Artykuły

"Bliscy Nieznajomi". Dzień drugi

"Odwet" w reż. Mahir Günşiray z Tiyatro Oyunevi w Stambule oraz Jeden dzień z życia Nicolae Ceauşescu" w reż. Alexandru Tocilescu z Teatru Mic w Bukareszcie na I Europejskich Spotkaniach Teatralnych "Bliscy Nieznajomi". Pisze Marcin Maćkiewicz z Nowej Siły Krytycznej.

Drugi dzień Europejskich Spotkań Teatralnych "Bliscy Nieznajomi" dotkliwie pokazał, że ciekawa koncepcja festiwalu niekoniecznie znajduje odzwierciedlenie w wartości artystycznej prezentowanych spektakli. Dwa pokazane w sobotę przedstawienia - turecki "Odwet" oraz rumuński "Jeden dzień z życia Nicolae Ceauşescu" (projekcja wideo) bez wątpienia dotykają wiodącej na poznańskim przeglądzie tematyki trudnych momentów historycznych, jednak trącą przy tym pretensjonalnością i reżyserską nieudolnością.

"Odwet" to sztuka młodego tureckiego dramaturga i dziennikarza Murata Uyurkulak, zrealizowana w Stambule przez Mahira Günşiray. Przedstawienie oparte jest na historii spotkania dwóch mężczyzn: poety z pokolenia '68 oraz Yusufa, dla którego życiowym przełomem był turecki pucz wojskowy roku 1980. Reprezentują oni różne wizje historii Turcji i dlatego ich spotkanie opierające się początkowo na wyraźnym konflikcie światopoglądów może stać się podstawą do wspólnej podróży poprzez historię tureckiego społeczeństwa ostatniego pięćdziesięciolecia. Założenie bez wątpienia interesujące, jednak jego realizacja sprawia, że próba zrozumienia ich życiorysów i reprezentowanych przez nich idei szybko zastąpiona zostaje marzeniami o rychłym końcu przedstawienia.

Problem zaczyna się już na poziomie tekstu, bo jego konstrukcja wydaje się zbudowana bez świadomości teatralnych realiów, przez co przywodzi na myśl raczej nie do końca poddaną adaptacji powieść, niż tekst przeznaczony na scenę. Uratować tę sytuację mogliby aktorzy, ale ich nieprecyzyjny i przesączony amatorstwem warsztat pozbawiony budowania jakichkolwiek relacji sprawia, że opowieści giną w gąszczu nieuzasadnionych działań: nerwowych ruchów, zmian kostiumów i przybieraniu dziwacznych póz. Inna sprawa, że przestrzeń w której muszą się poruszać także naznaczona jest wieloma banalnymi rozwiązaniami reżyserskimi, z których najbardziej absurdalny jest chyba motyw elektrycznej kolejki, która funkcjonuje tu jako klamra całego spektaklu - na początku oraz w finale kolejka-zabawka wjeżdża na scenę, zapowiadana puszczanym z offu dźwiękiem pędzącego pociągu. Odnosi się to zapewne do pojawiającego się w spektaklu motywu zamachu na pociąg, ale ponadto ma być także metaforą pędzącej historii. Tak robiony teatr przypomina raczej naiwne rozwiązania z amatorskich teatrów niskiego sortu, niż klasę międzynarodowego festiwalu teatralnego. Trudno w tym kontekście przejść na wyższy poziom odbioru i poważnie zastanawiać się nad poruszanymi w spektaklu motywami skuteczności ruchów rewolucyjnych i ich wpływom na kształt i rozwarstwienie społeczeństwa. Żeby tego było mało, dodatkową przeszkodą w odbiorze spektaklu okazało się nieudolnie wyświetlane polskie tłumaczenie, które nie tylko często nie było zsynchronizowane ze spektaklem, ale i wyświetlane na niejednorodnej płaszczyźnie ściany Malarnii Teatru Polskiego, która zniekształcała tekst, uniemożliwiając jego pełne zrozumienie.

Kolejny spektakl festiwalu: "Jeden dzień z życia Nicolae Ceauşescu" z Teatru Mic w Bukareszcie (reżyseria Alexandru Tocilescu) z powodu choroby odtwórcy tytułowej postaci mogliśmy oglądać niestety tylko w formie nagrania wideo. Spektakl ten zapowiadany był przez organizatorów jako porywające widowisko, które podejmuje historię z przymrużeniem oka. W istocie historia Rumunii z okresu rządów Ceauşescu pokazana została jako przerysowana historyjka świata pełnego aparatczyków wynoszonych na szczyty władzy przez chytre zabiegi skierowane przeciwko głupkowatemu społeczeństwu. Społeczeństwo jednak ostatecznie okazuje się bardziej świadome niż się aparatowi władzy wydawało i wywołuje bunt, który doprowadził do zamordowania Ceauşescu. Przedstawienie pełne kabaretowych gagów w swej diagnozie komicznego systemu władzy staje się tylko zabawną anegdotą, która konsekwentnie pomija realną problematykę podejmowanego okresu historii Rumunii.

Rozumiem, że spektakle te wpisują się w koncepcję festiwalu opartego na przywoływaniu historii europejskich narodów, aby jednak pobudzać zainteresowanie i konstruktywne dyskusje prowadzące do wzajemnego zrozumienia, potrzebne jest znalezienie dla nich także interesującej formy, która wnika głęboko w strukturę podejmowanych problemów. Wspomniane spektakle bez wątpienia dotykają ważnych momentów naszej wspólnej historii, jednak ich realizacja raczej ze zbyt dużą łatwością wymija najbardziej drażliwe kwestie, a w rezultacie bardziej zniechęca niż nakłania do zrozumienia trudnych losów narodów, które reprezentują. Jeśli kolejne prezentacje festiwalu nie przekroczą progu legitymizacji swej wartości jedynie poprzez podejmowanie "ważnych tematów", będziemy mieli do czynienia z wątpliwej jakości teatrem, który raczej odstręcza, niż zachęca do zrozumienia losów naszych "bliskich nieznajomych".

na zdjęciu: "Odwet"w reż. Mahir Günşiray

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji