Artykuły

Przyszedł Chochoł przed teatr

"Ja jestem Żyd z Wesela" w reż. Tomasza Szymańskiego w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.

Wchodzimy do teatru. Otwarta scena. Jakby przed chwilą zakończyło się "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. Po chwili, niepostrzeżenie pojawia się Żyd, niczym zbłąkany aktor po przedstawieniu... i zaczyna snuć swoją opowieść.

Tak zaczyna się monodram Aktor wychodzi na proscenium, a za nim opada kurtyna, na której oglądamy zdjęcie z "Wesela", typowy portret zbiorowy. Żyd z "Wesela" uświadamia sobie nagle, że przecież on ma nazwisko, a Rachela, którą oglądamy na zdjęciu ma na imię Pępka. Wisława Szymborska po krakowskiej premierze monodramu napisała: "Jest to troszeczkę śmieszna, choć w zasadzie bardzo smutna opowieść, zasłyszana i z melancholijnym humorem napisana przez Romana Brandstaettera. Jej bohaterem jest Hirsz Singer, karczmarz z Bronowie Małych, który pewnego dnia, nie przeczuwając, co z tego wyniknie, znalazł się wraz z żoną i córką na weselu poety Rydla. No i po kilku miesiącach wynikło. Pan Hirsz, spokojny obywatel i uczciwy kupiec, oraz jego córka Pepa, panienka przyzwoicie wychowana, znaleźli się w literaturze. (...) Taki wstyd, taka obmowa, na cały Kraków, na całą Galicję - za co, dlaczego? I nie dość, że poszkodowany został na kupieckim honorze, jeszcze stracił nazwisko, bo wszyscy zaczęli o nim mówić Żyd z Wesela".

Na gnieźnieńskiej scenie Żydem jest Lech Gwit. On był także Żydem w inscenizacji Tomasza Szymańskiego (premiera 24 marca 2007 roku). Stworzył kreację. Niczego nie odgrywał. Pozbawiony był strzępka prywatności. Ten typ aktorstwa bardzo rzadko można dziś spotkać na polskich scenach. Minęło kilka miesięcy, a aktor sam przygotował adaptację opowiadania Romana Brandstaettera. I dobrze, że o reżyserską pomoc poprosił Szymańskiego. Udało się bowiem rozpocząć dalszy ciąg losów Hirsza Singera w momencie, w którym utracił on swoje nazwisko i wszedł do literatury. Siła monodramy leży w prawdzie scenicznej kreowanej postaci. Lech Gwit ani przez moment nie pozawala pomyśleć publiczności, że jest kimś innym niż Hirszem Singerem. Wchodzi w rolę do końca. Ma w sobie coś takiego, że jemu się wierzy, iż Wyspiański zniszczył jego rodzinę.

Premierę monodramu "Ja jestem Żyd z Wesela" poprzedziła akcja teatralna, w której wzięli udział aktorzy Teatru im. Aleksandra Fredry i uczniowie kilku wielkopolskich szkół, zatytułowana "Przyjdź Chochole". Ze schodów wiodących do teatru popłynęły strofy z różnych dramatów Wyspiańskiego. Wiele było o patriotyzmie, narodzie, poezji. A jeśli o poezji mowa, to nie mogło zabraknąć Chochoła. Przyszedł pod teatr. Uczniowie ustawili go na skwerku, a potem obejrzeli monodram Lecha Gwita.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji