Artykuły

Mężczyźni we władzy chemii

"Testosteron" w reż. Norberta Rakowskiegow Teatrze Powszechnym w Łodzi. Oglądał Leszek Karczewski z Gazety Wyborczej-Łodź.

"Norbert Rakowski wyreżyserował w Teatrze Powszechnym Testosteron Andrzeja Saramonowcza. Kiedy sala się śmieje, aktorzy mają dwa wyjścia. Dawać cyklicznie czas na chichoty albo grać normalnie. Siedmiu aktorom Powszechnego należy się prawdziwe uznanie. Do końca prowadzili spektakl bez szarż, dbając o psychologiczne prawdopodobieństwo.

Na przykład: w jowialnego pół-Greka Stavrosa Piotr Lauks tchnął zadumę nad błędami młodości. Marek Bogucki jako zahukany mgr Miśkiewicz nawet za stołem siedzi chyłkiem. Andrzej Jakubas portretuje perkusistę Fistacha zabłąkanego wśród zmienianych wciąż zespołów i w życiu.

Podobnie postąpił reżyser Norbert Rakowski rozważania Andrzeja Saramonowicza o relacjach damsko-męskich osadzając w rzeczywistości. A ta bywa przaśna. Dżentelmeni w garniturach urządzają przyjęcie weselne w sali gimnastycznej o obciachowych zielonych lamperiach. Inteligentów stać najwyżej na udekorowanej okien obowiązkowymi balonikami (punkt dla scenografa Wojciecha Stefaniaka).

W takiej scenerii siedzi siedmiu mężczyzn; jeszcze nie tacy oni starzy - ale już nie tacy młodzi. Ślub nie doszedł do skutku: sercem panny młodej rządziło nie uczucie, ale show-biznes. Co daje asumpt do męskich rozmów o problemach z kobietami. I o tym, że coś silniejszego od samych mężczyzn zmusza ich, by się w te problemy wciąż na nowo wikłać. Czyli tytułowy testosteron.

Intymny ton zwierzeń (a nawet porównywanie wielkości jąder) daje konsekwentna iluzja czwartej ściany. Aktorzy zrywają ją tylko raz, gdy przytaczają wyniki badań naukowych, dowodzących, że 70 proc. żon jest niewiernych. Wtedy z proscenium oskarżycielsko wpatrują się w oświetloną widownię.

Publicystyczny w tonie i rzetelnie zainscenizowany spektakl przejrzyście argumentuje na rzecz tezy o dominacji chemii nad mężczyzną. Pogawędkę bohaterów przerywają kolejne komiczne rozpoznania kochanków życiowych towarzyszek w towarzyszach biesiady. A że dzieje się to nietuzinkowo i przy pomocy wyrazów, widownia bawi się doskonale. Często nawet nie czeka na pointę dowcipu. Gdy finał spektaklu przynosi wykonywaną na żywo piosenkę Czerwonych Gitar Niebo z moich stron - sala wyskandowuje bis (Pio-sen-ka! Pio-sen-ka!)".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji