznymi ludźmi jak w miejscu, które opuścił. Niestety, ani żonie, ani licznej dzieciarni nie przypadło do gustu traktowanie ich przez Szlemiela jako obcych ludzi.
Są wspaniałe, liryczne sceny, w których trójka dzieci czeka na moment otwarcia się Nieba, by wyrazić najskrytsze życzenia, które na pewno się spełnią. Przypadkowo wypowiedziane słowa zamienią dziewczynkę w naleśnik. I tylko refleksowi kolegi będzie zawdzięczać powrót do prawdziwej postaci.
Piękne przedstawienie, trafiające bez moralizowania wprost do serc i umysłów zarówno dzieci, jak i rodziców.