Artykuły

Hrabina chce się podobać

"Hrabina" w reż. Kazimierza Kowalskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

W pomyśle, by wystawić w łódzkim Teatrze Wielkim "Hrabinę" Stanisława Moniuszki, najwyżej cenię determinację Kazimierza Kowalskiego, dyrektora artystycznego teatru, by włączyć do repertuaru najważniejsze dzieła twórcy opery narodowej. To ze wszech miar piękna i szlachetna idea, niestety, stojąca w jaskrawej opozycji wobec wartości owego dzieła.

Kazimierz Kowalski nie tylko wziął na swoje barki "Hrabinę" jako pozycję w repertuarze, ale również poświęcił jej czas najpierw na opracowanie, a później na wyreżyserowanie. Moim zdaniem muzyce pomógł niewiele, bo "Hrabina" - posługując się terminologią medyczną - to przypadek ciężki, w stanie nierokującym nadziei. Pomógł natomiast publiczności, która dzięki nowej redakcji nie musiała się męczyć, wysłuchując całości dzieła. Co ciekawe, reżyser "Hrabinę" nie tylko skrócił, ale też wzbogacił o dwa chóry: z "Verbum nobile" Moniuszki i z "Don Pasquale" Donizettiego.

Przyznam, że o ile włączenie fragmentu utworu tego samego kompozytora wrażenia na mnie nie robi, to uzupełnienie Moniuszki muzyką włoską wydaje mi się posunięciem oryginalnym. Nie żeby w czymś przeszkadzało, bo właściwie jest swego rodzaju nawiązaniem do stosowanych w XIX wieku praktyk, ale w kontekście marzeń Moniuszki o stworzeniu dzieła na wzór opery włoskiej cokolwiek mu zaszkodziło. Bo oto po "Arii włoskiej" (piękne wykonanie zawdzięczaliśmy Joannie Woś) zabrzmiał delikatny, pełen finezji i elegancji, prawdziwie włoski chór "Zitti, zitti", który wyszedł spod pióra jednego z największych mistrzów bel canta. W tej konfrontacji Moniuszko wypadł żałośnie.

Muzyki nie wspiera również libretto. Włodzimierz Wolski miał ambicję sportretować i ośmieszyć warszawskie salony, zatrudnione wyłącznie sobą i francuskim obyczajem, zwracając jednocześnie uwagę na tradycyjne wartości zakorzenione w ludzie oraz w patriotycznie ukierunkowanej szlachcie. Talentu jednak nie stało. Zbiorku banałów uszeregowanych w scenki żadną miarą dramatem ani też komedią nazwać się nie da. Gdy dodać, że punktem kulminacyjnym opery (również muzycznie, bo Moniuszko napisał na tę okoliczność "wielki finał" II aktu) jest fakt nadepnięcia damie na suknię, mamy pełen obraz sytuacji.

Nie lubię i nie cenię "Hrabiny". Jej jakość rekompensuje mi jednak jedna aria, ale żeby ją usłyszeć, trzeba wysiedzieć do końca, bo to ostatnia aria tytułowej bohaterki. Bardzo starannie zaśpiewała ją podczas premierowego przedstawienia Anna Cymmerman. Dobrze zagrała również postać: łatwo było uwierzyć, że Hrabina jest próżna i głupia, upozowana i nieszczera. Może jedynie właśnie w ostatniej scenie zabrakło odrobiny dystansu?

Trzeba przyznać, że wszyscy wykonawcy zrobili o wiele więcej dla Moniuszki, niż on dla nich: ślicznie grała i śpiewała pełną wdzięku Bronię Agnieszka Makówka, zabawnym Podczaszycem był Andrzej Niemierowicz. W poważnego, ale trochę za smutnego Kazimierza wcielił się w dobrej formie wokalnej Krzysztof Marciniak, podobali się również Tomasz Fitas (Chorąży) i Borys Ławreniw (Dzidzi). Widzom bardzo podobała się też scenografia Wandy Zalasy i nagrodzili ją osobnymi brawami po podniesieniu kurtyny.

Reżyseria Kazimierza Kowalskiego pomagała rozeznać się w dziele, bo nawet głośna muzyka (z zachowaniem proporcji dyrygował Kazimierz Wiencek) nie była w stanie zagłuszyć szelestu papierowych postaci. Wyraziste znaki, jasne intencje, skróty myślowe - to arsenał, z jakiego reżyser musiał korzystać, próbując przybliżyć "Hrabinę" współczesności. A ponieważ Kowalski zdecydował się na tradycyjną, niemal historyczną inscenizację, zadanie do łatwych nie należało. Ostatecznie "Hrabina" została uporządkowana i oglądać można ją z przyjemnością, bo... Anna Cymmerman nie tylko pięknie śpiewa, ale piękną kobietą jest.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji