Artykuły

Krótka historia o umieraniu

"Na skraju lasu" w reż. Romualda Szejda w Teatrze Scena Prezentacje w Warszawie. Pisze Agnieszka Michalak w Dzienniku - Kultura.

Gdyby nie rola Jadwigi Jankowskiej-Cieślak, polska prapremiera "Na skraju lasu" Jeana-Michela Ribesa na warszawskiej Scenie Prezentacje byłaby spektaklem niewartym uwagi.

Szybka burza mózgów. Co najszybciej kojarzy się ze śmiercią? Choroba. Trumna. Kolor czarny. Niespełnione marzenia. Samotność. Pogrzeb. Życie przed oczami. Niemal identycznie (chociaż bez pogrzebu) wygląda umieranie Blinki. Jest chora psychicznie. Czerń towarzyszy jej od pierwszych minut spektaklu. A zabijają niespełnione marzenia i samotność. W jej ostatnim dniu nic nas nie zaskoczy. Reżyser Romuald Szejd za autorem Jeanem-Michelem Ribesem układa historię bohaterki z tych elementów, ale bez emocji...

Szejd przenosi akcję dramatu do skromnego pokoju hotelowego. Wychudzona, zniszczona doświadczeniami Blinka (Jadwiga Jankowska-Cieślak) myli dzień z nocą. Obsesyjna tęsknota za synem (który utonął jako dziecko) każe jej czekać aż po nią przyjdzie. I zabierze z tego przeklętego pokoju, hotelu, może świata. Swoje życie kobieta pakuje w dwóch zaledwie walizkach. Rzeczywistość miesza się z okruchami jej urojeń.

Na scenie nie ma napięcia. Tylko zwykła pogadanka. Opowieści Blinki o synu stają się nudne. Jej czekanie też. Nagle, jak Filip z konopii (nawet nie indyjskich, wtedy byłoby chociaż zabawnie) pojawia się kolejny człowiek-zjawa (Adam Krawczyk). I jak na ducha przystało stoi tyłem do widowni. Okazuje się, że to ojciec Tommy'ego. Dumny oficer, który dawno temu zginął. Potem pojawi się jeszcze Clinta (Małgorzata Niemirska), dawna przyjaciółka bohaterki. I układanka gotowa. Wszyscy bliscy przybyli jako rojenia Blinki. W jej chorej psychice spełnią się zatem marzenia. Na koniec kobieta wyjmie z szafy czarną suknię i zatańczy tango z ukochanym synem. Takie to proste...

Od pierwszych minut wiemy, jak skończy się ta opowieść. Kobieta umiera, ale kogo to obchodzi? Wszystko jest na niby. Iluzja. Marzenia. Szaleństwo. Obsesja. I brak psychologicznych portretów. Brak kreacji. Byle krótko (50 min.) i prosto. Reżyser miał do dyspozycji doskonałą aktorkę i nie wykorzystał jej możliwości. Jej niewyraźna postać obłąkanej kobiety tylko chwilami wzrusza i jest prawdziwa. I za te kilka chwil dla Jadwigi Jankowskiej-Cieślak druga gwiazdka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji