Artykuły

Bo to zła kobieta była

Świat jaki jest, każdy widzi - można znów powiedzieć sloganem. I w teatrze pojawia się wycinek tego właśnie świata, ale czy ma on czemuś służyć? - o "Heddzie Gabler" w reż. Andrzeja Bartnikowskiego w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

Zepsuta kobieta należy do tego rodzaju istot, których mężczyźni nigdy nie mają dosyć - powiedział Oscar Wilde. Ibsen widzi to trochę inaczej. U niego zepsuta kobieta psuje wszystkich. Jego "Hedda Gabler" lepi rzeczywistość podług siebie, ale i nudzi. Brak puenty to główny punkt programu, jaki zaserwował olsztyńskim widzom Andrzej Bartnikowski. Szkoda, bo mógł ukazać kobietę - mimo iż "opisaną" grubo ponad sto lat temu, to jednak uszytą na miarę XXI wieku.

Co na początek? Scenografia. Jakby nie patrzył - przypomina tę, którą widziałam przy okazji "Śmierci komiwojażera" berlińskiego teatru Schaubühne am Leniner Platz. W obydwu spektaklach jest i busz drzew na drugim planie, i kanapa na pierwszym. Aż na myśl przychodzi - czy to dzieło przypadku?

Scenografia dzieli scenę na dwa światy. Ten za zielenią - ogród - ukazuje życie wolne od fałszu. Tam pije się wódkę, tam układa się notatki, bo chce się prawdę uratować. Połączenie zieleni z bielą kanapy sprawia bardzo naturalne wrażenie i kojarzy się z elegancją. Bo przecież rzecz dzieje się w domu, który pretenduje do wyższych sfer. Jednak biały oznacza czystość i prawdę, a wciąż siedząca na niej Hedda na pewno taka nie jest. Na szczęście ma na sobie czarną sukienkę, która kojarzy się z tajemniczością. I powoli tajemnica rzeczywiście się odkrywa, ale nie taki diabeł straszny. Wiele można się domyślić, więc widz wyprzedza fakty.

Sztuka jest przedstawieniem dla pseudointelektualistów i pewnie przez nich zostanie świetnie przyjęta. Bartnikowski serwuje - jak sam określa - "realizm zagęszczony" przypominający w swoich gestach konwencję "Dogville" Larsa von Triera. W Olsztynie niby ważny jest każdy ruch w statycznych scenach, to jednak nie zawsze ma on wytłumaczenie. Przykład? Kiedy Hedda (Agnieszka Grzybowska) "bawi się" pistoletami, kiedy ma nadać im wymiar erotyczny, to nie wiadomo czemu ma to służyć. Bo nawet nie daje jej to przyjemności. Grzybowska w tej scenie nie jest przekonująca, a nawet sztuczna, sztywna i przerażona. Scena ta również niczego nie zapowiada, nic nie puentuje. Jest, bo jest. Tak, by pokazać, co robi dama, gdy nie ma nikogo w domu? Ale przecież nie o tym jest sztuka. Ale idąc dalej - sprecyzowane gesty aktorów sprawiają wrażenie scenicznego "ĘĄ". To też jakby fragmenty serialu dla efekciarzy. Są bohaterowie, jest romans z "kiedyś", jest nieudane małżeństwo, jest też chęć życia ponad stan. Prawie jak "Moda na sukces" - tyle tylko, że tutaj historia się kończy. Aktorzy wymieniają się swoimi kwestiami, które mimo iż miały budować napięcie, trzymają wciąż ten sam poziom. Po półtorej godzinie nadchodzi finał i Bóg zapłać za koniec.

Spektakl jest bardzo hermetyczny i sprawiający wrażenie, że aktorzy nie czują swoich ról. Grają jakby obok siebie, jakby patrząc sobie na ręce. Tak jest z Heddą, tak z Jorgenem Tesmanem - zawsze żywiołowym Marcinem Kiszlukiem. Również Irena Telesz, EwabPałuska i Cezary Ilczyna sprawiają wrażenie odgrywających, a nie grających. Nie odbiega również od ogółu nowy nabytek teatru - Sebastian Badurek.

Ibsen wielkim dramaturgiem był - między innymi dlatego, że tworzył uniwersalne historie. "Heddę Gabler" też można przypisać pod ten wspólny mianownik, ale jest małe "ale". W Olsztynie ma się wrażenie, że Ibsen nie jest odkrywczy i tym samym podążający za nim Bartnikowski nie może nic podkreślić. Świat jaki jest, każdy widzi - można znów powiedzieć sloganem. I w teatrze pojawia się wycinek tego właśnie świata, ale czy ma on czemuś służyć? I tu właśnie tkwi wielki znak zapytania, bo rozmawiających sztucznych ludzi wokół jest wiele. Więc jeśli nawet tacy mają coś w teatrze pokazać, to jak im wierzyć? Można powiedzieć - taka konwencja. I jeśli iść tropem pseudointelektualistów - być może i jest to onanizm umysłowy, ale na krótką metę. Po wyjściu z teatru wszystkie emocje opadają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji