Artykuły

Kampowa przeróbka Eurypidesa

Żywiołem Antoniny Grzegorzewskiej zdaje się raczej język niż rozwiązania dramaturgiczne. Kwestie formułowane są ostro lub z zamierzoną (?) egzaltacją, czasem wulgarnie, efekt wybrzmiewa na zderzeniu wysokiego z niskim, zdarzają się rymy w hiphopowym stylu - o sztuce Antoniny Grzegorzewskiej "Ifigenia" pisze Justyna Jaworska w Dialogu.

Kampowa przeróbka Eurypidesa. Klątwa wisi nad domem Atrydów. Agamemnon i Menelaos siedzą w obozie wojskowym w Aulidzie i piją przy niesprzyjających wiatrach, złorzecząc niewiernej Helenie, a Klitajmestra z nastoletnią Ifigenią czekają w domu. Ifigenia przeżywa niepokoje wieku dorastania, kłóci się z matką i nie chce jeść. Z apatii wyrywa ją dopiero telefon od ojca: ma pakować walizki i przybywać do Aulidy, gdzie szykuje się jej ślub z nieznanym wielbicielem, Achillesem. Podobno zakochał się na podstawie zdjęcia. Wiadomo oczywiście, że to podstęp. Agamemnon, który w swoich imperialnych zapędach przypomina nieco prezydenta Busha, przyrzekł córkę w ofierze Artemidzie, a od tej ofiary zależy jego powodzenie militarne i losy Hellady. Jak się okazuje, podstawiony w roli narzeczonego Achilles nie jest zainteresowany nie tylko ślubem, ale nawet wojskiem. Absorbuje go jego chłopak Patrokles, tancerz, z którym wspólnie wychowują pieska (wystrojonego w psią tunikę) oraz paradują na paradach: "Bankiet odwołany. Masakra w Troi, idziemy do klubu". Tymczasem Klitajmestra z mieszczańskim zapałem obmyśla wesele: "Wózek Orestesa trzeba ubrać w baloniki".

Do tego momentu sztuka jest zabawna, łącznie z parodiującą brutalizm partią rogacza, czyli kwestiami wściekłego z zazdrości o Helenę Menelaosa. Jednak scena rozpaczy Ifigenii rozegrana przed fałszywym kandydatem na męża, jej zawiedziona miłość i upokorzona duma to już koncert histerii na samej krawędzi komizmu. Dziewczyna zaklina Achillesa niczym kapłanka Sarah Kane: "Reanimuj mnie, póki żyję. [] Nie puszczę cię. Jesteś ciepły, trawisz obiad, ubranie ci pachnie świeżym praniem. Jesteś człowiekiem, a ja to hybryda plątaniny włosów, potu, dziąseł i dziurawych rajstop". Potem napięcie dramatyczne rośnie. Klitajmestra spotyka w parku Medeę, z którą sprzymierza się w pełnej nienawiści tyradzie przeciw mężczyznom, a Ifigenia podejmuje daremną próbę ucieczki. Jak wiadomo, nie udaje jej się ujść spod noża, zresztą u Eurypidesa dziewczyna przyjmuje swój los z heroizmem, bo tak została wychowana. U Antoniny Grzegorzewskiej ten heroizm nabiera ironicznego wydźwięku, jest wręcz subwersywny. Sztukę wieńczy długi, patetyczny monolog tytułowej bohaterki, która poświęca się nie tyle dla Hellady, ile dla scalenia rodziny: "Zaczniecie zgodnie chodzić na mój grób []. Orestes pójdzie do przedszkola mojego imienia, a ty, matko, poczniesz inną córkę, z którą równie miło będzie ci mijał czas na malowaniu jajek i wiązaniu kokard. Ojcze - życzę ci, żebyś podbił Troję".

Właśnie postać ojca - nieobecnego, okrutnego, przeznaczonego do wyższych zadań, wiecznie sprawiajacego zawód - buduje oś dramatu. Ifigenia histeryzuje, bo widzi, że w męskim świecie jest jedynie kartą przetargową. Budzi litość i trwogę jako ofiara - polityki, patriarchatu, ale przede wszystkim własnych demonów.

Antonina Grzegorzewska [na zdjęciu] (ur. 1977, studia malarskie na warszawskiej ASP) zadebiutowała na początku 2005 roku w Teatrze Narodowym monologiem "On", współtworzącym spektakl "On. Drugi powrót Odysa", ostatnie przedstawienie w reżyserii ojca, Jerzego Grzegorzewskiego. Drukowaliśmy też jej monodram Zapnij się, ze skrótami (10/2006). Wariacja na kanwie "Ifigenii w Aulidzie" nawiązuje do dotychczasowych dokonań autorki przez swój ironiczny, a zarazem poetycki i bardzo osobisty ton. Żywiołem Antoniny Grzegorzewskiej zdaje się raczej język niż rozwiązania dramaturgiczne. Kwestie formułowane są ostro lub z zamierzoną (?) egzaltacją, czasem wulgarnie, efekt wybrzmiewa na zderzeniu wysokiego z niskim, zdarzają się rymy w hiphopowym stylu. Mit działa tu wyraźnie psychoterapeutycznie, służy przede wszystkim wypowiedzeniu toksycznych relacji z rodzicami, choć sama autorka określa swój tekst jako "rentgen", którego "diagnoza nie rozpoczyna żadnej terapii". Deklaruje ponadto: "W proteście wobec wywyższaniu się w rejony wielkiej sztuki lubię wisielców na klamkach, fekaliczne mięso ludzkiej rozpaczy i wariatów, którzy uderzają głowami o ścianę i zrywają się od stołu przy proszonym obiedzie". Ifigenię przygotowuje Laboratorium Teatru Narodowego w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji