Artykuły

Plemnik utonął w chaosie

"Wyścig spermy" w reż. Macieja Kowalewskiego w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Paulina Sygnatowicz w Życiu Warszawy.

W pierwszym starciu ze sceną Na Woli Maciej Kowalewski przegrywa. Ale będzie dalej walczył o społeczno-polityczny teatr, który nie boi się łamać narodowego tabu.

Kontrowersje wokół spektaklu autorstwa i w reżyserii nowego dyrektora teatru Na Woli, twórcy "Miss HIV" i "Bomby", wywołał już sam tytuł. Autor zapewniał jednak, że chce jedynie zwrócić uwagę, że rzecz tak naturalną jak prokreacja, która jest ciągle tematem tabu.

Publiczność sceny przy ul. Kasprzaka może jednak z "Wyścigiem spermy" mieć problem. Zwłaszcza kiedy zobaczy, jak Kowalewski żongluje symbolami narodowymi, w tym postacią Jana Pawła II, i jak niewiele z tej żonglerki wynika. Spektakl, choć aktorsko znakomity, dramaturgicznie wodzi widza na pogubienie. Ewidentnie autor za dużo rzeczy chciał przekazać, tonąc w gąszczu pytań i niedopowiedzeń.

Rzecz rozpoczyna się w konwencji reality show, w którym udział bierze także publiczność, grając samą siebie. Zasady są proste. Sześciu mężczyzn (niektórzy mają niepokojąco znajome nazwiska: Husajn czy Hitler) różnej narodowości, o odmiennych przekonaniach religijnych, a nawet innej orientacji seksualnej oddaje spermę, która wędruje do komórki jajowej. Wygrywa ten, którego plemniki jako pierwsze dotrą do celu. Nagrodą jest dziecko. Jury stawia przed zawodnikami dodatkowe zadanie: wspomnienie myśli Jana Pawła II. Z całej narosłej wokół tego gadaniny można wyciągnąć niejasny wniosek - zbyt łatwo używamy autorytetów do załatwiania własnych interesów.

W drugiej, jeszcze słabszej części, oglądamy plemniki, które najpierw wyzywają się od żydów i pedałów (aluzja do tolerancji według Polaka), a następnie licytują, kto przenosi lepszy materiał genetyczny. W trzeciej, wolnej od polityki, i najciekawszej części plemniki dobijają się do komórki jajowej należącej do niemłodej już prowadzącej program kobiety. To jej ostatnia szansa na urodzenie dziecka. Wszystkich poprzednich nie wykorzystała, usuwając kolejne ciąże (piąte: "nie zabijaj" pada z jej ust na początku programu).

Spektakl kończy się powstaniem nowego życia. Brakuje tu jednak spointowania wcześniej podjętych wątków: kwestii zbrodni popełnianych w imię religii, pytań o Boga i problemu autorytetów.

Dyrektor Kowalewski zapowiada, że jego teatr będzie otwarty na nową publiczność, która nie boi się dyskusji na trudne tematy. - W naszym teatrze będziemy mówić rzeczy bolesne, ale zawsze uczciwie. Będziemy podejmować tematy polityczne i społeczne, oczywiście metaforyzując je - mówił na spotkaniu poprzedzającym premierę.

Trudno jednak mówić o dobrym początku - spektakl został tak naszpikowany metaforami i ważnymi tematami, że w rezultacie powstał intelektualny chaos, w którym trudno się odnaleźć.

Jednak Kowalewski zapowiedział, że bardziej od teatru autorskiego interesuje go placówka impresaryjna, więc jest szansa, że jako dyrektor, a nie dramaturg czy reżyser, otworzy drzwi dla lepszych pomysłów.

Jednym z nich jest zaproszenie legnickiego Teatru im. H. Modrzejewskiej, który pokaże "Osobistego Jezusa" Przemysława Wojcieszka.

Na zdjęciu: scena z próby "Wyścigu spermy" w Teatrze Na Woli w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji