Artykuły

Dialog. Dzień szósty

"Trzy siostry" w reż. Anreasa Kriegenburga i "[mede:a]" w reż. Grzegorza Jarzyny na IV Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Dialog-Wrocław". Pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.

Tematyka genderowa ponownie stała się wyznacznikiem doboru dwóch spektakli szóstego już dnia Dialogu. "Trzy siostry" Kriegenburga i "[mede:a]" Jarzyny próbują pokazać świat kobiecych namiętności i pragnień. Na szczęście nie wykluczając z niego mężczyzn. Tym razem cytatem, który ma wyznaczać punkty wspólne spektakli są słowa Eliasa Canettiego: "Nie ma takiego gorącego pragnienia, za które nie trzeba by płacić. Ale najwyższą ceną jest spełnienie". Spełnieniem dla czechowowskich sióstr jest oczywiście mityczny wyjazd do Moskwy, dla Medei odzyskanie miłości męża lub zemsta na nim. O ile w "Trzech siostrach" spełnienie być może przyniosłoby rozczarowanie (bo przecież nie chodzi o miejsce, w którym się mieszka, ale o to, by człowiek przede wszystkim żył w zgodzie z samym sobą), o tyle opętanie Medei doprowadza ją do zabójstwa, zaprzeczenia macierzyńskim instynktom.

Niemiecki spektakl ukazał trzy siostry jako rozbitą osobowość kobiety. Są sceny, w których trudno rozróżnić Maszę, Irinę i Olgę. Wszystkie postacie ubrane są na biało, żyją w dziwnej przestrzeni opuszczonego salonu - ogromnej sali z efektownym żyrandolem w kształcie odnóg pająka. Narastające rozczarowanie, frustrację i ból siostry sygnalizują zakładając ogromne głowy zdeformowanych lalek. Czarno-białe smutne twarze uniemożliwiają obserwację mimiki postaci, utrudniają kontakt, ale jednocześnie ułatwiają ukrywanie emocji. Przełamaniem nastroju beznadziei jest piosenka "Yellow submarine" śpiewana przez ogromne lalki, piosenka o tym, że wszyscy żyją w podwodnej łodzi, gdzie ludzie mają wszystko, czego potrzebują. Żyją w izolacji od świata, organizując sobie swój własny. Pomysł z wielkimi głowami smutnych dzieci bardzo trafnie przenosi marzenia sióstr w świat dziecięcych pragnień i wyobrażeń. Poza tym w spektaklu wiele jest odniesień do rzeczywistości dziecka - w drugim akcie pustą przestrzeń uzupełnia wielka góra białej pościeli, po której bohaterowie skaczą, turlają się, a gdy spotyka ich nieszczęście - "zakopują". Chowają się przed złym światem jak dzieci pod kołdrą w nocy.

Jarzyna napisał wraz z Michałem Walczakiem nowy tekst o Medei. Zachowując linię fabularną mitu o Medei złożył go na nowo, przede wszystkim w warstwie językowej. Ingerencja dramaturgiczna jest na tyle silna, że na pewno jest to uczciwsze niż zmienianie dialogów na przykład w jednym z dramatów antycznych.

Niestety, niewiele z tego wynika dla inscenizacji. Przestrzeń opactwa w Lubiążu jest niezwykle efektowna, a rozgrywane w niej historie namiętności, miłości, nienawiści, zemsty, opętania i zabójstwa na pewno mogły uzyskać niemalże sakralny, rytualny charakter. Coś z rytuału zresztą Jarzyna próbował zachować, bo w scenie opętania Medei, gdy podejmuje decyzję o zemście na mężu pojawiają się projekcje ognia, a kobieta wraz z czterema obcymi mężczyznami (zaproszeni przez nią na urodziny) tańczy w okręgu. Właśnie taka niekonsekwencja inscenizatorska jest w spektaklu najbardziej męcząca, aż w końcu staje się groteskowa. Jarzyna zaczyna od realistycznych obrazów - Jason jest biznesmenem prowadzącym interesy z Gruzinami, wraz z żoną żyją w nowo kupionym austriackim klasztorze zaadaptowanym na dom, by za chwilę próbować wykreować na scenie mityczne szaleństwo. Kilka takich prób kończy się fiaskiem, ponieważ te przeskoki są dla aktorów niemożliwe do wiarygodnego wykonania. Spektakl sprawia wrażenie ciągłego wahania się reżysera i wątpliwości, czy na pewno słusznie postanowił napisać własny tekst w oparciu o mit.

Oba spektakle podejmują temat pragnień i oba koncentrują się na ich dwuznaczności. Siostry najsilniej akcentują chęć wyjazdu do Moskwy, pozostałe relacje wydają niejako "odegrane", rozmowy wymuszone. Medea bez wątpienia kocha męża miłością toksyczną, ale z kolei jedyna scena Jasona z dziećmi to dość stanowcza interwencja i reprymenda w kwestii odpowiedniego zachowania. Dlatego zupełnie nie przekonuje upór Jasona w częstszych widzeniach z dziećmi. Nie przekonuje, że chodzi o szczere uczucia, ale bardziej o utrudnienie życia byłej żonie. W przypadku spektaklu Jarzyny wszystkie tematy to pozostałości po mitologii. Z kolei bohaterowie Kriegenburga zdają się za wszelką cenę tchnąć nadzieję w dramat Czechowa. Wychodzą przed drewnianą kurtynę, nie pozwalając odciąć się od widzów, kontynuując rozmowy i skargi.

Pomimo prowokacyjnie feministycznego charakteru zestawienia wczorajszych spektakli, reżyserzy

nie porzucili mężczyzn, nie potraktowali ich instrumentalnie. Kobieta i mężczyzna współistnieją albo się uzupełniając albo nawzajem zaprzeczając konieczności istnienia drugiej płci. W obu wypadkach są sobie jednak niezbędni.

na zdjęciu: "Trzy siostry" w reż. Andreasa Kriegenburga

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji