Artykuły

Dyzma, mordo ty moja!

"Dyzma" w reż. Jana Szurmieja w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Musical "Dyzma" w Teatrze Miejskim w Gdyni, to repertuarowa pomyłka. Nie da się go oglądać bez chwil zażenowania.

Teraz rozumiem, dlaczego musical z piosenkami Wojciecha Młynarskiego i muzyką Włodzimierza Korcza wystawiono dotąd tylko raz (w 2002 r. w chorzowskim Teatrze Rozrywki) i przez następnych pięć lat nikt po niego nie sięgnął. Początkowo przypuszczałam, że realizatorzy obawiają się konfrontacji z udaną serialową adaptacją przedwojennego bestsellera Dołęgi Mostowicza i boją się porównań z kreacją Romana Wilhelmiego. A teraz widzę, że materiał jest słaby i trudno z niego skroić porządny spektakl. To jedna z przyczyn niepowodzenia piątkowej premiery, na której wynudziłam się jak rzadko kiedy.

Reżyser Jan Szurmiej (wcześniej zrealizował w Gdyni dwa inne musicale "Piaf" i "Zorbę" na Scenie Letniej) przygotował widowisko, które trąci myszką. Pewnie spodobałoby się publiczności wodewilowego teatrzyku warszawskiej Pragi lat 30., ale dziś nie da się go oglądać bez chwil zażenowania.

Gościnnie występujący w Gdyni Andrzej Chudy w roli Dyzmy nawet nie próbuje ścigać się z Wilhelmim - oddaje mu pola bez walki. Mdła to rola i mało pomysłowa, niestety. Podobnie jak inne. Z obsadą reżyser poszedł na skróty: jak zwykle w tym teatrze Elżbieta Mrozińska musi dostać rolę kapryśnej ekscentryczki (Lala Koniecpolska), a Grzegorz Wolf cynicznego karierowicza (Krzepicki). Aż dziw, że Dyzmy nie zagrał Dariusz Siastacz - dyżurny odtwórca podobnych ról w Miejskim. W rezultacie Siastaczowi przydzielono rolę Kunickiego, w której (jeśli nie liczyć drobnych kłopotów z opanowaniem tekstu) całkiem nieźle odnosi się do serialowej roli Bronisława Pawlika.

Nawet Dorota Lulka wypada poniżej swoich możliwości. Rola ulicznej śpiewaczki (stylizowana nieco na Lizę Minelli, a odwołująca się do tradycji komentującego zdarzenia chóru antycznego) nie dodaje akcji lekkości - nie zawsze słychać co śpiewa, a słowa piosenek często są niepotrzebnym streszczeniem wcześniejszej sceny.

Także kompozycje Włodzimierza Korcza nie mogą się zdecydować, czy bliżej im do współczesnej ballady jazzowej, czy skocznych kawałków dixielandowych. Natomiast kwestie wątpliwej urody dekoracji i jakości oświetlenia lepiej przemilczeć...

Gdyński musical "Dyzma" nie powiedział mi nic nowego ani o tytułowej postaci, ani o świecie w którym żyje. Wolałabym, by spektakl inaugurujący nowy sezon artystyczny był wyższych lotów. Ale gdyńska publiczność nie zobaczy go zbyt szybko, bo kolejne przedstawienia zaplanowano dopiero w listopadzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji