Artykuły

Stella, Lillian, Janie, Roxie

TAMARA ARCIUCH-SZYC, aktorka Teatru Wybrzeże, zagrała pannę młodą, Kasię, w nagrodzonym na gdyńskim festiwalu filmie "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego. Kim jest polska Sharone Stone? - zastanawia się Gazeta Wyborcza-Trójmiasto.

"Stella. Lillian. Janie. Roxie. Tamara. Nie myślę o niej jako o jednej kobiecie, ale jak o wielu różnych ukrytych w ciele jednej. Zastanawiam się, co kryje się za każdym z tych imion. Stella musi być mroczna, Roxie - frywolna, Lillian - szalona. A Tamara?

Sen o Tamarze

Jak pisać o kobiecie, która wcieliła się już w tyle innych kobiet, a kryje ich w sobie jeszcze więcej? Nie będę nawet próbował zrozumieć Tamary Arciuch-Szyc jako jednej osoby. Chcę, by pozostała nieuchwytna, by miała wiele fascynujących twarzy.

Ucieczka ze Skierniewic

Znalezienie Skierniewic na mapie zabiera mi trochę czasu. Są, wciśnięte między Warszawę a Łódź. 35 tysięcy mieszkańców. Miasto? Miasteczko? Tamara urodziła się tam w 1975 roku. Jej pierwsza rola? Wraz z gromadą uczniów grała tłum podczas akademii ku czci Konstytucji 3 maja. Wyrecytowała wierszyk. Zatańczyła poloneza. Jej rola nie przeszła do historii szkoły, nie wpisano jej do kroniki liceum, żaden z nauczycieli nie powiedział: o, z niej to chyba będzie aktorka.

Bo nie miała być żadną aktorką. Nawet jej to do głowy nie przyszło. Wiedziała jedynie, że wszystko tylko nie jej miasto rodzinne.

- Zostać w Skierniewicach? - Arciuch-Szyc błyskawicznie próbuje przeżyć w głowie alternatywny życiorys. - Nie! To była porażająca perspektywa. Ani jednej szkoły wyższej, mimo że było to miasto wojewódzkie. Mogłam tylko wyjść za mąż i w wieku 18 lat zostać panią domu. Średnio nęcąca wizja...

Uciec! Uciec! Uciec!

Matura. Wyjazd do Trójmiasta. Tamara oblewa egzamin do gdańskiej ASP. Wyłożyła się na rysunku technicznym, który zawsze był jej słabszą stroną. Przechodziła obok Teatru Muzycznego w Gdyni. - A może tu? - pomyślała Tamara.

Swoje nazwisko na liście przyjętych czytała parokrotnie, od lewej do prawej i od prawej do lewej. Raz i jeszcze raz. Potem poprosiła szkolną sekretarkę, żeby potwierdziła.

Szkoła aktorska to dla osoby wrażliwej i wstydliwej piekło. Nie ma miejsca na zahamowania czy krygowanie się. Trzeba tarzać się po podłodze, udając ścierkę, albo krzyczeć wniebogłosy niby ranne zwierzę. W czasie zajęć ktoś podchodzi do ciebie, patrzy ci prosto w oczy i szyderczo wymawia twoje imię, a ty nie możesz mrugnąć powieką. Do tego profesorowie, nie przebierając w słowach: - Panuj nad twarzą! - krzyczą. - Wyglądasz, jakbyś była obrażona, a przecież nie masz być obrażona!!!

- Albo mówią ci, że źle płaczesz - mówi aktorka. - Ty sobie wypruwasz flaki, a tu takie zarzuty. Wtedy trzeba sobie powiedzieć, że ciało to twój warsztat pracy. Profesor ASP może mieć uwagi do twojej kreski, a reżyser do mimiki twojej twarzy. Nie można tego odbierać osobiście.

To nie koniec kłopotów. Jest jeszcze głos. Tamara miała problemy z tzw. seplenem. Profesorka słyszała, że mówi sssłucham, ssssłowo czy sssekssss. - Chodziłam z nitką w zębach - wspomina Arciuch-Szyc. - Do tego zarzut, że zjadam samogłoski. Po dwóch latach ciężkich ćwiczeń pozbyłam się tego.

Dziś zostawia swoją dykcję w banku głosów. To takie miejsce, gdzie składuje się nagrane na taśmę głosy czytające np. fenomenalny puder rozświetli twoją twarz. Potem do takiego banku zgłasza się firma nagrywająca reklamę.

Arciuch-Szyc uważa, że jeżeli aktor zdecyduje się już zagrać w reklamie, to musi to zrobić najlepiej, jak umie. - Kolega, mówi eee, wiesz, tylko kasę zarabiam i próbuje się przede mną tłumaczyć - mówi aktorka. - Moim zdaniem, jeżeli już to robimy, to nie wstydźmy się tego potem.

Przeżyć Nową Hutę

Po szkole w Gdyni studia w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Niezła kadra: Peszek, Trela, Polony. Potem praca w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie, gdzie debiutowała rolą Heleny w Panu Jowialskim. - Bloki, sklepy, teatr - wspomina Nową Hutę. - Mieszkałam w centrum Krakowa, do teatru jechałam tramwajem. Nie przeżyłam jakiejś postsocjalistycznej depresji.

W 1999 roku trafia do Wybrzeża. Pierwsza rola - Anna w spektaklu Biedermann i podpalacze Maxa Frischa. Potem m.in. Ruda w Po deszczu, Janie w Nie teraz, kochanie, postać w Preparatach i Lillian w Happy Endzie. W 2002 roku zostaje Roxie Hart w musicalu Chicago w Muzycznym w Gdyni.

Żona skinheada

W tym roku zagrała w Wybrzeżu żonę skinheada w spektaklu Nasi w ramach Szybkiego Teatru Miejskiego. Nie bardzo mogę ją sobie wyobrazić, delikatną, miłą, jak stoi twarzą w twarz ze Śledziem - liderem skinów z Sopotu i jego neonazistowską obstawą.

A jednak do takiego spotkania doszło, kiedy Teatr Wybrzeże postanowił wpuścić prawdziwe życie na scenę za pomocą teatru publicystycznego, opowiadającego np. o skinach na podstawie reportaży prasowych.

Arciuch-Szyc próbuje mnie przekonać, że skini to nie potwory: - Stali przede mną inteligentni, kulturalni ludzie, którzy krzywo myślą. Nie przekreślałabym ich. Byłam zdruzgotana, kiedy mówili, że Żydzi to robactwo. Ale wierzę, że oni też mają uczucia. Chcą kochać, mają żony, dzieci. Ich nienawiść jest pewnie wynikiem odrzucenia. Szukają więc przynależności.

W Naszych zagrała żonę skina. Musiała zrozumieć, co kieruje dziewczynami, które decydują się związać ze skinami: - Imponuje im siła. Często same prowokują zaczepki, żeby ich chłopcy wstawiali się za nimi. Ale przecież żywią do swoich mężczyzn autentyczne uczucia.

Grzebać w sobie

To jest właśnie fascynujące w aktorstwie. Pozwala żądać szereg pytań o człowieka. Zastanowić się, jak żona skinheada mogła go pokochać? Albo jak Ewa Braun mogła kochać Hitlera? Czy w najgorszym człowieku rzeczywiście tkwią pokłady dobroci?

Teatr pozwala wgryźć się w siebie, grzebać w sobie. Odkrywać lęki, frustracje. To rodzaj terapii dla aktora i widzów.

Tamara Arciuch-Szyc ma możliwość przeżycia kilku równoległych istnień. To jak science fiction. Na co dzień piękna, zagrała brzydką Brysię, okularnicę z ulizanymi włosami w Krótkiej przechadzce między dobrem a złem. Miała szansę zastanowić się, jak to jest nie być podziwianą za wygląd. Jak to jest nie cierpieć siebie za wygląd.

Gdańska aktorka przyznaje, że sama często odbiera sygnały, że jest atrakcyjna. Potwierdziła to lekko roznegliżowana sesja dla magazynu Maxim. Nazwano ją tam polską Sharone Stone! Arciuch-Szyc mówi, że ta sesja dała jej trzy fajne, stonowane, lajtowe zdjęcia. Nic więcej.

- Sama często oglądam się na ulicy za piękną kobietą - mówi. - Tylu jest niesamowicie pięknych ludzi. Ale potem patrzę im w oczy. Często są puste, wulgarne. W tych oczach jest próżnia, w tych ludziach próżnia. Piękno musi tkwić w środku albo w ogóle go nie ma.

Łatwo jej mówić. Ale czy zrozumie nas, wpatrzonych w jej zdjęcia, zazdrosnych ojej wygląd? Bo jeśli bogaty nigdy nie zrozumie biednego, to czy piękny zrozumie nieatrakcyjnego?

Na cześć Brześcia

Tamara to rosyjskie imię. Jej ojciec pochodził z polskiego jeszcze wtedy Brześcia. To imię to na pamiątkę tamtych czasów, tamtych stron.

Ale ja znam ją także jako Stellę. I Roxie. Janie i Lillian. Czyli nie znam jej w ogóle.

Urodziła się 24 marca 1975 roku w Skierniewicach. Jej mąż to Bernard Szyc - aktor Teatru Muzycznego w Gdyni. Mają synka Krzysia. Wesele Wojciecha Smarzowskiego - w którym Tamara gra pannę młodą - na ostatnim festiwalu filmowym w Gdyni otrzymało nagrody: specjalną jury, dziennikarzy oraz Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Dla aktorki to najważniejsza z dotychczasowych ról filmowych. Wcześniej grała m.in. w serialach telewizyjnych Adam i Ewa, Sukces i Tygrysy Europy. Grała także w Długim weekendzie Roberta Glińskiego. Obecnie w Warszawie kręci zdjęcia do serialu policyjnego Oficer w reż. Macieja Dejczera, Zagra w nim policjantkę Stellę. W filmie grają także m.in. Borys Szyc, Andrzej Chyra, Magda Cielecka, Krzysztof Globisz i Jan Frycz."

Na zdjęciu: Tamara Arciuch-Szyc jako Roxie Hart w musicalu Chicago w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji