Artykuły

Trzydzieści sześć i pięć to za mało, żeby rozgrzać

"36,5" w choreogr. Magdaleny Reiter Polskiego Teatru Tańca w Pilskim Domu Kultury. Pisze Gabriela Ciżmowska w Głosie Wielkopolskim.

Mimo że pilska publiczność długo klaskała po premierze, to nad sceną nie unosił się zapach święta. Był świetny warsztat tancerzy, imponująca gra światła i dobra choreografia, ale zabrakło magii. A magia w teatrze to najważniejsza rzecz...

Polski Teatr Tańca zdecydował się pokazać swoją najnowszą sztukę "36,5 stopni C" w sali Pilskiego Domu Kultury. Zabieg desperacki i ryzykowny. I stało się. Widownię w dużej części wypełniły grupy szkolne, które z pewnością nie usatysfakcjonowały poznańskiego baletu. Świat, który pokazuje Magdalena Reiter jest połamany. Pełen szarpanego ruchu, brudnej miłości. Sceny są ostre i gwałtowne, a bohaterzy ciągle odpychają się - w przenośni i dosłownie. Jak w życiu.

Choreograf prowadzi swoją bohaterkę, która w scenie otwarcia krzyczy za Bajorem "...ogrzej mnie, chwilo szaleństwa..." przez świat, w którym nie ma miłości. Czy Reiter udało się na nowo opowiedzieć o braku uczucia?

Spektakl nie wstrzymuje oddechu. Nie parzy. Grany jest "zaledwie" w temperaturze 36,5. Jest dobry, ale letni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji