Artykuły

Łabędzi śpiew przez śmiech

"Kwartet" w reż. Mariusza Puchalskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Bohaterowie spektaklu "Kwartet" nie mogą sobie przypomnieć, co jedli na obiad dzień wcześniej. Doskonale za to pamiętają, jakie życie wiedli przed laty, gdy byli młodzi i sławni. Swoimi wspomnieniami dzielą się z zachwyconą publicznością.

Sztuka Ronalda Harwooda wyreżyserowana w Teatrze Nowym przez Mariusza Puchalskiego na pierwszy rzut oka przypomina teatralny samograj. Czworo, wesołych, nieco zwariowanych staruszków - dwie kobiety i dwóch mężczyzn - przez półtorej godziny opowiada na scenie sprośne dowcipy, narzeka na problemy z prostatą i walczy o łyżkę ulubionego dżemu. Farsa? Raczej tragifarsa. Ale i coś więcej: gagi sytuacyjne stanowią tu tylko tło dla rozważań o tym, co było w życiu ważne. Aktorski kwartet - Sława Kwaśniewska, Irena Grzonka, Michał Grudziński i Włodzimierz Kłopocki - czyni z tego spektaklu osobistą, prawdziwą wypowiedź. Po kilku chwilach zapomina się nawet o kurtynie-falbanie i scenografii, przywodzącej na myśl raczej ekskluzywny apartament w nadmorskiej miejscowości, niż przeciętny dom starców (tam właśnie rozgrywa się akcja sztuki). Podopieczni ośrodka - niegdyś sławni śpiewacy operowi - przygotowują się do wykonania fragmentu "Rigoletta" Giuseppe Verdiego. Na drodze do sukcesu staje im niedołęstwo związane z sędziwym wiekiem. Ponieważ artyści zdają sobie sprawę z własnych ograniczeń, z faktu, że głos już nie ten, postanawiają zaśpiewać z playbacku. Dzięki wznowionemu właśnie wspólnemu nagraniu sprzed lat znów mogą stanąć ramię w ramię przed publicznością, złożoną z innych pensjonariuszy ośrodka. W czasie występu wykonawcy zdają sobie jednak sprawę, że próbują wskrzesić przeszłość bezskutecznie.

Jest w tym spektaklu dużo humoru, nie zawsze wyrafinowanego, a także sporo zdrowego śmiechu, który udziela się publiczności. I bardzo dobrze: starość, tę która nikogo nie oszczędza, można dzięki temu choć trochę oswoić. Ważne jednak, by w poczuciu rozbawienia nie przeoczyć w tym spektaklu kilku ładnych, prostych metafor.

Rok po premierze autobiograficznego monodramu "I to mi zostało", w którym zagrała nieżyjąca już Krystyna Feldman, zespół Teatru Nowego ponownie przygotował sztukę o przemijaniu. I choć nie jest "Kwartet" osobistym głosem czwórki grających w nim aktorów trudno oprzeć się wrażeniu, że ten spektakl bez nich byłby niepełny.

Premiera spektaklu odbyła się na Scenie Nowej Teatru Nowego 7 grudnia. Kolejne spektakle będzie można zobaczyć 2, 4, 5 i 6 stycznia 2008 r.

Źródło:

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji