Artykuły

Szaleństwa i metody

"Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w reż. Michała Kotańskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Krzysztof Pierzchlewski w Głosie Wielkopolskim.

Sztuki Petra Zelenki utrzymują się w repertuarach polskich teatrów wystarczająco długo, aby ocenić, że ich język i konstrukcja podoba się naszym widzom. Uprawniona jest także opinia, że są one dla nas atrakcyjne, ponieważ poruszają tematy rzadko goszczące w polskiej dramaturgii, traktowane przez nią powierzchownie lub też na odwrót - ze śmiertelną powagą. Tak też jest w przypadku premiery "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w kaliskim Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego, która odbyła się 10 listopada. Przedstawienie można oglądać także od jutra do 18 listopada.

Zachowania i emocje łączące czy raczej dzielące bohaterów powstałych przed sześcioma laty "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" są dziwne tylko na pozór. To przecież odbite w krzywym zwierciadle dobrze nam znane uczucia: głodu miłości, obrzydzenia małżeńską rutyną, niemożności porozumienia, strachu przed samotnością. O tych wszystkich sprawach można mówić na różne sposoby, także prześmiewczo i z dystansem wobec siebie. Czech to potrafi!

Kaliska premiera to dziesiąta inscenizacja tej tragikomedii w naszym kraju. Michał Kotański, reżyser młody, o zaledwie 4-letnim stażu, dokonał jej z pełnym szacunkiem dla tekstu, bez niepotrzebnych skreśleń i uzupełnień. Przedstawienie trwa zatem - wliczając w to 15-minutową przerwę - trzy godziny.

Zabawny pure nonsense w dialogach na pewno nie wystarczyłyby do utrzymania uwagi widza przez tak długi czas, gdyby nie dobra gra aktorów, a zwłaszcza Michała Wierzbickiego (Piotr) i Zbigniewa Antoniewicza (Mucha), którzy są obecni na scenie najczęściej. Godzi się odnotować

także znakomitą dyspozycję kluczowego dla sztuki duetu: Lech Wierzbowski (Ojciec) -Bożena Remelska (Matka).

Scenografia Piotra Walickiego nie od razu się podoba. To tylko płaskie białe ściany i drzwi, jak w socjalistycznych blokach, za to w liczbie spotykanej zazwyczaj w farsach. Później jednak pudło sceny wypełniają rekwizyty, w tym nadrealna, poruszająca się horyzontalnie winda. Ta sama dekoracja

świetnie sprawdza się w chwili, gdy na tle szalejących płomieni cała żeńska obsada wije się w paroksyzmach rockowego tańca.

Choreografia w opracowaniu Piotra Szatarskiego wywiera jeszcze lepsze wrażenie w jednej z audiowizualnych projekcji, gdzie w rolę tancerki wcieliła się Julia Mach. Z kolei sprokurowana komputerowo muzyka Ksawerego Szlenkiera zdaje się precyzyjnie współgrać z intencjami reżysera. Nie brakuje w niej pastiszu i zabawnych cytatów, nie brakuje też drapieżności.

"Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w wersji zaproponowanej przez Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu, to udane przedstawienie, które godzi się polecić nie tylko miejscowej publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji