Artykuły

Ojciec byłby ze mnie dumny

- Zadziwiło mnie to, że ktoś mnie nagle honoruje za poglądy artystyczne, za te wszystkie tropy, którymi przeszedłem i poglądy, które sobie wykułem, a zawsze musiałem o nie walczyć. Teraz po raz pierwszy zostało powiedziane, że z moich poglądów mogą skorzystać inni. Przede wszystkim - młodzi. Tak jak ja kiedyś, przed laty, też korzystałem z poglądów i przemyśleń innych ludzi - Jerzy Stuhr opowiada Marii Malatyńskiej o uroczystości nadania mu doktoratu honoris causa UŚ.

Uniwersytet Śląski obdarował Pana tytułem doktora honoris causa. Już gratulowaliśmy - lecz czy to jest taki moment, który sprzyja jakiemuś podsumowaniu? Niczym nagroda za całokształt - dostanie Pan też taką nagrodę i to już za kilka dni, na festiwalu Camerimage. Zatem, czy to było jakieś podsumowanie?

- To przede wszystkim ogromne wzruszenie. Bo nagle, za sprawą tej uroczystości, znaleźli się na sali Teatru im. Wyspiańskiego, gdzie się wszystko odbywało, "ludzie mojego życia". Może więc nie tyle było to dla mnie podsumowanie, ile raczej spojrzenie w takim szybkim błysku, na moje rozmaite życiowe powiązania.

Gdy zobaczyłem, że siedzi na sali ksiądz infułat Jerzy Bryła, nasz od lat duszpasterz środowisk twórczych, ale dla mnie również ksiądz, któremu służyłem do mszy. Gdy zobaczyłem licznych przedstawicieli naszej szkoły, a także studentów z Katowic, którzy całą uroczystość filmowali, gdy zobaczyłem na widowni Jurka Trelę, a obok Filipa Bajona, to zrozumiałem, że jest to tak, jakby kolejne generacje, z którymi w życiu byłem związany, zebrały się dookoła mnie. A jeszcze - rzecz działa się przecież w Katowicach, czyli w miejscu, w którym mój ojciec dostał pierwszą pracę. Kiedy byłem mały, dwie ulice dalej mieszkaliśmy. Poczułem nagle, że to wszystko składa się na jakiś bukiet całego mojego życia. Nie chciałem jednak czegokolwiek podsumowywać. Chciałem o tym myśleć. Bo było to raczej tak, jakbym w osobnych sekwencjach filmowych otrzymał przypomnienie tych rozmaitych, ludzkich powiązań - po to, bym mógł odczuć szczęście, że miałem okazję na tylu wspaniałych ludzi w moim życiu natrafić.

Osobną refleksję wywołały we mnie recenzje napisane na tę uroczystość, wydane w książeczce. Zadziwiło mnie to, że ktoś mnie nagle honoruje za poglądy artystyczne, za te wszystkie tropy, którymi przeszedłem i poglądy, które sobie wykułem, a zawsze musiałem o nie walczyć. Teraz po raz pierwszy zostało powiedziane, że z moich poglądów mogą skorzystać inni. Przede wszystkim - młodzi. Tak jak ja kiedyś, przed laty, też korzystałem z poglądów i przemyśleń innych ludzi. Do dziś pamiętam, jak przyswajałem sobie niektóre cytaty z Josifa Brodskiego.

Czułem się więc tak, jakby różni ludzie zestawili to, co wymyśliłem i przemyślałem w życiu. I właśnie to było podstawą tego dziwnego uznania, którego aktorzy rzadko dostępują. Ale Uniwersytet Śląski, którego Szkoła Filmowa w Katowicach jest wydziałem, nie ma tej klauzuli, którą ma UJ, że nie może dać takiego wyróżnienia swojemu pracownikowi. Słuchałem tych wszystkich ocen i myślałem sobie wtedy, że gdyby mój ojciec żył, wreszcie byłby ze mnie dumny. Bo nigdy nie był. Nie chodził do teatru, nie chciał widzieć mnie na scenie. Mówił, że to niepoważne, żeby mężczyzna był aktorem. Stał się dumny ze mnie dopiero wtedy, gdy zostałem rektorem. Potem śledził tę moją funkcję z niezmiennym ukontentowaniem. Umarł w 2000 roku. I to ze względu na niego cieszę się, że tak długo byłem już wówczas rektorem. Mama umarła dawno, miała zaledwie 60 lat. Ale przecież ją też gorąco wspominam przy okazji tej ciepłej, jedynej w swoim rodzaju, uroczystości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji