Nasz teatr jest jak dom rodzinny
Pracuję w Teatrze Śląskim od 28 lat. Bywało różnie, po kilku zaledwie miesiącach mojej pracy spaliła się Mała Scena, przeżyłam wówczas wielki kataklizm i zrozumiałam, że artyści muszą mieć komfort pracy, który powinien zapewnić dyrektor teatru - mówi Krystyna Szaraniec, dyrektor naczelna Teatru Śląskiego w Katowicach.
I pewnie dlatego mamy jeden z lepszych w Polsce zespołów technicznych i administracyjnych. Trudno mi wymienić wszystkich, którzy pracują na sukces zespołu artystycznego, nie chciałabym pominąć nikogo, ale chcę podkreślić, że to właśnie ludzie i ich kwalifikacje decydują o tym, że nasz teatr postrzegany jest jako świetnie działająca machina. Tu każdy robi więcej, niż wskazywałby zakres jego obowiązków, tu każdy tworzy.
Zespół ma wielkie ambicje. Bogu dzięki za to. Wśród nas są artyści: Stanisława Łopuszańska, Ryszard Zaorski, Bogumiła Murzyńska, Maria Stokowska, Bernard Krawczyk, Czesław Stopka, którzy karierę mogli zrobić wszędzie, wybrali jednak Katowice. Teatr Śląski stał się dla nich źródłem inspiracji, miejscem kreacji na całe życie. Byli i tacy, jak Marek Kondrat, Krzysztof Kolberger, Anna Romantowska, Ewa Dałkowska, którzy byli krótko w tym zespole, ale pozostawili trwały ślad swojej obecności. Teatr był trampoliną dla aktorów, którzy objęli dyrekcje teatrów, np. dla Mieczysława Daszewskiego, Adama Kopciuszewskiego. Nasi aktorzy - Maria Meyer i Jacenty Jędrusik - zostali gwiazdami chorzowskiego Teatru Rozrywki, a Ewa i Wojciech Leśniakowie - Teatru Zagłębia. Jedni odchodzą, inni przychodzą, jeszcze inni, jak Artur Święs czy Grzegorz Przybył, wracają, bo tak twórczej atmosfery, takiej różnorodności repertuarowej i możliwości zaistnienia na scenie nie napotkali w innych teatrach. To cieszy. Tak jak cieszą ostatnie sukcesy i nagrody naszych aktorów - Aliny Chechelskiej, Marka Rachonia, Ewy Kutyni czy reżysera Grzegorza Kempinsky'ego.
Zespół artystyczny buduje się latami. Nasz jest poważnie odmłodzony - siedmioro bardzo utalentowanych aktorów pracuje dopiero drugi rok na scenie. Ale główny ton temu zespołowi nadaje doświadczone pokolenie aktorów, którzy spędzili tu dziesięć, 15 i więcej lat. Adam Baumann, Wiesław Sławik, Krystyna Wiśniewska, Violetta Smolińska, Jerzy Głybin, Roman Michalski, Jerzy Kuczera, Anna Kadulska, Andrzej Warcaba - oni są najpopularniejsi, gwarantują wysoki poziom ról i są filarami naszego teatru, podobnie jak Antoni Gryzik, Wiesław Kańtoch, Anna Wesołowska, Andrzej Dopierała, Marcin Szaforz, Wiesław Kupczak, Zbigniew Wróbel.
Są także stale w zespole aktorzy starsi, którzy formalnie przeszli na emeryturę. Dla wszystkich można znaleźć odpowiednie role. W tym zespole jest zdrowa hierarchia, każdy jest doceniany na miarę swych możliwości i talentów. Wszyscy ostro pracują, gramy na trzech scenach. Jesteśmy zapraszani na festiwale, na wymianę z innymi teatrami w kraju i za granicą, ostatnio inaugurowaliśmy sezon artystyczny w Teatrze Studio w Warszawie.
Mamy bardzo oddaną, wypróbowaną i liczną publiczność, która, co cieszy, przyjeżdża do nas nie tylko z naszego regionu, ale i z różnych innych zakątków Polski. Szczególną grupą widzów są mecenasi, którzy dla naszego teatru wiele gotowi są zrobić. Od ponad dziesięciu lat tworzą oni Radę Mecenasów Teatru Śląskiego, która pomaga teatrowi nie tylko materialnie (współfinansowała ponad 50 premier), ale służy radą i doświadczeniem w nowoczesnym zarządzaniu instytucją.
Na koniec chciałabym wspomnieć o wielkich dyrektorach teatru - Gustawie Holoubku, Ignacym Gogolewskim, Józefie Parze, z którymi wciąż jesteśmy w bardzo bliskich kontaktach. Teatr Śląski miał szczęście do szefów. Zaczynałam pracę w 1979 roku z Michałem Pawlickim, potem przyszedł Jerzy Zegalski, fantastyczny erudyta, który przeprowadził nas przez bardzo trudny okres lat 80. Po 11 latach wyznaczył swojego następcę - Bogdana Toszę, który także przez kolejnych 11 lat był bardzo oddany Teatrowi Śląskiemu. Po nim przyszedł Henryk Baranowski, który wyrwał teatr z nurtu spokoju, narzucił szaleńcze tempo pracy i czasem kontrowersyjne wymagania, a zespół temu sprostał. A teraz mamy Tadeusza Bradeckiego, wybitnego twórcę i antreprenera teatru.