Artykuły

W rytm sylaby

O miłości pucybuta do kwiaciarki opowiada "Scat" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. To spektakl realizowany w konwencji kina niemego.

Scat jest śpiewem opartym nie na słowach, a na zabawie sylabami. To technika wokalna stosowana zwłaszcza w jazzowych improwizacjach wokalnych. W oparciu o nią w Teatrze Muzycznym "Capitol" powstaje musical "Scat", do którego muzykę pisze Leszek Możdżer, pianista i kompozytor jazzowy światowej sławy. Autorem sztuki jest Wojciech Kościelniak, który podjął się także reżyserii spektaklu.

Scenariusz "Scata" wygląda zwyczajnie: są w nim dialogi, każda z piosenek ma tekst. Widzowie nie poznają jednak tej wersji. Zamiast słów usłyszą wyłącznie scatowanie. - To eksperyment, w którym chcemy sprawdzić, czy można opowiedzieć historię bez słów. Zależy mi na poszukiwaniu nowych form teatralnych. Właśnie z tej potrzeby powstała kiedyś pantomima Henryka Tomaszewskiego. Uważam, że jeśli mamy możliwość zaprezentowania ludziom czegoś nowego, to trzeba ją wykorzystać - twierdzi Wojciech Kościelniak.

Tekst w scenariuszu jest tylko po to, by aktorzy wiedzieli, co grać i co śpiewać. - To, co jest w dialogach, zamieniamy na sylaby, chodzi o zachowanie intencji autora - tłumaczy aktor Konrad Imiela. - Na próbach walczymy teraz, by dla widza było czytelne to, co chcemy wyrazić daną frazą muzyczną. To przypomina trochę pantomimę i kreskówkę, choć mnie najbardziej kojarzy się z filmem niemym.

Aktorzy Capitolu pobierali lekcje scatu u Jacka Ostaszewskiego z zespołu Osjan. By wzmocnić przeponę, trenowali jogę.

"Scat" to historia zanurzona w świecie burleski, przedwojennych melodramatów i filmów komediowych. Spektakl opowiada o miłości pucybuta do kwiaciarki. Miejscem akcji jest elegancki pensjonat położony gdzieś nad morzem.

W drugim planie mieści się niewielka restauracja, której właściciel i kelner próbują przeszkodzić rodzącemu się uczuciu. - Ta historia jest wyłącznie pretekstem do popisu wokalno-aktorskiego. Nie odkrywamy żadnych nowych prawd o kondycji człowieka. Pomyłka bliźniaków, miłość dwojga nieśmiałych ludzi... To raczej standardowe historie - mówi Konrad Imiela. - Każdy z widzów będzie miał wrażenie, że już skądś je zna. Czy to z filmu Chaplina "Światła rampy", czy z komedii Louisa de Funesa - dodaje reżyser spektaklu opartego na gagach. Premiera planowana jest na 7 kwietnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji