Artykuły

Żar... wystudzony

"Żar" w reż. Edwarda Wojtaszka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Najsłynniejsza i najpopularniejsz powieść Sandora Máraiego jednych zachwyca, drugich odpycha. I choć scenicznej adaptacji dokonał sam Christopher Hampton, to jednak szeleści papierem. Może nie dlatego, że bohaterowie są niewiarygodni. Przeciwnie, dawni przyjaciele z armii, którzy spotykają się po 40 z górą latach, aby roztrząsać powody raptownego rozstania, to na pozór świetny materiał do psychodramy. Aktorom daje to szansę pokazu zawodowej maestrii, budowania napięcia z niuansów. A że spektakl pokazywany jest zaledwie 40 widzom naraz w saloniku, na jaki przerobiono górną palarnię w Narodowym, widzowie stają się bez mała uczestnikami tego osobliwego spotkania. Cóż z tego, skoro trudno w to wszystko uwierzyć, trudno ulec spopielałym uczuciom i poddać się subtelnej grze z pamięcią i skrywaną namiętnością. Palą się naftowe lampy, kroki na korytarzu odbijają się echem, aktorzy grają na wyciągnięcie ręki, a jednak czuje się jakiś fałszywy ton. To chyba staroświecczyzna tego tekstu, tego konfliktu, tej sprawy, która nie może wzbudzić emocji. Pozostaje szacunek dla wyśmienitych aktorów: Danuty Szaflarskiej, Ignacego Gogolewskiego i Zbigniewa Zapasiewicza i poczucie, że to, o czym mówią, nic nas nie obchodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji