Artykuły

Łódź. Sezony Grzegorza Królikiewicza

U progu sezonu ożywa zainteresowanie planami repertuarowymi teatrów, budzą się nadzieje na lepsze, panuje nastrój oczekiwania. W Łodzi od ponad półtora roku nastrój ten psuje kłopot, jaki sprawia Teatr Nowy. A dokładnie żenująca sytuacja panująca w teatrze i wokół niego. I co gorsza - nie widać końca artystycznej degrengolady - piszą Michał Lenarciński i Dariusz Pawłowski.

"Kiedy po śmierci Kazimierza Dejmka, współzałożyciela Nowego i jego trzykrotnego dyrektora (ostatni raz w sezonie 2002/2003), w atmosferze skandalu dyrekcję artystyczną sceny Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi, powierzył Grzegorzowi Królikiewiczowi, rozpętał się ogólnopolski protest środowiska teatralnego, zakończony bezpardonową pacyfikacją teatru w Wielki Piątek przez ochroniarzy i straż miejską. Od tamtej pory wiadomo było, że zgody w Nowym nie będzie, i że wielka sztuka się tam nie urodzi. Prezydent pozostawał głuchy na głosy, jakie płynęły ze Związku Artystów Scen Polskich, z Ministerstwa Kultury, całego środowiska. Grzegorz Królikiewicz mówił, że ułoży repertuar teatru wówczas, gdy pochodzi po ulicach miasta i wsłucha się w potrzeby publiczności. A ulica podyktowała m.in. Dożywocie Fredry, Mistrza i Małgorzatę Bułhakowa, Biednych ludzi wg Dostojewskiego, farsę Mayday, tragikomedię Proszę, zrób mi dziecko [na zdjęciu], wieczornicę Zmartwychwstałe wiersze, czy rzecz pod znamiennym tytułem Na szczytach rozpaczy.

W takim repertuarze nie udało się zmieścić ponad 20 aktorom, którzy - to wersja dyrekcji - odeszli z teatru, albo - to wersja zainteresowanych aktorów - do odejścia zostali zmuszeni. Opuścili scenę m.in. Mariusz Saniternik, Juliusz Chrząstowski, Oskar Hamerski, Błażej Peszek, Marek Cichucki, Milena Lisiecka, Ewa i Andrzej Wichrowscy. W zamian zaangażowano nowych artystów, przykro pisać, w przytłaczającej części bardzo słabych lub wręcz bardzo złych. Trudno dziwić się reżyserom, których się udało pozyskać do współpracy (nie ma tu nazwisk z grona luminarzy polskiego teatru), że ich przedstawienia ponosiły klęski artystyczne, trudno jednak łatwo godzić się z tym.

Być może pogląd o upadku Teatru Nowego zaczął podzielać prezydent Kropiwnicki, który nie zdecydował się w lipcu tego roku przedłużyć Królikiewiczowi kontraktu dyrektorskiego, zezwalając na zatrudnienie go na etacie reżysera. Co zresztą nie przeszkodziło w wydrukowaniu na afiszach najnowszej premiery informacji, że Grzegorz Królikiewicz jest... dyrektorem artystycznym. W Teatrze Nowym tłumaczą to po prostu błędem i niedopatrzeniem. - Grzegorz Królikiewicz dyrektorem artystycznym nie jest, ale teatr pracuje normalnie i pan Królikiewicz pewną opiekę artystyczną sprawuje, bo trudno, żeby takowej nie było - wyjaśnia Janusz Michaluk, dyrektor naczelny Teatru Nowego. - Pan Królikiewicz jest obecnie etatowym reżyserem Nowego i ma pensję trzy razy mniejszą niż miał jako dyrektor.

Od kilku miesięcy prezydent Kropiwnicki zapowiada ogłoszenie konkursu na stanowisko dyrektora artystycznego w Nowym, ale na zapowiedziach się kończy. Do lipca brakowało wytycznych z Ministerstwa Kultury w kwestii organizowania konkursów, gdy te zostały ogłoszone, na przeszkodzie - jak się wydawało - nie stało już nic. Jednak konkurs do dziś ogłoszony nie został i teatr - wbrew zapowiedziom Kropiwnickiego, że Królikiewicz będzie dyrektorem artystycznym do momentu powołania nowego szefa - pozostaje bez oficjalnego artystycznego przewodnictwa, za to w makabrycznej kondycji artystycznej.

- Z ogłoszeniem konkursu czekamy na odpowiedź Ministerstwa Kultury, czy Teatr Nowy jest na liście instytucji, w których obligatoryjnie trzeba przeprowadzać konkursy na stanowisko dyrektora, czy nie - mówi Marzena Korosteńska z biura prasowego prezydenta. - Takie rozróżnienie warunkuje liczebność komisji konkursowej. Prezydent zapytuje także, jak powinna być konstruowana komisja, gdy w teatrze działają więcej niż dwa związki zawodowe.

- Mamy związane ręce, bo ministerstwo nie zdążyło z przygotowaniem przepisów wykonawczych - dodaje Janusz Michaluk. - Byliśmy gotowi przeprowadzić konkurs we wrześniu, już mieliśmy dawać ogłoszenia do mediów. Ostateczną decyzję będzie musiał podjąć prezydent Kropiwnicki. Być może stanie się to w listopadzie.

Grupka aktorów, z tak zwanego Dejmkowskiego składu, źródeł opieszałości upatruje w pragnieniu władz, by w komisji konkursowej zasiedli nowi artyści, zrzeszeni w nowych związkach zawodowych, powołanych w teatrze pół roku temu. Przed wrześniem przedstawiciele owych związków nie mieliby prawa uczestniczyć w konkursowych wyborach, bo ich związek nie miał odpowiednio długiego stażu. Teraz już staż jest i można się spodziewać ogłoszenia konkursu.

W innych miastach, np. we Wrocławiu czy Gdyni, władze potrafiły sobie poradzić z problemem bez wymiany dodatkowych pism z Ministerstwem Kultury i wyłoniły dyrektorów teatrów z ogłoszonych wcześniej konkursów. Udało się skompletować komisje, zachować wszystkie reguły. Wychodzi na to, że w Łodzi potrzeba czegoś więcej. Ale czego? Poza tym wiele osób zadaje sobie pytanie: kto będzie chętny, by objąć teatr w ruinie? Jak dotąd nie wycofał się z wcześniejszych enuncjacji Królikiewicz, w środowisku wymienia się też jako potencjalnych zainteresowanych sceną: Remigiusza Cabana, Piotra Bogusława Jędrzejczaka, Marka Hassa, Julię Wernio.

A że teatr jest w ruinie, świadczy nie tylko Czarna Maska przyznana Królikiewiczowi przez łódzkich recenzentów prasowych, ale też liczne opinie krytyków spoza Łodzi. W ostatnim numerze miesięcznika Teatr, podsumowując miniony sezon w Polsce Łukasz Drewniak napisał, że największym skandalem sezonu były wizje repertuarowe dyrektora Teatru Nowego w Łodzi Grzegorza Królikiewicza, a Joanna Targoń za skandal sezonu uznała ostateczne wykończenie Teatru Nowego w Łodzi.

Tymczasem Grzegorz Królikiewicz zajmuje się teatrem niejako bez namaszczenia. Sam w tym sezonie ma wyreżyserować Montserrat Emmanuela Roblésa i Obronę Sokratesa Platona. Dyrektor Michaluk zapowiada też inne atrakcje sezonu. Wśród nich są gościnne występy Teatru Sylvia Montfort z Paryża z Czwartą siostrą Janusza Głowackiego, Szegedyńskiego Teatru Narodowego z Węgier z Emigrantami Sławomira Mrożka oraz przedstawienie Cieszyńskie niebo w wykonaniu Sceny Polskiej i Czeskiej Teatru Cieszyńskiego z Czeskiego Cieszyna. Zobaczymy też wieczór irlandzki z widowiskiem Czekając na Godota. Co ciekawe, na scenę Nowego ma wrócić Hamlet w reżyserii Kazimierza Dejmka (spektakl dokończony przez Macieja Prusa) w oryginalnej obsadzie, czyli złożonej niemal wyłącznie z aktorów, których już w Teatrze Nowym nie ma. I w końcu w grudniu ma się odbyć kolejny koncert pn. Okaż serce, w którym wstępnie swój udział zapowiedzieli: Krzysztof Krawczyk, Kasia Kowalska, Marek Torzewski i Sidney Polak.

Dziś natomiast premiera autorskiego spektaklu {/#}Kazimierza Brauna{/#} Szkło bolesne, poświęconego Powstaniu Warszawskiemu. W Nowym - niestety - nie szkło jest bolesne, ale atmosfera. Najgorsze, że podnoszenie teatru z ruin trwać będzie kilka sezonów. Konia z rzędem temu, kto powie, dlaczego z tak wielkim zapałem, nieodwracalnie zniszczono zespół, który był naprawdę dobry i miał ogromne możliwości rozwoju? Przerażające jest, że światła w tunelu wciąż nie widać".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji