Artykuły

Trudno zagrać plemnik

- Chcieliśmy wykupić reklamę na autobusach, ale MZA się nie zgodziło. Tłumaczyli, że taki tytuł obraża moralność pasażerów - o przygotowaniach do spektakl "Wyścig spermy w Teatrze Na Woli w Warszawie, mówił reżyser Maciej Kowalewski na spotkaniu w Gazeta Cafe.

Premiera "Wyścigu spermy" Macieja Kowalewskiego w reżyserii autora już w sobotę 10 listopada w Teatrze Na Woli. O kulisach powstawania przedstawienia i nowej roli Teatru Na Woli we wtorek (6 listopada) w naszej redakcyjnej klubokawiarni w cyklu "Teatr w Gazeta Cafe" rozmawiali Maciej Kowalewski oraz aktorzy Rafał Maćkowiak i Rafał Mohr. Spotkanie prowadził Remigiusz Grzela, kierownik literacki Teatru Na Woli. Oto fragmenty.

Remigiusz Grzela: Z czego wziął się Maciej Kowalewski?

Maciej Kowalewski: Skąd się wziąłem? Nie rozumiem. A, oczywiście, z miłości moich rodziców Janiny i Bolesława, a konkretnie stało się to w momencie, kiedy plemnik Bolesława połączył się z komórką jajową Janiny. I jestem.

No właśnie. Nie rozumiem, skąd kontrowersje wokół tytułu "Wyścig spermy". Z jakimi reakcjami się zetknąłeś?

Maciej Kowalewski: Reakcje są rzeczywiście bardzo różne. Np. chcieliśmy wykupić reklamę na autobusach, ale MZA się nie zgodziło. Tłumaczyli, że taki tytuł obraża moralność pasażerów.

Jesteś nowym dyrektorem Teatru Na Woli - sceny stworzonej przez Tadeusza Łomnickiego. Obejmując dyrekcję, zacząłeś promować hasło: "Wolna Wola".

Maciej Kowalewski: Hasło "Wolna Wola" wymyśliła moja żona, przywłaszczyłem je sobie, bo wydało mi się bardzo adekwatne do tego, co nas interesuje. Wszyscy mamy taki boski instrument, jakim jest wolna wola, korzystajmy więc z niego. W naszym teatrze będziemy mówić rzeczy bolesne, ale zawsze uczciwie.

Będziemy podejmować tematy polityczne i społeczne, oczywiście metaforyzując je. Nie będzie to teatr publicystyczny, bo od tego są media. Myślę, że siłą takiego teatru powinna być właśnie metafora, która pozwala na uogólnienie jakiegoś zjawiska, zespołu zjawisk, historii ludzi zanurzonych w polityce. Chcę mówić prawdę, opowiadać o tym, co czuję w głębi serca.

Tadeusz Łomnicki, jak napisała Maria Bojarska w swojej książce "Król Lear nie żyje", uważał, że widz przychodzi do teatru, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie samym, poczuć prawdę, jakąś część prawdy o swoim losie, o własnym charakterze, o świecie. I wierzył, że jako aktor ma prawo, obowiązek i przywilej tworzenia takiego teatru, w którym przedstawienie byłoby czymś więcej niż udawaniem, błaznowaniem i popisem. Czy takie deklaracje założyciela tego teatru są ci bliskie?

Maciej Kowalewski: Absolutnie się pod nimi podpisuję. Teatr, który chcę robić, nie jest czystą rozrywką, ma być wyrazisty, ma dzielić się problemami z publicznością. Oczywiście nie oznacza to, że w Teatrze Na Woli będzie tylko smutek, cięcie żył i ból egzystencji. Teatr powinien nieść ze sobą sprawy, które choć na chwilę wybijają człowieka z codzienności i zmuszają do głębszego zastanowienia się nad sobą, nad światem, nad konkretnymi problemami. Teatr powinien być kołem ratunkowym rzuconym do ludzi, żeby nie zalała nas popkultura. To jest jedno z niewielu mediów, które jest wyjątkowe, bo nie do skopiowania.

O jakich sprawach i problemach jest "Wyścig spermy"?

Rafał Maćkowiak: Aktorom trudno jest tłumaczyć, o czym jest sztuka, w której gramy. Przynajmniej ja mam zawsze taki problem. Staję się bowiem postacią, częścią przedstawienia.

Pytanie do Rafała Mohra: jaką grasz rolę?

Rafał Mohr: Gram dwie role. Pierwsza z nich to Abdul Alibaba Nowak-Husein, pół-Polak, pół-Irakijczyk, a druga to jego plemnik.

Maciej Kowalewski: Może tego nie zdradzajmy przed premierą?

Rafał Mohr: Ale ja już o tym powiedziałem przed chwilą do kamer?

Maciej Kowalewski: Trudno, mówimy.

Rafał Mohr (śmiejąc się): Tak, gramy z kolegami plemniki.... Przyznam, że trudno jest grać plemnik. Z filmów biologicznych zapamiętujemy przede wszystkim, że plemniki są niezwykle ruchliwe. My nawet na scenie poruszamy się podobnie... Ale nie chciałbym nic więcej zdradzać.

Rafał Maćkowiak: Gram Koreańczyka, Kim Dzong Huia oraz... jego plemnik. Dla mnie ta sztuka jest wariacją, wyobrażeniem sytuacji nosicieli i ich plemników w świecie, który opanowany jest przez religię. To sztuka o napięciach między ludźmi, między społeczeństwami. A jak sobie radzą w tym nasze plemniki, na których ciąży odpowiedzialność prokreacji? Hm... Mam nadzieję, że to będzie wesoła wariacja na ten temat. Natomiast tak naprawdę najwięcej może powiedzieć o sztuce Maciek. On ją napisał, reżyseruje i do tego jest dyrektorem teatru, który ją wystawia.

Rafał Mohr: Moja postać używa cytatu z Encykliki Papieskiej. Pomyślałem, jak to dobrze, że Maciek posłużył się tym cytatem. Przecież wiele osób, polityków zwłaszcza, chociażby w ostatniej kampanii wyborczej, używa cytatów religijnych odnoszących się do Boga, żeby osiągnąć swój cel. A to cel czysto materialny, ludzki, który nie ma nic wspólnego z Bogiem, z religią czy ze sprawami wyższymi.

Może przyjdzie na naszą sztukę ktoś ze świata polityki i zastanowi się nad tym, co mówi do kamer i co przekazuje innym...

Rafał Maćkowiak (ironicznie): Na pewno przyjdą i się zastanowią. Masz to jak w banku.

Rafał Mohr: Życzyłbym tego sobie, a szczególnie im.

Rafał Mohr zadał bardzo ważne pytanie o używanie postaci papieża. No właśnie, dlaczego używać imienia i myśli papieża w sztuce teatralnej?

Maciej Kowalewski: Pokazuję, w jaki sposób postać papieża jest wykorzystywana. Wystarczy zacytować jego myśl, żeby poczuć się świętym, załatwić swoje sprawy. Jest we mnie niezgoda na to. Chcę pokazać ten mechanizm. A wracając do pytania o treść sztuki, no trudno, skoro tajemnica wydała się na trzy dni przed spektaklem... Mimo to będę się wykręcał od odpowiedzi. Mogę powiedzieć tylko, że "Wyścig spermy" jest spektaklem o nadziei. I im bliżej finału, tym jest radośniej. Im bliżej poczęcia tym radośniej. Tak bym to ujął.

Przed premierą "Miss HIV", innej sztuki, którą napisałeś i reżyserowałeś, mówiłeś: "Jestem bardzo rozedrgany emocjonalnie, na każdej próbie używałem paczkę chusteczek, wzruszałem się. Staram się to ukrywać przed aktorami, bo chyba nic gorszego niż płaczący reżyser".

I pytanie do aktorów: jaki jest reżyser na próbach i co ukrywa przed aktorami?

Rafał Maćkowiak: Maciek teraz nie płacze na próbach, jest spokojnym człowiekiem, opanowanym. Życzę sobie takich reżyserów we współpracy. Nie pamiętam, żeby używał chusteczek.

Maciej, rzeczywiście płakałeś przed premierą "Miss HIV"?

Maciej Kowalewski: Zdarzało się. Tak mam. Zwłaszcza gdy w czasie prób zdarzają się wzruszające momenty. Ale uważam, że to nawet dobrze, bo skoro działa na moje emocje, to być może będzie działało podobnie na emocje widzów.

W wywiadach po każdej premierze mówisz o własnym wzruszeniu. Podobno kiedy czytałeś swojej byłej dziewczynie w McDonaldzie tekst "Ballady o Zakaczawiu", której jesteś współautorem, też się popłakałeś.

Maciej Kowalewski: Teraz wyjdę na płaczącego... Ja się też śmieję na próbach, naprawdę.

Rafał Mohr: Tak, przy "Wyścigu spermy" Maciek się śmieje.

Na zdjęciu: scena z próby "Wyścigu spermy" w Teatrze Na Woli w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji