Artykuły

Homoseksualizm i prostactwo

Na początku listopada br. ukazał się w "Naszym Dzienniku" (nr 255) artykuł Temidy Stankiewicz-Podhoreckiej pt. "Bełkot słowa i gimnastyka bioder", będący recenzją przedstawienia teatralnego pt. "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" wystawionego w Teatrze Rozmaitość w Warszawie. Autorem sztuki i jej reżyserem jest Przemysław Wojcieszek. Artykuł ten przedrukowany został na portalu intemetowym e-teatr.pl.

Przedziwne były agresywne reakcje w mediach na ten materiał. Co spowodowało agresję?

Warto przypomnieć dwa jego fragmenty:

Oto pierwszy:

"Postawa Piotra przyjmowana jest z dezaprobatą. Bo też i postać bohatera narysowana jest groteskową kreską o zabarwieniu negatywnym. Tak, by można było do woli naigrywać się z niego. A już kuriozalnie wręcz rozegrano scenę, gdzie Piotr pokazuje siostrze zawieszony na szyi medalik, z którym się nie rozstaje i który jest dla niego świadectwem, że wychował się w domu katolickim, tak jak i jego siostra, o czym jej przypomina. Scena ta budzi śmiech na widowni, bo też autor, a zarazem reżyser oraz aktorzy bardzo się postarali, aby Piotr - jako to uosobienie nietolerancji, a więc oszołom - okazał się, jeśli nie świrem, to na pewno jakimś półgłupkiem biegającym po scenie, pokazującym medalik i nie zgadzającym się na to, by siostra pozostawała w lesbijskim związku z Magdą (...). Krótko mówiąc: Piotr z racji swojej przynależności do świata wartości chrześcijańskich jest tu ukazany jako przedstawiciel ciemnogrodu i co za tym idzie, jako symbol nietolerancji i homofobii".

A oto drugi:

"Zastanawiam się więc: w jakim celu wyprodukowano to całe NIC? I dlaczego wydano na to moje i innych podatników pieniądze? Bo jeśli ukazanie na scenie dewiacyjnych zachowań i patologii miałoby służyć ku przestrodze, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, choć nie pochwalam kiczu i do tego w rynsztokowym wydaniu. Ale tutaj nie ma dezaprobaty dla owej patologii i dewiacji seksualnych. Wręcz przeciwnie, jest aprobata takiego życia. Natomiast dezaprobata skierowana jest pod naszym adresem, to znaczy pod adresem społeczeństwa, które jest ponoć nietolerancyjne, bo nie akceptuje patologii, dewiacji i związków osób tej samej płci".

W pierwszym rzędzie zareagowała na ten materiał "Gazeta Wyborcza" (nr 259) piórem Romana Pawłowskiego, który w artykule pt. "Medalik" odniósł się zarazem do recenzji tej sztuki autorstwa Kaliny Zalewskiej opublikowanej na portalu Urzędu Miasta Warszawy:

"Smutno mi tylko, że medalik przesłonił istotę problemu, jaką jest posługiwanie się przemocą w imię obrony katolickich wartości. Zalewska i Stankiewicz-Podhorecka są bardziej oburzone wykorzystaniem na scenie symbolu religijnego niż postępowaniem bohatera. Rozumiem dlaczego. Otóż Piotr realizuje na skalę rodziny program moralnej odnowy podobny do tego, który zapowiadają prawicowi politycy. Tradycyjny model rodziny jest dla niego ważniejszy niż bezpieczeństwo bliskich, zamierza bowiem doprowadzić do powrotu ojca, z którym matka zerwała, ponieważ ją maltretował. Chce także, aby siostra ukrywała swój homoseksualizm, skoro już nie może się wyleczyć. Oba zamiary wprowadza siłą. Jeżeli tak ma wyglądać reforma moralności w Polsce, to wyjeżdżam do Iraku".

Powyższy cytat to wprost przykład-perełka mentalności właściwej dla środowisk, które reprezentuje "Gazeta Wyborcza" - mentalności ludzi, których nie interesuje rzeczywistość, a tylko wytworzone przez nich samych tzw. fakty medialne. Sztuka próbuje wytworzyć sztuczny, niemający nic wspólnego z rzeczywistością model katolika-przygłupa, a reprezentant "Gazety Wyborczej" uważa, że to jedyny problem, który można w związku z nią poruszać - i oburza się, że inni ten problem jako wyssany z palca ignorują. Kto powiedział, że tak właśnie ma wyglądać reforma moralności w Polsce? Powiedział to tylko reprezentujący prohomoseksualną opcję, bliski, po fachu, kolega Pawłowskiego.

Dlaczego Pawłowski chce uciekać do Iraku? Chyba tylko dlatego, że tam nie prześladują pederastów, tylko katolików. Krzyżyk na drogę, Panie Pawłowski.

A oto inna anonimowa reakcja, tym razem na portalu e-teatr.pl.

"No a tutaj czytamy, od samego początku, z grubej rury, że homoseksualizm to perwersja i że wartości chrześcijańsko-katolickie wyśmiane. Otóż Wojcieszek, choć go pan Bóg talentem literackim suto nie obdarzył, wyśmiewa raczej to, co Sławomir Shuty nazwał religijnością jasełkową, medalikową właśnie. Wiesza taki religijny chrześcijanin na ścianach święte obrazki, obwiesza Matką Boską, a kiedy spotka na swojej drodze kogoś, kto jest w jakiś sposób inny, najlepiej wbić mu w plecy nóż, bo to przecież zwierzę, a nie człowiek. Oto świat wartości chrześcijańskich! Zlinczować, zaszczuć Innego! To jest przykre, że krytyka, skądinąd wykształcona, nie wyczytuje z prostego bądź co bądź tekstu dość oczywistych kwestii. Absolutnie nie chciałabym tutaj chwalić poczynań dramaturgiczno-teatralnych Wojcieszka. Jego teksty i spektakle naprawdę są brudne, obrzydliwe i dość stereotypowe. Ale z drugiej strony, czy jeśli sami nie uczestniczymy w świecie, który on przedstawia, to czy to znaczy, że ten świat nie istnieje?".

Toż to ta sama mentalność, co poprzednio. Czy Podhorecka proponuje w swoim materiale "zlinczować, zaszczuć Innego!"? Oczywiście, że nie. Czy istnieje świat, który przedstawia Wojcieszek? Czy nie jest to po prostu tylko jego medialny model wytworzony w świadomości samych pederastów i ich promotorów?

Na każdym kroku próbuje się nam wmówić, że homoseksualizm to wielki problem w Polsce, że homoseksualistów się prześladuje, że się ich znieważa na każdym kroku, że nie daje się im należnych praw.

Krzyczą o wolności, w tym o wolności słowa, krzyczą kłamliwie, bo wciąż domagają się już nie tylko ograniczenia, ale zniesienia tej wolności w odniesieniu do tych, którzy mają inne zdanie niż oni. Stalin miał podobny pogląd na wolność. W jego państwie wolno było wszystko, byle tylko wyrażało to jego opinię i jego wolę.

Pederaści i ich zwolennicy domagają się dziś ewidentnie, choć nie wprost, prześladowania katolików czy wręcz likwidacji katolicyzmu. Jakże inaczej bowiem rozumieć ich żądania. Czyżby nie wiedzieli, co jest napisane w Piśmie Świętym i jaka jest w związku z tym niezmienna nauka katolicka na temat homoseksualizmu. Czy nie wiedzą, że katolik to ktoś, kto uznaje homoseksualizm za zboczenie i grzech?

Czy ten pogląd jest równoznaczny z prześladowaniem?

Moi drodzy, my was bardzo kochamy, tak jak kochamy wszystkich innych chorych, zagubionych, grzeszących, upadających, nieszczęśliwych. I zrobimy wszystko, by pomóc wam w dojściu do zdrowia. Do niczego nie będziemy was zmuszać. Wy jednak też nie zmuszajcie nas do tego, byśmy to, co uznajemy za wielkie zło, za straszną chorobę, za obrzydliwość, akceptowali.

Nie dajmy się zwariować. Pamiętajmy o tym, co mówią o homoseksualizmie najbardziej nawet przyjazne homoseksualistom podręczniki dobrego wychowania. Zacytujmy jeden z nich: "Homoseksualiści (...) traktowani są tak jak inni - pod warunkiem, że przestrzegają reguł dobrego wychowania i przyzwoitości, obowiązującej wszystkich ludzi, bez względu na seksualne preferencje. Przesadnie wylewne okazywanie sobie uczuć w miejscach publicznych, niepotrzebne podkreślanie własnej odrębności, zwracanie uwagi wyzywającym strojem czy nienaturalnym zachowaniem było, jest i będzie uchodziło za niestosowne". (M.A. Brzozowski, R. Wysocki, ABC dobrych manier, MUZA SA, Warszawa 2003, s. 65-66).

Kochamy was, ale to nie oznacza, że możecie nasze życie nasycać prostactwem i wulgarnością, że możecie nam narzucać swoje wartości i punkty widzenia. Odrobina kultury i dobrego smaku jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji