Artykuły

Rubik ex machina

Zachwyt nad twórczością Piotra Rubika słabnie. Zanim doczekamy się trzeźwej oceny jego kilkuletnich dokonań, namaścimy następców, a on sam podliczy zyski, Rubik będzie musiał stawić czoła pretendentom do popowego tronu. Tylko czy ma się czym bronić? - o fenomenie najpopularniejszego polskiego kompozytora pisze Monika Pasiecznik* Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Piotr Rubik doświadczenie zdobywał w telewizji, komponując rozmaite dżingle i muzaki. Swój kompozytorski warsztat zbudował na użytkowych gatunkach muzycznych, profesjonalnie nigdy się w tej dziedzinie nie kształcił. Telewizja nauczyła go jednak czegoś ważniejszego niż układanie nut na pięciolinii.

W show-biznesie nieważne jest, jak ktoś śpiewa czy gra, nikt się tu nie ściga o jakość głosu czy artystyczną rangę utworu. Liczy się aspekt komercyjny przedsięwzięcia. Rubik przeniknął działanie mechanizmów promocji, zrozumiał motywacje producentów. Jako kompozytora nie stworzyła go ani akademia muzyczna, ani filharmonia, ani żaden festiwal muzyki poważnej, nawet religijnej - Piotra Rubika stworzyła telewizja, a szerzej rzecz ujmując: rynek konsumentów taniej popkultury. Dzięki nim zaistniał i to od kaprysów zjadaczy popcornu zależy jego przyszłość.

Dla tych, którzy myśleli, że Rubik ma coś wspólnego z muzyką klasyczną, na początek wyjaśnienie: funkcjonuje on w zupełnie innej branży i jest wytworem naszej kultury masowej - w takim stopniu jak Michał Wiśniewski, Mandaryna, Doda i inne gwiazdy Pudelka. Katarzyna Kanclerz, obecna menedżerka kompozytora, do niedawna zajęta była interesami zespołu Ich Troje, później Mandaryny. Uchodzi za jedną z najlepszych specjalistek w rozrywkowej branży, więc nic dziwnego, że w końcu zechciała współpracować z Rubikiem - bądź co bądź zawodowym muzykiem, który komponuje, gra i dyryguje. Ta samowystarczalność artysty to dla menedżera duże ułatwienie w pracy, bo pozwala skupić się wyłącznie na sprzedaży, a nie desperackich próbach doprowadzenia do powstania produktu.

Michałowi Wiśniewskiemu Rubik zabrał publiczność, popularność i honoraria. Kompozytorzy współczesnej muzyki klasycznej tymczasem mogą spać spokojnie, tudzież z zapałem oddawać się rozwijaniu swojego języka muzycznego. Im i tak nie grozi masowa popularność. Nie ona jest wszak miernikiem talentu i umiejętności.

Muzyka z automatu

Znamienne jest to, że jako wzięty kompozytor sygnału telewizyjnych "Wiadomości", opraw muzycznych wielu audycji ("7 dni świat", "Kawa czy herbata"), reklam (m.in. Poczty Polskiej), uroczystości (25-lecie "Solidarności"), widowisk (transmisje z olimpiady w Nagano) na swój sukces czekać musiał aż dziesięć lat. Nikt się w porę na nim nie poznał, choć przecież mógł zwrócić na siebie uwagę jako twórca muzyki filmowej (skomponował piosenki promujące m.in. "Zemstę", "Quo Vadis" i "Prymasa", a także ścieżki dźwiękowe do innych filmów). Kiedy otrzymał zamówienie na "Świętokrzyską Golgotę", pierwsze ze swoich "oratoriów", nawet nie myślał, że trafił na żyłę złota. A kiedy już spece od marketingu uświadomili mu, jak miło być czołowym twórcą sacro polo, odnalazł się w roli kompozytora banalnych piosenek o tematyce religijnej w monumentalnej oprawie orkiestrowej i chóralnej. Ochrzczone mianem "oratoriów" dzieła Rubika zaczęły się jawić masowej publiczności jako kompozycje z wyższej półki, choć w rzeczywistości jest to estetyka festiwalu w Sopocie z elementami muzyki filmowej. Zresztą do muzyki filmowej Rubik też nie ma ręki: jego twórczość w żadnym razie nie może się równać z najsłabszymi nawet dziełami Ennio Morricone czy Johna Williamsa.

W muzyce Rubika, bardziej nawet niż bezwstydne schlebianie niskim gustom, razi schematyzm formalny - wszystkie piosenki mają po 3-5 minut, skrojone są do możliwości percepcyjnych potencjalnego, niewyrobionego odbiorcy. Ubóstwo środków harmonicznych i instrumentacyjnych sprawia, że nic nas tu nie zaskoczy. Przeciwnie, muzyka rozwija się aż nadto poprawnie: partie wokalne kontrapunktowane są przez rzewne melodie skrzypiec, których barwa - jak czytamy w pierwszym lepszym podręczniku do instrumentacji - ładnie stapia się z obojem i fletem. Do fletu korzystnie jest czasem dodać harfę. Pozostałe instrumenty uzupełnią współbrzmienia. Nic dodać, nic ująć, patent w stu procentach sprawdzony funkcjonujący od XVIII wieku. Żaden z szanujących się kompozytorów współczesnych nie poszedłby na taką łatwiznę.

"Świętokrzyska Golgota", "Tu es Petrus", "Psałterz Wrześniowy" to w efekcie dzieła tak do siebie podobne, jakby je trzaskała jakaś maszyna, a nie żywy człowiek. Znużenie pogłębiają częstochowskie rymowanki Zbigniewa Książka pełne banalnych symboli, kostuch i synogarlic. Muzyka pisana bez poszanowania prozodii języka polskiego (złe akcenty) jeszcze bardziej wynaturza te teksty.

Twórczość nabożna

Słowo "kicz" nie każdemu jednak przyjdzie na myśl. Wspólne dzieła Rubika i Zbigniewa Książka (którzy, notabene, od niedawna ze sobą już nie współpracują) dedykowane są Janowi Pawłowi II. Imię wielkiego Polaka stało się monetą w odpustowo-jarmarcznej maskaradzie. Płacąc nią, Rubik wykpił się spod osądu ludzi nieznających oratoriów Händla czy kantat Bacha. Ale też nie czytających papieskich encyklik. Bo iluż fanów nabożnej twórczości pana Piotra zdaje sobie sprawę, o czym naprawdę nauczał Jan Paweł II? Czy wiedzą, że mają do czynienia z produktem pozbawionym choćby grama twórczej autentyczności, z bezczelnym wciskaniem kitu?

W przemówieniu skierowanym do artystów i dziennikarzy w 1980 roku Jan Paweł II mówił: "Partnerstwo między sztuką i Kościołem w odniesieniu do człowieka opiera się na tym, że i Kościół, i sztuka pragną wyzwalać człowieka ze zniewolenia i prowadzić ku posiadaniu siebie samego. Otwierają przestrzeń wolności, wolności od przymusu użycia, sukcesu za wszelka cenę, efektu, zaprogramowania i funkcjonalności". Koniunkturalizm i szablonowość Rubikowych sakrosongów, które nawet w Częstochowie się już znudziły, uprawniają do postawienia pytania: kiedy spece od monitorowania rynku masowej rozrywki każą Rubikowi zejść ze sceny. To od nich zależy jego los. W żadnym razie nie od niego samego ani nie jego muzyki.

* *

Monika Pasiecznik - krytyk muzyczny, publikuje m.in. w "Odrze", "Ruchu Muzycznym" i "Gilssandzie"

Piotr Rubik wystąpi w niedzielę w Hali Stulecia. Koncert zatytułowany "The best of, czyli najpiękniejsze utwory z oratoriów i nie tylko", rozpocznie się o godz. 18. Bilety 30, 50, 80 i 100 zł

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji