Artykuły

Brawo i Sprawiedliwość

Czy ktoś Cię kiedyś wyrzucił z teatru? - o pierwszym spotkaniu z cyklu "IV Moralna" z Piotrem Marią Maksińskim - działaczem inicjatywy społecznej pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

Co mam pisać, skoro olsztyńska Scena Margines nie przebiera w słowach i w gestach? "IV Moralna" wali po gębie, a ja szukam baranich rogów na głowie. Bo podobno są. Bo podobno jestem baran. Więc w czym rzecz? Olsztyn otwiera szeroko drzwi i zaprasza na cykl spotkań społecznika na miarę bohatera filmu "Porządek musi być" i na miarę Amelii. Mowa o Piotrze Marii Maksińskim, który bawi się w mentalnego doktora i który nie z jednego pieca jadł chleb. Bratał się z Wałęsą, klękał przed Janem Pawłem II. Można by tak wyliczać, ale w Olsztynie społecznik nie opowiada o spotkaniach z wielkimi, ale o tym, co robi dla małych. Ma dowody - na ekranie wyświetla filmy ze swoich interwencji i akcji "Polska". Tak od serca, tak niby profesjonalnie. Zaprasza też chłopaka, który na emigracji szukał kokosów, a znalazł małe pomidory. Trafił do obozu pracy, uciekł, wrócił, a teraz wychodzi na ludzi. Dzięki komu? Dzięki Maksińskiemu!

Dobry chłop z tego Maksińskiego - można pomyśleć. Goni złodzieja, łagodzi awanturę rodzinną, łapie handlarzy narkotyków, ale i wsłuchuje się w wywody babć emerytek, taksówkarza, przedsiębiorcy, studentów. Swój chłop. A wszystko robi po to, by żyło się lepiej. Wszystkim.

Maksiński dobrze się prezentuje - jak przystało na społecznika, który - chcąc nie chcąc - ma się ludziom sprzedać. Jest w nim wiele z polityka-przyjaciela, który ma precyzyjnie opanowane gesty rodem z Tymochowicza. Ale przede wszystkim to demagog, który karmi banałami. A to, że najniższa krajowa Polaków nie uszczęśliwia, że politycy karmią społeczeństwo pustosłowiem, że leczenie kosztuje. Każdy może się podpisać pod jego słowami. Maksiński ma tego świadomość, ale wierzy w słuszność swoich przekonań. Działa, stara się, ale gdzie efekty? Brakuje też recept. Społecznik gada, gada, gada. Łudzi. Bo przecież słowa potrafią góry przenosić. Ale i bohater Marginesu nie szczędzi też sobie tłumić wszelakich buntów wychodzących ze strony publiczności. Bo - mimo iż Maksiński kreuje się na "takiego z Platformy Obywatelskiej", to jednak wychodzi z niego "taki z Prawa i Sprawiedliwości". Potęguje to również fakt - kamera skierowana na widzów-gości spotkania z Maksińskim. Kamera nie śpi, kamera nagrywa. Podgląda. Wyłapuje, zoomuje każdy grymas na twarzy widza-gościa, ziewnięcie, zadziwienie. Widz-gość nie może czuć się spokojny. Ale czy Renata Beger mogła czuć się komfortowo? Tu jednak widz-gość jest świadomy nagrań i nikt go niby w konia nie robi. Ale czy na pewno?

"IV Moralna" to prowokacja teatralna. To plucie w twarz przeciętnemu Polakowi. Scena Margines ukazuje w ten sposób - cytując program Maksińskiego - że "ten kraj drąży choroba. Czas na nowe oddolne inicjatywy, by zmienić oblicze ziemi. Tej ziemi..." Jest szansa? Nie traćcie nadziei - mógłby dodać Piotr Maria. Jednak "IV Moralna", a właściwie jej wydźwięk zależy od widza-gościa. Od tego, czy da się złapać Maksińskiemu. Myślę, że warto dać się wodzić za nos. Tylko w ten sposób zrozumie się dywagacje patriotycznego społecznika.

Niestety jest jedna przeszkoda. Maksiński to nie Michael Jackson, a płacić za bilet trzeba. A 11 zł - bo tyle trzeba wydać - to przecież kilka bochenków chleba! Trochę to nijak ma się do słów społecznika, który wie, jak jest żyć za 500 zł miesięcznie. Spotkania z politykami, ludźmi czynu itp. są bezpłatne. A Maksiński się ceni. Więc wychodzi szydło z worka i gdzie tu sprawiedliwość? Ale za pomysł wielkie GROMKIE brawo! Za to, że brak w prowokacji happy endu. A co jest? Każdy wedle siebie - nie ma jednego wyjścia.

A tak na marginesie... czy ktoś Cię kiedyś wyrzucił z teatru?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji