Artykuły

Trochę teatr a trochę spotkanie

- Tu chyba łatwiej o kontakt z widzem, z realnym człowiekiem, niż w prawdziwym teatrze. To bardziej spotkanie niż występ. Z drugiej strony - to my przychodzimy do widza, a nie widz do nas. Pojawiamy się w jakiejś świetlicy, stajemy na małej, szybko skleconej scence - o projekcie Studium Teatralnego dla mieszkanców warszawskiej Pragi mówią ZBIGNIEW KOWALSKI i MONIKA SADKOWSKA.

KATARZYNA RĄCZKA Czym jest projekt, który przygotowujecie dla mieszkańców Pragi?

MONIKA SADKOWSKĄ Wspólnie ze Zbigniewem Kowalskim i Robertem Jaworskim (muzykiem zespołu Żywiołak) przygotowujemy - przy wsparciu Urzędu m. st. Warszawy - trzy prezentacje polegające na opowiadaniu baśni. Wybrałam cztery miejsca, głównie domy pomocy społecznej i szpital na Niekłańskiej, w których będziemy mieli dziesięć pokazów. W szpitalu zagramy dla dzieci, w ośrodku na ulicy Hetmańskiej dla pensjonariuszek domu prowadzonego przez siostry zakonne, w domu pomocy na ulicy Paca dla starszych pań, młodzieży, rodzin zastępczych - oni nie mieszkają tam na stałe. Wreszcie w ośrodku na ulicy Grochowskiej - dla ludzi, którzy mają problemy w środowisku rodzinnym, osób z zaburzeniami psychicznymi lub z niewielkim stopniem upośledzenia.

RĄCZKA Jesteś pomysłodawczynią całego przedsięwzięcia. Skąd potrzeba takiego działania?

SADKOWSKĄ Dawniej zajmowałam się śpiewaniem pieśni tradycyjnych, interesuje mnie kultura oralna. No i widziałam kiedyś Ian Blake, świetną opowiadaczkę. Zachwyciło mnie, że docierała do słuchaczy dzięki dość prostym środkom wyrazu. Znam pracę teatralną od środka, więc widziałam, że ona nie angażuje w to mnóstwa ludzi, nie potrzebuje scenografii, nie potrzebuje kostiumów, polega tylko na własnym głosie i doświadczeniu. Pomyślałam, że chcę spróbować takiej prostszej formy przekazu, Zbyszek był chętny. Trafiłam też na świetną książkę ("Pogromca snów" Teda Hughesa), która doskonale daje się przełożyć na język mówiony. Chodzi o prostotę środków, a nadzwyczajną siłę oddziaływania. Jestem ciekawa, jak na te bajki będą reagować dorośli - czy się nie obrażą, czy będą zaciekawieni? A może ja sama będę się czuła głupio, będę miała poczucie, że ich jakoś infantylizuję, próbuję oszukiwać. Wszystko to jest dla nas nowym doświadczeniem.

KOWALSKI Tu chyba łatwiej o kontakt z widzem, z realnym człowiekiem, niż w prawdziwym teatrze. To bardziej spotkanie niż występ. Z drugiej strony - to my przychodzimy do widza, a nie widz do nas. Pojawiamy się w jakiejś świetlicy, stajemy na małej, szybko skleconej scence. Jakieś babcie komentują rzecz na bieżąco: "Tak, tak, ja to znam, ja to już przeżyłam". W Studium Teatralnym, jakkolwiek offowym, takie reakcje nie są możliwe. Gramy przedstawienia, nieklasyczne, ale jednak przedstawienia. Zawsze funkcjonowaliśmy jako zespół teatralny - zespół specyficzny, ale teatralny.

RĄCZKA Czy to szerzej zakrojona część pracy Studium na Pradze, czy tylko jednorazowe działanie w najbliższym otoczeniu?

SADKOWSKA Pracowałam w ośrodkach pomocy kryzysowej z dziećmi i młodzieżą z rodzin patologicznych. Jestem więc zainteresowana pracą z ludźmi, którym nie po drodze do teatru. I pomyślałam, że pora spróbować działań w bojowych warunkach. Sprawdzić, czy w ogóle możliwe jest przekonanie do teatru ludzi, którzy nigdy z nim nie obcowali. To takie moje rozterki, które ma chyba każdy aktor: czy to, co robię, w ogóle jest potrzebne? Może lepiej zacznę hodować róże. Więc chcę to sprawdzić na prawdziwym poligonie, a nie pod kontrolą, w warunkach teatralnych.

RĄCZKA Ale praca wśród mieszkańców starej Pragi nie była Waszym pierwotnym założeniem?

KOWALSKI Rzeczywiście. W całym przedsięwzięciu najważniejszy był inspirujący tekst Hughesa, ale równie dobrze moglibyśmy go inscenizować na Ursynowie. Zresztą to nie dotyczy tylko tego projektu. W ogóle Studium Teatralne nigdy nie myślało: "Wspaniale! Artystyczna Praga!". Ale jednocześnie pamiętam swoje pierwsze wrażenia, że oto widzi się tu trochę inny typ ludzi, inny sposób bycia. Tu życie często biegnie na ulicy, publicznie, wspólnie, przed domem.

RĄCZKA Kiedy zaczynaliście, o artystach na Pradze jeszcze się nie mówiło. Znaleźliście tu po prostu dogodne warunki do pracy. Ale teraz lokalne, praskie środowisko nabiera dla Was coraz większego znaczenia. Chcecie pracować z ludźmi, którzy tu mieszkają?

SADKOWSKA Zorientowałam się w pewnym momencie, że zupełnie nie wiem, co się dzieje u mnie na Targówku i teraz coraz częściej rozglądam się wokół siebie. Nie myślimy więc o tym, co dzieje się w Paryżu albo w Nowym Jorku, nie chcemy nikogo kopiować.

RĄCZKA Czy na Wasze przedstawienia przychodzą sąsiedzi?

KOWALSKI Nie wiem. Myślę, że ci najbliżsi nie przychodzą, chyba ich to nie interesuje. Już inaczej jest z młodzieżą, choćby dlatego, że współpracowaliśmy z liceami. To zresztą trudno zweryfikować, no bo co - wyjdę i spytam?

RĄCZKA Ale prowadziliście kiedyś akcję pod tytułem "Zapraszamy sąsiadów z Pragi".

KOWALSKI Tylko w formie warsztatów dla młodzieży. Nigdy natomiast nie wywoływaliśmy na siłę dorosłych. Żyje nam się dobrze, nie przeszkadzamy sobie.

SADKOWSKA Ale podczas przygotowywania "Bram raju" pracowaliśmy z bezdom-nymi. To był chyba najbliższy kontakt ze starym praskim klimatem. Mam sentyment do Pragi, mieszkam tu. Wcześniej pracowałam w Markach, więc w ogóle poza Warszawą, ale dostrzegam liczne podobieństwa między tymi miejscami.

RĄCZKA Jeżeli akcja z opowiadaniem bajek się uda, będziecie je opowiadać dalej?

KOWALSKI Chcielibyśmy wyjść poza Pragę. Może nawet przygotować mały spektakl objazdowy? Jesteśmy dopiero na początku.

Monika Sadkowska - absolwentka Wiedzy o Kulturze na Uniwersytecie Warszawskim. Ze Studium Teatralnym związana od dwóch lat.

Zbigniew Kowalski - absolwent Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie. Członek Studium Teatralnego od początku istnienia grupy, tj. od 1995 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji