Artykuły

Nadzieja w namiętności

"Sinobrody - nadzieja kobiet" w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze (bnt) w Kurierze Szczecińskim.

Jeśli Henryk, tytułowy bohater sztuki berlińskiej dramatopisarki Dei Loher Sinobrody - nadzieja kobiet, jest typowym dzisiejszym mężczyzną, to los kobiet musi być nie do pozazdroszczenia. Ale gorzej jeszcze, jeśli jest on współczesnym Sinobrodym, projekcją kobiecych marzeń. Może jednak sztuka Dei Loher, pierwsza premiera Teatru Współczesnego w nowym sezonie, to groteska na współczesność?

Choć na początku jedyną jego namiętnością (tak mu się zdaje) są lody, to jednak Sinobrody w nim też jest. Budzi go Julia, siedemnastolatka, która poślubia bezwolnego Henryka i umiera, zostawiając go na pastwę żądz. Henryk wędruje więc przez świat (świetna scenografia Beaty Nyczaj), gdzie spotykają go kobiety. Sądzą, że on spełni ich pragnienia. Nieszczęsny sprzedawca butów je zabija

Sinobrody, jakiego pamięta się zbaśni, to pan wspaniałego zamku. Żeni się kilkanaście razy i uśmierca każdą ze swoich żon, gdy tylko odkryje, że są ponad miarę ciekawe. W końcu, jak to w baśni, musi być ukarany. Gdy jego ostatnia żona (też ciekawska), modli się przed śmiercią, jej bracia go mordują.

Ale w Sinobrodym niektórzy widzą też metaforę człowieczych pragnień

i namiętności, które im bardziej niezaspokojone (albo też: im bardziej zaspokajane), tym bardziej mogą ludzi wchłaniać, a nawet unicestwiać. Bo Sinobrody skrywa się ponoć w każdym człowieku, jako władca namiętności. Biedny ten, kto wypuści go na zupełną swobodę. Sinobrody może też być metaforą naszej cywilizacji. Niektórzy powiadają, że głównym jej motorem dziś, w świecie konsumpcji, jest nuda (słowo to często pojawia się u Dei Locher). A to dlatego, że współczesny człowiek Zachodu, uciekając od nudy, koi dokuczliwość namiętności ekstazą szybkich przeżyć, które kultura masowa podsuwa mu coraz obficiej. Człowiek uruchomił pęd zaspokajania pragnień. Sinobrody to właśnie ów pęd. Kto raz mu uległ, ten się z niego nie wyrwie.

Co z tych idei jest na scenie Współczesnego? Głównym bohaterem jest Henryk (Robert Gondek), sprzedawca kobiecych butów i znudzony ekspert od kobiecych nóg, a więc nieudacznik.

Zdaje się, że reżyser (Rafał Sabara) ograniczył tekst Dei Loher do problemu namiętności, jakie ujawniają się w czasie spotkań Henryka z siedmioma typami kobiet: Julią, Anną, Ewą, Judytą, ale też Tanią prostytutką i Krystyną, która w desperacji rzuca dom, żeby coś jeszcze w życiu przeżyć. Z różną siłą zagrane są te role. Julia (Joanna Kupińska), jako że kończy lat 17, może być tylko wdzięczna (i jest). Z humorystycznym dystansem seks-profesjonalistkę Tanię gra Beata Zygarlicka, celnie wydobywa humor tekstu Magdalena Myszkiewicz (Judyta).Wampa gra Ewa Sobiech, kobietę niewidomą (jak wyrocznia) - Grażyna Madej.

Sensy ważne dla wymowy sztuki dopowiada scenografia. W ostatniej scenie wędrówki Henryka symbolicznie, we wcieleniu niewidomej kobiety-wyroczni, wraca Julia. Sinobrody, przeciwnie niż w baśni, nie ginie. Koło jego wędrówki się zamyka, co znaczy, że jest wieczny. Nie jako morderca, ale jako potrzeba namiętności. Szkoda, że Rafał Sabara sprowadził sens sztuki Dei Loher przede wszystkim do spraw damsko-męskich. Kogo one interesują, ten znajdzie w tym spektaklu wiele dla siebie

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji