Artykuły

Gwizdnął gazetę i zrobił spektakl. Rozmowa z Janem Dowjatem

W Klubie Centrum Stocznia Gdańska dziś i jutro można zobaczyć spektakl "Remix". Sztukę Angielki Holly Phillips przetłumaczył i zaadaptował do polskich warunków reżyser Jan Dowjat

MIRELLA WĄSIEWICZ: Tekst "Remiksu" znalazł Pan w czasopiśmie swojego przyjaciela, które Pan "przywłaszczył". Często w taki sposób szuka Pan inspiracji?

JAN DOWJAT: Wychodzę na złodzieja, i to w dodatku w stosunku do najbliższego przyjaciela. Wszystko wyjaśniam. Operator Niels Dachler - pół - Amerykanin, pół - Szwajcar - to mój przyjaciel z amerykańskiej szkoły filmowej. Co roku przyjeżdża do Polski na festiwal Camerimage, to są takie nasze warsztatowo-przyjacielskie spotkania. Kilka lat temu przywiózł ten magazyn i... nie wytrzymałem. "Pożyczył" Pan pismo wydawane przez Coppolę.

- Magazyn nazywa się "Zeotrope", tak jak firma producencka Francisa Forda. Coppola słynie z szacunku dla pisarzy. Ten kwartalnik jest osadzony na pomyśle, żeby literaturę, a konkretnie krótkie opowiadania, żenić ze światem filmu. Dawać materiał filmowcom poszukującym tworzywa dla swoich projektów. W numerze, który gwizdnąłem Dechlerowi, była sztuka Holly Philips "Bill and the Crab Lady". Na potrzeby projektu, któy zrealizowałem w Gdańsku, nadałem jej tytuł "Remix", za zgoda autorki oczywiście.

Co zadecydowało, że zadał Pan sobie trud przetłumaczenia sztuki?

- Tekst przeczytałem dobre cztery lata temu. Zrobił na mnie ogromne wrażenie: rozbawił, wzruszył i zastanowił.

Na realizację trochę poczekał...

- Bo wtedy pachniał zagranicą. Pachniał Londynem i gatunkiem, który był trendy. Cztery lata temu w Polsce clubbing z prawdziwego zdarzenia to byłą zabawa dla nielicznych, elitarna: drogie wejście, obowiązywały drogie ciuchy, nie każdego było na to stać. Poza tym, klubów było mało i nawet jeśli ktoś miał pieniądze, mógł się nie dostać do środka. Przez te cztery lata sytuacje klubowe, a przede wszystkim estetyka klubowa stała się, w moim mniemaniu, dominująca wśród młodych ludzi. Clubbing przestał być czymś nieosiągalnym, stał się codziennością.

O jakich sytuacjach Pan mówi?

- Kilka lat temu informacja, że główna bohaterka zna jakiegoś DJ-a, pachniała filmem. Teraz w Polsce DJ-ów jest jak psów, a co drugi młody człowiek marzy o tym, żeby DJ-em zostać. Po drugie: kwestia obecności narkotyków. Dawniej te "klubowe" narkotyki to była droga zabawa dla nielicznych, teraz są o wiele bardziej dostępne i powszechne. Nie chodzi o głęboką socjologiczną analizę, ale te sytuacje są obecne w codzienności młodych ludzi, a przedtem były szczątkowe. Główny motyw dramaturgiczny "Remiksa" jest taki, że DJ-owi skradziono kolekcję płyt winylowych. Jeszcze kilka lat temu to była rzeczywistość zagranicznego filmu. Sztuka Holly Phillips to komediowo-gorzki portret środowiska młodych ludzi z Londynu, które autorka znała anno Domini 1999. Teraz te sytuacje okazały się codziennością dla dwudziestokilkulatków w Gdańsku. Młodzi ludzie w Londynie i Gdańsku mają podobne dylematy, moralność, konflikty.

A jednak zdecydował się Pan dostosować londyńskie realia do trójmiejskich. Na czym polegały poprawki?

- Przede wszystkim to były zabiegi techniczne, na przykład zamiast nazwy pewnej ulicy w Londynie, pada nazwa Monciak. Wprowadziłem nazwy trój miejskich klubów, a bohaterowie zamiast tłuc się metrem jeżdżą SKM-ką.

Rzeczywiście polecił Pan aktorom, żeby odpowiedników swoich bohaterów szukali na trójmiejskich ulicach i w klubach?

- Tak. Trochę boję się tych słów, bo publiczność może późnej to skwitować "To żeście podpatrzyli? To już lepiej trzeba było wymyślać". Ale rzeczywiście tak było, włożyliśmy w to dużo wysiłku. Czasami wykorzystujemy jedną realną osobę, a czasami zlepek różnych zachowań i odzywek. Chodziliśmy do klubów w celach zawodowych, łącznie z zakazem spożycia alkoholu. Aktorzy nazwali to "obowiązkowy clubbing". Grający rolę DJ-a konsultował się z legendarnym trójmiejskim DJ-em Rome-ro. Uzyskał informacje, jak się gra i co dla DJ-a jest ważne, co można czuć, kiedy ktoś ukradnie płyty. Staraliśmy się. I mam nadzieję, że ten wysiłek będzie widoczny na scenie.

Klub Centrum Stocznia Gdańska (wjazd od ul. Lisia Grobla, wejście od ul. Wałowej 27 a), "Remix", sobota, godz, 20, niedziela, godz. 16 i 20, wejściówki 20 i 25 zł

W "Remiksie" wystąpią: Karolina Adamczyk (grała w teatrze Wybrzeże i Teatrze Miejskim w Gdyni), OsCar Mienandi (Studium im. Baduszkowej w Gdyni), Karolina Merda (Studium im. Baduszkowej w Gdyni), Marcin Bor-tkiewicz (aktor słupskiego teatru Rondo), Mariusz Zaniewski (PWST Kraków, gra m.in. w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, Teatrze Powszechnym w Warszawie), Dariusz Woronko (szczudlarz, współpracuje z teatrem Znak w Gdańsku). Spektakl powstał w ramach Stypendium Teatralnego przyznawanego przez prezydenta miasta Gdańska. Organizatorzy: Klub Centrum Stocznia Gdańska, Miasto Gdańsk, Nadbałtyckie Centrum Kultury, teatr Miniatura

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji