Artykuły

Teatr widzę ogromny

Założyć własny teatr? Wydawałoby się nic prostszego. Zwłaszcza dla znanego aktora, którego nazwisko otwiera wszystkie drzwi. Jednak w rzeczywistości to droga przez mękę - pisze Artur Bazak w Gościu Niedzielnym.

Coraz więcej prywatnych scen w Warszawie

Znane nazwisko nie wystarczy do tego, żeby myśleć o własnym teatrze. Trzeba przejść przez gąszcz często absurdalnych przepisów. Trzeba ogromnej determinacji, wytrwałości, organizacyjnej smykałki, artystycznej wizji, no i pieniędzy. O ostatnie najtrudniej. Ale przykłady Krystyny Jandy i Emiliana Kamińskiego pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Polonia

Niedawno drugą rocznicę działalności obchodził Teatr Polonia [na zdjęciu] Krystyny Jandy. Jeden z bardziej znanych prywatnych teatrów w stolicy, który cieszy się uznaniem krytyków i sympatią widzów. W ciągu dwóch lat teatr zaprezentował 880 spektakli, które zobaczyło 160 tys. widzów.

- Przełamaliśmy stereotypy i staliśmy się prekursorami w zakresie innego myślenia o organizacji, funkcjonowaniu i finansowaniu teatru - podkreśla dyrektor teatru Roman Osadnik.

Teatr Polonia, podobnie jak wszystkie teatry w prywatnych rękach, jest pozbawiony dotacji państwa. Koszt produkcji jednego przedstawienia waha się pomiędzy 50 a 300 tys. zł w zależności od tego, czy premiera ma miejsce na małej, czy dużej scenie.

- Wpływy z biletów pokrywają koszty eksploatacji spektakli oraz koszty stałe teatru. Fundusze na nowe projekty artystyczne oraz na kontynuację remontu zdobywamy z zewnątrz - wyjaśnia dyrektor.

Teatr w ciągu dwóch lat otrzymywał wsparcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, część kosztów realizacji spektakli pokrywało miasto (w ramach wygranych konkursów) i prywatne fundacje. Podział miejskich środków publicznych wygląda w ten sposób, że ponad 90 proc. wszystkich pieniędzy przypada na teatry

miejskie, a pozostała część rozdysponowana zostaje poprzez konkursy dla organizacji pozarządowych. W tym sezonie sytuacja finansowa teatru ustabilizowała się, ponieważ znalazł się partner strategiczny.

Pomysł na prywatny teatr nie może się już dzisiaj ograniczać tylko do działalności scenicznej. Szkolenia, warsztaty i działalność charytatywna to już norma. Fundacja Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury, której głównym celem jest prowadzenie Teatru Polonia, prowadzi także działalność społeczną: organizuje spotkania aktorów z dziećmi przebywającymi w szpitalu, rozsyła wydawnictwa książkowe dla dzieci z domów dziecka.

Kamienica

Na teatralnej mapie Warszawy wkrótce pojawią się dwa nowe miejsca. Teatr Kamienica przy al. Solidarności, którego założycielem jest aktor Emilian Kamiński, oraz Centrum Sztuki Teatralnej na Pradze, które planuje uruchomić Michał Żebrowski. O tej drugiej inicjatywie jeszcze niewiele wiadomo. Zaś w Teatrze Kamienica robota idzie pełną parą.

Chociaż teatr Kamińskiego powstaje w kamienicy, będzie miał trzy sceny, 1100 m. kw, miejsc na 500 widzów.

- Długo szukałem odpowiedniego miejsca. I znalazłem w budynku z 1910 r., który jako jeden z niewielu przetrwał II wojnę światową - opowiada aktor.

Siedzimy w miejscu, które będzie kasą biletową.

- Pod nami była katownia gestapo. Przez piwnice, w których teraz pracują robotnicy, uciekali powstańcy w 1944 r. Za oknem był mur oddzielający miasto od getta. W tym miejscu czuje się powiew i ducha historii. To miejsce ma swoją energię, a teatr tym się karmi - podkreśla Kamiński.

Na pomysł założenia własnego teatru wpadł ponad pięć lat temu, kiedy szukał miejsca na salę prób.

- Od tamtego czasu walczę o własną scenę. Jestem z natury wojownikiem, więc nie poddaję się łatwo. Ale lekko nie było - wspomina aktor.

Trzy lata temu Kamiński otrzymał 5 mln zł z Unii Europejskiej. To był precedens. Jeszcze żadnemu artyście w Polsce to się nie udało. Ale dopiero po 2,5 roku aktor mógł sięgnąć po należne mu pieniądze. Bank zażądał gwarancji w wysokości 8 min zł (czyli sumy za całe przedsięwzięcie), których Kamiński oczywiście nie miał. Pomogły władze miasta i wojewoda mazowiecki podpisał dokumenty, dzięki którym uruchomiono wypłatę dotacji unijnej.

Przez głupie przepisy stracił jednak dwa lata, które teraz musi nadrabiać.

- Mała scena jest już na wykończeniu. Liczę, że ruszymy wiosną przyszłego roku - zapowiada.

Teatr Kamienica Emiliana Kamińskiego stanowi ciekawą próbę wskrzeszenia ducha dawnej, przedwojennej Warszawy.

- Chciałbym wrócić do międzywojennej literatury, kabaretu i historii. Mój teatr, oprócz diagnozowania współczesności, będzie się zajmował przypominaniem warszawiakom o tragicznej historii ich miasta - zapowiada Kamiński.

Jak zaznacza, ma to być teatr towarzyski. Żeby widzowie mogli przyjść przed spektaklem i napić się kawy, zostać i porozmawiać z aktorami. Kamiński zawsze marzył o miejscu, gdzie najważniejsze jest spotkanie i rozmowa. W latach osiemdziesiątych tworzył wraz z przyjaciółmi Teatr Domowy, dzisiaj chce powrócić do tamtych pomysłów i stworzyć własną przestrzeń artystycznej wolności i miejsce, w którym chętnie będą gromadzić się ludzie.

Czy teatr prywatny się opłaca?

- Założenie własnego teatru to nie jest pomysł dla mięczaków. Temu trzeba życie i zdrowie poświęcić. Ktoś, kto liczy na duży zysk, srogo się zawiedzie - mówi Kamiński.

Czy jednak kosztem swobody twórczej, jaką daje prywatny, niezależny teatr, nie jest pójście w komercje i rozrywkę?

- Wśród prezentowanych przez nas przedstawień znajdują się oczywiście komedie, ale przewagę repertuaru stanowią przedstawienia z nurtu dramatu współczesnego i klasycznego, często traktującego o sprawach trudnych i niewygodnych. Staramy się oczywiście zachować bezpieczne proporcje w doborze repertuaru. Decydując się na wystawienie Becketta, Czechowa, czy Ugreśić, mamy w zanadrzu spektakle łatwiejsze, adresowane do szerszej publiczności. Dzięki takiej polityce udaje nam się zachować płynność finansową oraz wysoki poziom artystyczny - zapewnia dyrektor Teatru Polonia.

Teatr repertuarowy, ze stałym zespołem artystów, zatrudnionych na etatach, i dyrektorem, który nie zawsze może sobie pozwolić na artystyczne prowokacje, czy niedochodowe projekty, wciąż u nas dominuje.

- Dzisiaj ten, kto ma pieniądze lub wie, jak do nich dotrzeć, rozpoczyna własną działalność artystyczną. Wciąż jednak mało jest tak wielkich przedsięwzięć jak prywatne teatry czy centra kultury - wyjaśnia prof. Emil Orzechowski z Katedry Zarządzania Kulturą Instytutu Spraw Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Prof. Orzechowski proponuje, żeby stworzyć "kulturalną mapę" instytucji, które zachowałyby status scen narodowych, spełniających minimum gwarantowane w konstytucji (równy dostęp do kultury) i które byłyby finansowane przez państwo. Dyrektor Teatru Polonia idzie nawet dalej: - Uważam, że teatry miejskie powinny otrzymywać dotacje na koszty stałe, ale już pozyskanie środków na projekty artystyczne powinno odbywać się w drodze konkursów, do których stawałyby razem z organizacjami pozarządowymi. Taka konkurencja i współzawodnictwo z pewnością wpłynęłyby pozytywnie na ofertę artystyczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji