Artykuły

Sosnowiec. Pamiątki po Hance Ordonównie

W Sosnowcu odnaleziono prywatne archiwum Hanki Ordonówny [na zdjęciu] - jednej z największych gwiazd przedwojennego polskiego teatru i filmu. Od prawie 30 lat przechowywał je Jan Łukaszewicz - spadkobierca przyjaciela artystki.

- To bezcenne znalezisko - emocjonuje się Andrzej Sawicki z Sosnowca, dziennikarz i przyjaciel obecnego właściciela kolekcji. - Są tu zdjęcia, rękopisy, nuty, z których korzystała! Taki skarb znajduje się raz na dziesięć, 20 lat!

Skarb przez 28 lat leżał w tekturowym pudełku w szafie Jana Łukaszewicza. Pan Jan lubił pokazywać stare, piękne zdjęcia znajomym. Jeden z nich opowiedział o nich Sawickiemu, twierdził jednak, że przedstawiają Polę Negri. Sawicki zainteresował się sprawą.

- Kiedy przyjrzałem się całości archiwum, po prostu mnie zamurowało. To, co zobaczyłem, może gruntownie zmienić historię polskiego teatru! - opowiada.

Jan Łukaszewicz odziedziczył kolekcję po swoim stryju Władysławie, aktorze i jednym z przyjaciół Hanki Ordonówny. Panującym wokół archiwum zamieszaniem właściciel jest mocno zakłopotany. Sam nie chce nawet o sprawie rozmawiać, swoim rzecznikiem mianował Sawickiego. Ze sceną nie ma nic wspólnego, zajmuje się naprawą telewizorów, a stryja ledwie pamięta. Zresztą rodzina w ogóle niewiele o Władysławie wie - stryj był raczej samotnikiem, nie utrzymywał z nikim bliższych kontaktów. Ot, stary kawaler zaabsorbowany swoją osobą. Zmarł w 1980 roku i wtedy pamiątki Ordonki trafiły do Sosnowca, do szafy bratanka.

Skąd miał je stryj? Do końca nie wiadomo. Losy ich właścicielki, a zatem i samego archiwum, są pogmatwane. Kiedy do Polski wkroczyli Niemcy, Ordonka trafiła na Pawiak, razem z pozostałymi przedstawicielami warszawskiej elity. Była katowana. W grudniu 1939 roku wypuszczono ją, najprawdopodobniej wykupił ją mąż - hrabia Michał Tyszkiewicz. W pośpiechu wywiózł na Wileńszczyznę, do rodzinnego majątku w Ornianach. Zapisaną na zdjęciach historię swojej kariery artystka zabrała na wschód. Bywali tam już wcześniej, Hanka grywała w wileńskich teatrach, mieli tam mnóstwo przyjaciół, a jednym z nich był właśnie Władysław Łukaszewicz, pseudonim sceniczny "Łukasz". Występował jako "artysta scen wileńskich", nie był wielką gwiazdą, tylko utalentowanym recytatorem.

Ordonka nie znalazła na Wileńszczyźnie spokoju - NKWD aresztowało najpierw jej męża, potem ją samą. Artystka trafiła do obozu pracy w Uzbekistanie. - Kiedy kogoś wywożono w głąb Rosji, raczej nie dawano mu czasu, żeby się spakował - mówi Sawicki.

Wszystkim, co Ordonówna zostawiła w Wilnie, zaopiekował się właśnie Łukaszewicz.

- W tej chwili trudno powiedzieć, dlaczego on i co ich właściwie łączyło - zastanawia się przyjaciel obecnego właściciela. - Być może aktor jak wielu innych podkochiwał się w niej, być może było między nimi coś poważniejszego. Hanka Ordonówna miała przecież wiele romansów, które, nawiasem mówiąc, jej mąż cierpliwie znosił. Można jednak przypuszczać, że Łukaszewicz był dla niej kimś ważnym, skoro to właśnie jemu powierzono dobytek gwiazdy. Po wojnie aktor wrócił do Warszawy, grał na polskich scenach. Archiwum Ordonki przywiózł oczywiście ze sobą i traktował je zawsze z ogromną czułością - dzięki temu wszystko przetrwało do naszych czasów w stanie prawie nienaruszonym. Nigdy się nie ożenił, nie miał dzieci. Być może to pamięć o Ordonce nie pozwoliła mu ułożyć sobie życia? Być może wierzył, że znów się spotkają? Ordonówna nigdy już jednak do Polski nie wróciła i z tego, co mi wiadomo, nie miała żadnego kontaktu z Władysławem - opowiada Sawicki.

Z Uzbekistanu trafiła do armii Andersa, jakiś czas przebywała w Bombaju - nadal występowała, ale przede wszystkim, już od czasu łagru, opiekowała się polskimi sierotami. Zmarła w 1950 roku w Bejrucie na gruźlicę.

Sawicki chce wyjaśnić, co w tej kolekcji tak naprawdę jest. Skatalogował wszystkie 281 przedmiotów, w miarę możliwości opisał zdjęcia i dokumenty. Fotografowanie zajęło mu dwa dni. Wie już, że archiwum dokumentuje całokształt kariery urodzonej w 1902 roku artystki - od pierwszej dekady XX wieku po lata 40. Są zdjęcia z dzieciństwa, kiedy późniejsza gwiazda Hanka Ordonówna była jeszcze zwyczajną Marią Anną Pietruszyńską, córką warszawskiego kolejarza i uczennicą szkoły baletowej. Zapisał ją do niej ojciec, kiedy miała sześć lat, ale nie dlatego, że chciał z niej zrobić gwiazdę. To były lata strasznej biedy, a w szkole uczennice dostawały porządny posiłek. Są zdjęcia rodzinne - z ojcem, siostrą, babcią - i z pierwszych występów w teatrzyku Sfinks.

- Większość tego, co tu mamy, to absolutne unikaty - mówi Sawicki. - Nikt jeszcze nie widział np. całej ekipy Sfinksa, a tu taką fotografię mamy. Na rewersie jest dedykacja: "7 lipiec 1918, dla Ani Ordon od zespołu Sfinksa". Dzięki archiwum możemy się dowiedzieć, gdzie w ogóle grała, z jakimi artystami współpracowała. Wcześniej nie było wiadomo, że występowała np. u Osterwy, a w kolekcji są zdjęcia ze spektakli Reduty. Widać tam, jak liche kostiumiki miał ten legendarny zespół, jak skromne, siermiężne dekoracje. Na jednym ze scenicznych fotosów Osterwa jest w pończoszkach, które mu się rolują pod kolanami. To wszystko jest niesamowite. W Polsce mamy mało pamiątek z tego okresu - większość została przecież zniszczona w czasie wojny.

Wiele zdjęć jest dedykowanych. Osterwa na jednym ze swoich podarowanych Hance autoportretów napisał: "Istocie najczarowniejszej, jaką znam na świecie", na innym: "...bo zwierciadłem moim jesteś Ty". Na wielu towarzyszą jej inne gwiazdy: chór Dana, Dymsza, Fogg, Kiepura. Archiwum to nie tylko zdjęcia - znaleźć tu można także m.in. plakaty do filmu "Szpieg w masce" - romansu miłosnego artystki-szpiega, który uczynił z niej gwiazdę kina.

Doskonale udokumentowane są wszystkie jej podróże, np. rejs legendarnym transatlantykiem m/s Batory. Są pocztówki z całego świata. Z Berlina pisała do swej szwagierki Anny Tyszkiewiczowej krótko: "Kochana Haneczko, słówko w pół drogi, żeby Ciebie uściskać. Dotąd jadę szczęśliwie". Kiedy uczyła się francuskiego przed wyjazdem na występy do Paryża, zapisywała francuskie słówka fonetycznie. W archiwum znalazły się spisane ręką aktorki: "il e", "nu som", "wu zet".

- Wszystko to pozwala inaczej spojrzeć na tę postać - mówi Sawicki. - To nie ta Ordonówna upozowana na scenie, z ostrym makijażem, w ekstrawaganckim kostiumie. Dzięki pamiątkom wiadomo, że artystka miała do siebie spory dystans. Przechowywała swoje karykatury. Zbierała oczywiście wycinki dotyczące swoich występów, ale nie tylko te pochlebne. Jest też np. wycinek z endeckiej "Myśli Narodowej", w której dramaturg Adolf Nowaczyński napisał na jej temat antysemicki paszkwil.

Jest roześmiana Ordonka ucharakteryzowana na Jarossego. Fryderyk Jarossy - konferansjer i reżyser kabaretu Qui Pro Quo - był jej pierwszą wielką miłością, ukształtował ją jako artystkę, a potem porzucił. Są modlitwy, świadectwa głębokiej religijności aktorki, są wiersze spisywane jej ręką. W jednym z nich zrobiła błąd ortograficzny - słowo "rzadko" napisała przez "ż".

Na wielu zdjęciach Ordonówna nie przypomina gwiazdy - wtedy, kiedy siedzi na oparciu fotela u boku męża - bez makijażu, w zwyczajnej sukience albo kiedy roześmiana prowadzi na smyczy dwa psy.

- Te prywatne fotografie sprawiają, że można zobaczyć w niej normalnego człowieka, normalną kobietę. Czasem szczęśliwą, jak na ślubnym zdjęciu z hrabią Michałem Tyszkiewiczem, czasem smutną - na fotosach z pogrzebu jej innego wileńskiego przyjaciela - poety i pisarza Światopełka Karpińskiego.

Na jednym z nich Hanka w kapeluszu z woalką podnosi do oczu chusteczkę. To jest jej ostatnie zdjęcie z tej kolekcji. Zrobiono je 5 maja 1940 roku.

- Nie chcemy, żeby kolekcja się rozpłynęła ani żeby trafiła do rąk prywatnego kolekcjonera, który nikomu nie pozwoli jej oglądać - mówi Sawicki. Wszystkie opisy i repliki zdjęć wysłał do Muzeum Kinematografii w Łodzi, Biblioteki Narodowej i Biblioteki Śląskiej.

Opisz swój kawałek historii

"Historia w rodzinie" to nowy cykl redakcyjny "Gazety". Chcemy pokazać, że historia Polski nie musi być upaństwowiona i służyć jedynie słusznej polityce historycznej tej czy innej ekipy. Że tak naprawdę jest dużo ciekawsza i niejednoznaczna. Przez najbliższe tygodnie będziemy publikować reportaże, wywiady ze znanymi historykami, ale przede wszystkim pokazywać niezwykłe spotkania czytelników z historią.

Czekamy na Wasze listy. Piszcie, jak historia, ta najnowsza i ta dalsza, weszła w wasze życie i je zmieniła, jak dzieje twojej rodziny spotkały się z historią Polski i Europy. Piszcie: listydogazety@gazeta.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji