Artykuły

Portrecista narodowej mentalności

- "Wesele" wciąż nam uświadamia, że prawdziwym zagrożeniem dla Polski są sami Polacy. Skoro uzyskaliśmy wolność i demokrację, to już nie możemy zwalać winy za nasze niepowodzenia na innych. Nadal jednak odczuwamy, że brodzimy w odmętach chaosu - mówi RUDOLF ZIOŁO, reżyser "Wesela" w Teatrze Śląskim w Katowicach.

Rozmowa z Rudolfem Ziołą, reżyserem "Wesela" [na zdjęciu - podczas próby]:

W jaki sposób dramat Wyspiańskiego tak przenikliwie obnażający stan polskiego ducha odnosi się do dzisiejszej rzeczywistości?

- "Wesele" wciąż nam uświadamia, że prawdziwym zagrożeniem dla Polski są sami Polacy. Skoro uzyskaliśmy wolność i demokrację, to już nie możemy zwalać winy za nasze niepowodzenia na innych. Nadal jednak odczuwamy, że brodzimy w odmętach chaosu. Bo co się stało z naszym "społem", tym papieskim i tym styropianowym, którego moje pokolenie nie zapomni do końca życia? Został po nim zgiełk, wścieklizna, ujadanie, kąsanie, zawłaszczanie mitów, kradzieże symboli, wzajemne brukanie. Kompletnie nie wiadomo, co zrobić z ideą pojednania przedstawicieli wsi i miasta. Któryś z socjologów wytropił, że u nas właściwie nie ma społeczeństwa. Trafia się najwyżej jakiś treser albo i kłusownik, który posiada wabik tak organizujący sforę, że za nim biegnie. Wygląda to na zły sen, a jest praktyką codzienności. Obecność w takiej sforze inteligenta jest dla mnie niepojęta. I nie ma najmniejszych szans na wymianę poglądów, kiedy uczestnicy sporu zakrzykują się nawzajem. Nikt w mediach nad tym nie panuje. A wystarczyłoby odsunąć tych ujadających i opluwających się wzajemnie na rzecz rozmowy ludzi, którzy umieją wyłożyć swoje poglądy bez nadmiernej ekscytacji. Polityka początku XX wieku pod tym względem była bliska ideału, bo nie dopuszczała tak nierozsądnego jazgotu. Skok cywilizacyjny nie zlikwidował, niestety, rodzimego nieporządku.

Jak powyższy esej wygłoszony przez pana przekłada się na scenę?

- Myślę, że Wyspiański przewidział wszystko to, czym dziś żyjemy. Nie tyle talentem proroka, ile portrecisty studiującego mentalność narodową. Czytał nie tylko z powierzchowności, ale i z ludzkiego wnętrza. Jego geniusz poetycki wręcz onieśmiela. Trzeba uważać, żeby się nie dać zwieść rymowi i rytmowi, tylko wsłuchać się w precyzję metafory i gorycz słowotwórczą na miarę najżywszego dziennikarstwa. Odnośnie do psychologicznego portretu Polaka tekst Wyspiańskiego ma błysk fascynującej reportażowej bezwzględności. Po inscenizacji w gdańskim Teatrze Wybrzeże po raz drugi w niedługim czasie rozsiadam się w "Weselu". Fenomen tego lustra poetyckiego jest taki, że wciąż znajduję w nim nowe odbicia i refleksy. Wtedy byliśmy jeszcze w tonacji śmierci papieża - tamta inscenizacja teraz wydawałaby się z innej epoki. Wiele rzeczy stanęło na głowie i pozamieniało się miejscami. Ale i tę przemianę lustro Wyspiańskiego potrafi ostro odzwierciedlić.

Jak daleko ingerował pan w tekst?

- Z uporem maniaka bronię integralności tekstu, dopóki nie wyczerpała się możliwość jego interpretacji. Jednak ograniczanie go do bronowickich opłotków wydaje mi się wyjałowieniem tkwiących w nim możliwości.

W pana inscenizacji nie pojawi się jednak Haneczka, Zosia, Isia...

- Mam nadzieję, że motyw dzieci będzie obecny w scenach wizyjnych jako echo odniesień do pokolenia Szarych Szeregów i Kolumbów wymiatanych w chocholim tańcu historii z polskich domów. Chodzi o to, żeby we współczesnym młynie wartości, zawłaszczaniu najgłębszych rodzimych tradycji dzisiejszy chocholi taniec nie psuł w naszych dzieciach słuchu i nie tłumił ich wrażliwości.

Czy katowickie "Wesele" odbija problemy gdańskiej inscenizacji?

- Tamto było głuche, to ma muzykę. I zupełnie inny finał. Groźniejszy będzie Czepiec, bo wyraźniej wyprowadzę motyw rodzimej antysemickości. Inaczej może zabrzmieć problem Kościoła. Z pomocą aktorów uda mi się, być może, lepiej wykorzystać architekturę budynku, żeby zbliżyć się do dzisiejszego sposobu mówienia i grania. Wiersz zamieniamy w gęsty dialog, jak w prozie. Nie tylko w szablonie poetyckim, ale i w konkretnej dosadności życiowego dialogu, na miarę dnia dzisiejszego i naszych temperamentów, kiedy trwa wymiana ciosów. Patron teatru będzie się temu przyglądać. Stopień zasobności teatru w Polsce mierzy się możliwością zagrania "Wesela". Jestem pewny, że śląscy aktorzy podołają wyzwaniu chwili.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji