Artykuły

Wszystkim żeniaczka w głowie

Ganek w różowych kwiatu­szkach, nieustannie ćwierkające ptaszki. Taka sytuacja sprzyja amorom. Gorzej jest z dwor­kiem, którego sielskość-aniel­skość nie udała się najwyraźniej architektowi: w sinym, gołym salonie jeszcze wczoraj chyba trwał pospieszny remont.

Kostiumy nie wzbogaciły te­go obrazu. Projektant nie za­przątał sobie głowy statusem społecznym fredrowskich oby­wateli. Albin, ów mazgajowaty hreczkosiej identycznie się no­si, co obyty z salonami Gucio. Suknie pań mizerne, nie dodają im urody i nie podkreślają cha­rakterów, tak różnych przecież pannic na wydaniu. A więc w tle mamy romantyczność zdawko­wą czy nawet ironiczną, która jednak jakby nie wpływa na in­tensywność zachowań rozamo­rowanego towarzystwa. Wszy­stkim tylko żeniaczka w głowie.

Pierwsza część przedstawie­nia jest dość monotonna. Reżyser, pani Anna Polony pilnuje od początku urody słowa (które do końca będzie podawane świet­nie), ale długo nie może się zde­cydować na jednoznaczne in­scenizacyjne określenie przed­stawienia. Ostatecznie jednak wybiera zabawę i intrygę, by w finale zezwolić nawet na bra­wurę. Zdarza się więc, że nad tekstem buduje sztukaterię, jak w scenie, gdy padają słowa "Jedna dla drugiej kochankami się stać".

Farsa zamieniła postacie w marionetki, najbardziej zaś Albina (Grzegorz Przybył), choć jest on w swoich niezgrabnych i namolnych zalotach bardzo konsekwentny i najczęściej pro­wokujący do śmiechu. Komedię charakteru i intrygi najpełniej rozegrał Roman Michalski jako Radost - nie ma w nim zdawko­wości i zgrywania się, jego Ra­dost jest naturalny i nie musi uciekać się do sztuczek. W tych "Ślubach panieńskich" sceną zawładnęła Katarzyna Kulik jako Klara (w drugiej obsa­dzie występuje Violetta Smo­lińska), zdaje się być intry­gantką większą od Gustawa i mieć doświadczenie w spra­wach sercowych lepsze od Pod­stoliny. Od początku jest za agresywna i później nie ma już możliwości na zmianę swego żywiołu. Trzeba jednak po­wiedzieć, że rolę prowadzi profesjonalnie. Gustaw Piotra Warszawskiego jest lepszy w zblazowaniu niż kiedy deklaruje Anieli nawrócenie na miłość. Pani Dobrójska Marii Stokowskiej wolałaby się chy­ba zajmować Radostem niż matkowaniem i ciotkowaniem. Anna Kadulska jest rzetelną, ale nikłą w stosunku do Klary Anielą. Na drugim planie znosi z wyrozumiałością pańskie fo­chy Krzysztof Misiurkiewicz jako Jan.

Dziwiono się na premierze, że tak dopisała publiczność. Kogo dziś interesuje magne­tyzm uczuć, gdy pierwszym sło­wem dzisiejszej doby jest bi­znes. Jak wytrzyma konfronta­cję z tym pogodnym Fredrą młodzieżowa publiczność, żyją­ca przecież na co dzień w zu­pełnie innej rzeczywistości? Na to pytanie odpowiedzą najbliż­sze dni. Na "Śluby panieńskie" uczniowie będą musieli przyjść, zadbają o to szkoły, jako że sztuka należy do obowiązują­cych lektur.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji