Artykuły

Katowice. Trzy dni mistrza czarnego humoru

Największa wystawa Rolanda Topora ostatnich lat w Europie? Nie w Paryżu czy Berlinie, ale w Katowicach. - Ojciec byłby wzruszony - twierdzi Nicolas Topor, syn artysty i jeden z wielu gości trzech dni z Toporem na Festiwalu Ars Cameralis

Kilkadziesiąt grafik, wybór plakatów dla teatru w Monachium i garść świetnych rysunków [na zdjęciu] - wystawa "Oblicza Rolanda Topora" w Rondzie Sztuki to wyjątkowa okazja, żeby dobrze poznać sztukę paryskiego mistrza czarnego humoru. Zresztą nigdzie w Polsce nie celebrowano tak przypadającej w tym roku dziesiątej rocznicy jego śmierci. Na Festiwalu Ars Cameralis oglądaliśmy zaś jego filmy animowane, spektakle oparte o jego sztuki, a nawet słuchaliśmy piosenek, które sam napisał.

- Rzadko zdarza się, żeby w jednym miejscu spotkało się tyle osób noszących w swoich sercach Rolanda Topora - powiedziała na otwarciu wystawy Marie Binet, jego ostatnia partnerka.

Bo rzeczywiście Katowice stały się stolicą Toporlandu z jego najwybitniejszymi obywatelami - synem Nicolasem, Binet, tłumaczką i znawczynią jego sztuki Agnieszką Taborską czy przyjacielem i pieśniarzem Pasquale'em d'Inca. Tę ojczyznę absurdu zasiedliła w końcu publiczność, wśród której nie brakowało prawdziwych fanów Topora.

- Topor twierdził, że są dwa rodzaje artystów. Ci, którzy zajmują się sztuką dla szerokiej publiczności, i ci, którzy tworzą bardzo własną sztukę, licząc na archipelagi, które go zrozumieją. On tworzył dla tych archipelagów i okazuje się, że jest ich dużo - twierdziła Taborska, dla której wystawa w Rondzie Sztuki jest drugim co do wielkości przeglądem twórczości Topora, które widziała.

Więcej grafik było kilka lat temu pokazywanych w Strasburgu. Ale Katowice też mają się czym pochwalić. Z kolekcji Binet przyjechały linoryty Topora. Proste, niemal symboliczne, zawierają samą esencję toporowskiej filozofii. Obłaskawiał w nich śmierć, przedstawiał życie jako wieczną emigrację, kpił z obłudy, bezwartościowej sztuki, w końcu epatował tym, co najbardziej kojarzyło mu się z życiem: seksem, ale i odchodami. Bo na katowickiej wystawie znajdziemy takiego Topora, jakiego najbardziej lubimy - odważnego i bezkompromisowego. Jeden z rysunków - "Spis treści" z 1978 roku - przedstawia kilkadziesiąt sposobów defekacji.

Obrzydliwe? Nie, jeśli się rozumie, że dla Topora, który zawsze bał się śmierci, największym jej zaprzeczeniem było właśnie gówno. - Jego obrazy są bardzo bezpośrednie. Mogą czasami szokować, ale w rezultacie pozostawiają w odbiorcy prawdziwe, autentyczne i bardzo ludzkie doznania - tłumaczył Nicolas Topor.

Z drugiej strony jednak sztuka Topora to festiwal celnych aluzji, ukrytych znaczeń i puszczania do widza oka. Na jednym z plakatów stworzonych dla teatru Kammerspiele w Monachium pies obcina sobie nożem ogon. - Roland stworzył go na przerwę wakacyjną, kiedy, jak mówią Niemcy, "nie ma ogonka" do kas, czyli teatr jest zamknięty - tłumaczyła Binet. Dla podkreślenia, że o teatr chodzi, Topor domalował psu dramatyczną maskę.

- Ojciec na pewno byłby zadowolony z tej wystawy, ponieważ niezmiernie kochał Polskę. Cenił każdą okazję, gdy mógł tutaj przyjechać i pokazać swoje prace. Często opowiadał mi o wspaniałym przyjęciu, jakie go w Polsce spotykało - twierdził Nicolas. I choć już go zabrakło wśród nas, wciąż może liczyć na gorące przyjęcie na śląskim archipelagu.

Wystawa potrwa do 2 grudnia. Wstęp wolny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji