Artykuły

Brawo, chłopaki

"Królewicz i żebrak" w reż. Dariusza Wiktorowicza w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Minęło ponad 100 lat, odkąd "Królewicz i żebrak" - przygoda dwu chłopców wpisana w angielską historię i czasy Tudorów - pozostaje niezapomnianą lekturą. Mark Twain wyraziście buduje postacie, a w perypetie bohaterów zręcznie wpisuje życiowe nauki. To lekcja stylu i marzeń o lepszym świecie.

Przeniesiona na scenę (scenariusz i reżyseria Dariusz Wiktorowicz) zaświadcza jednak głównie o braku pomysłu na efektowne widowisko, trafiające do wyobraźni młodych widzów. To stary teatr - taki, na jakim wychowały się babcie dzisiejszych 10-latków.

Szczęśliwie atutem opowieści okazali się odtwórcy głównych ról. Drogą castingu wyłoniono dwie pary. Podczas sobotniej premiery swobodą i prawdą jako żebrak Tom Canty ujmował Jędrzej Gaduła-Zawratyński. Występował w niejednej reklamie, a teraz świetnie spisuje się przed widownią, przekonując do swojego ambitnego bohatera, który nie chce kraść ani prosić o datki. W królewską wyniosłość i chłopięcą ciekawość Edwarda, następcę tronu, wyposażył Julian Kacprzak. Reżyser podjął ryzykowną decyzję, by nie przebierać dorosłych aktorów, lecz wiodące role powierzyć dzieciom i nie zawiódł się.

Widowisko o chłopcach, którzy zamienili się wcieleniami, miało być bliskie musicalowi. Tymczasem choć muzyka jest (autorstwa Włodzimierza Szomańskiego), piosenki są (teksty Dariusza Czajkowskiego), to ani słowa, ani dźwięki nie zapadają w pamięć, zwłaszcza że serwowane widzom nagranie okazuje się przeraźliwą kakofonią, a nie zapisem melodii. Do tego niestety śpiewanie nie jest mocną stroną aktorskiego zespołu. Czasem wręcz w zakłopotanie wprawiają usilne próby wydobywania głosu.

Słusznie, że to, co Katarzyna Aleksander-Kmieć wpisała w sceniczną akcję, zostało nazwane w programie ruchem scenicznym, a nie choreografią, jednak o pomysłowe układy taneczne przedstawienie aż się prosi. Krańcowo odmienne światy oprawą plastyczną próbowała połączyć Elżbieta Terlikowska. Zestawienie naturalistycznej żebraczej scenerii i symboliczno-abstrakcyjnego dworu nie zostawia dobrego wrażenia.

Powszechnie znana fabuła broni się (w myśl zasady inżyniera Mamonia, że najchętniej oglądamy to, co dobrze znamy), ale sceniczny "Królewicz i żebrak" nie daje szansy na smakowanie teatru. Zgubiła się niepodważalna zasada, że dla dzieci trzeba przygotować propozycję tak samo jak dla dorosłych, tylko jeszcze lepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji