Artykuły

Zwycięstwo bez happy endu

"Idiota" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Czy zachwyca? Tak, zachwyca: sobotnia premiera "Idioty" w Teatrze Osterwy to nie tylko artystyczne wydarzenie, również wstrząsające przypomnienie, że idee nigdy nie będą w zgodzie z codzienną rzeczywistością.

Ogromna i rozbudowana wątkowo powieść Fiodora Dostojewskiego wymaga oczywiście adaptacji scenicznej, a ta równoznaczna jest z wyznaczeniem logiki interpretacji tekstu, fabuły, hierarchii postaci, dramatycznych zapętleń. Adaptację reżysera Krzysztofa Babickiego wypada określić jako równocześnie tradycyjną i radykalną, wierną Dostojewskiemu, ale i na nowo go kreującą. To przejmujący, powalający spektakl, którego sensu nie da się zawrzeć w kilku słowach. Tkwi w pamięci jak cierń.

Książę Myszkin i reszta świata - zwykło się myśleć o tej powieści, gdyż postać czystego, prawdomównego bohatera, uosobienie dobra i wcielenie Chrystusa - zostaje w dziele Dostojewskiego wrzucone w świat zagmatwany emocjami, ambicjami, interesami, występkami, jednym słowem - w świat codzienności ludzkiego życia. Kreśli przy tym w "Idiocie" Dostojewski kapitalną galerię ludzkich typów, społeczny przekrój swego - i nie tylko - czasu. Adaptacja Babickiego to przepysznie odzwierciedla, lecz - wykracza dalej. Bo zwykło się też czytać tę powieść jako romans, historię miłosnego trójkąta, w którym tenże mesjanistyczny książę Lew Nikołajewicz Myszkin, wystawiony na pokusy Nastazji Filipownej, kobiety pięknej i tajemniczej, z nizin wyniesionej ku wyżynom uwielbiania, subtelnej i wyzywającej, spiera się o nią z Parfienem Rogożynem, bezwzględnym typem, który może kupi każdego. Ten spór sprawia, że - w adaptacji Babickiego - stają się braćmi.

I to ich, inaczej chyba niż sam Dostojewski, Krzysztof Babicki czyni protagonistami swej wspaniałej wizji "Idioty": Myszkina i Rogożyna, te wcielenia dobra i zła, jednego oddanego Bogu, drugiego - zmysłom, obu bezradnych wobec miłości do kobiety, która dla obu okazuje się nie do spełnienia.

Kapitalne są to role, Szymona Sędrowskiego jako Myszkina, wciąż na wysokim diapazonie uniesienia, jakby z innego świata oraz Krzysztofa Olchawy jako Rogożyna (doprawdy brawo) - z zarostem i w płaszczu jak z gangsterskich filmów, lecz równie bezradnego wobec pytania, kim jestem.

Wszystko dzieje się szybko, spręża i zacieśnia cały czas w jednej kapitalnie pomyślanej teatralnej przestrzeni, wykreowanej przez Marka Brauna (kostiumy Barbary Wołosiuk) z niepokojącą muzyką Marka Kuczyńskiego w tle. O scenografii można napisać rozprawę: zamknięta szaro-czarna przestrzeń z niewielkim piecykiem, którego pulsujący ogień zdaje się kojarzyć z piekłem.

Logika adaptacji sprawiła, że dwie postacie kobiece: Nastazja Filipowna i Agłaja - przesunęły się na plan drugi. Jakkolwiek w powieści tak wiele się wokół nich dzieje, bo to miłość ziemska skupia się w ich osobach, Babicki je oddala. To wprawdzie logiczny, ale i najbardziej kontrowersyjny ruch reżysera. To też sprawia, że role te zostały aktorsko przerysowane. Monika Babicka jako Nastazja gra dystansem kobiecej wyniosłości, Karolina Stefańska - Agłaja - nadpobudliwością słowa.

Idiota - termin użyty przez Dostojewskiego ironicznie - to synonim Innego. Nasz świat boi się Innego, który nazywa się hippis, Muzułmanin, Ruski, gej... I tego, który nazywa się Artystą, który nazywa się Poetą.

Wielki spektakl ze świetnymi rolami całej, bodaj 30-osobowej obsady, o których chciałoby się wiele napisać. Pozostańmy z ukłonami dla Jadwigi Jarmuł jako Lizawiety Jepanczyny i dla Andrzeja Golewskiego jako Lebiediewa.

Nie wiem, czy termin premiery na 24 listopada został zaplanowany specjalnie. Nawet jeżeli nie, to ma dla nas niebanalny wymiar, albowiem naznacza "Idiotę" - i "Idiotę" lubelskiego - jeszcze jednym brzemieniem współczesności i zarazem uniwersalności. Bo cały ten ludzki rozgardiasz póz, emocji, pragnień i bezeceństw zaczyna się właśnie pod koniec listopada, w odwilż, wtedy to pociąg dojeżdża do Petersburga wioząc księcia Myszkina do Rosji po długiej nieobecności w kraju... Szmat drogi dzieli Lublin od Petersburga, a także ogromny interwał czasu oddziela lata 60. XIX wieku, kiedy powstała powieść, od pierwszych lat XXI wieku, lecz dla wielkiej literatury i teatru, dla wiecznych pytań o sens życia - to odległości żadne. Dlatego poczujmy ten dreszcz. Uwaga! Książę Myszkin przyjechał. W wagonie spotkał przypadkowo Rogożyna...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji