Opera. Wozzeck, biedny głupek
Opera Narodowa rozpoczyna Nowy Rok tradycyjnie: (średnio udanym) 'Strasznym dworem". Lecz przed nami premiera - już 5 stycznia - "Wozzeck" Albana Berga w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. To jedno z najbardziej wstrząsających i całkowicie wyjątkowych arcydzieł w dziejach opery, dla wielu wciąż zbyt trudne w odbiorze, choć od światowej prapremiery upłynęło właśnie... osiemdziesiąt lat! Historię Wozzecka (Woyzka) - biednego ordynansa, wynajmującego się do eksperymentów medycznych, który z zazdrości dostaje pomieszania zmysłów i morduje matkę swego dziecka - zaczerpnął kompozytor z romantycznego dramatu Buchnera.
Kinomani pamiętają zapewne porażającą kreację Klausa Kinskiego w filmie Wernera Herzoga. Sam Alban Berg swą partyturę skonstruował z form, rzadzących muzyką instrumentalną. Jest więc kilkuczęściowa suita, rapsodia, symfonia, fuga, passacaglia z wariacjami, inwencje... Libretto bez jednego zbędnego słowa i siła tej dziwnej muzyki sprawiają, że obok "Wozzecka" Berga-Buchnera nie sposób przejść obojętnie, choć trudno w jego kontekście mówić o miłym wieczorze w teatrze.