Artykuły

Japoński Gestalt

Całość nie jest prostą sumą składających się na nią części. Różnorodne pod każdym względem pokazy, złożyły się na fascynujący i paradoksalnie spójny, choć być może wycinkowy, obraz współczesnego japońskiego teatru, tańca i performansu - o festiwalu Japan Now w Teatrze Kana w Szczecinie pisze Dominika Lutobarska z Nowej Siły Krytycznej.

Japan Now - festiwal prezentujący współczesną sztukę japońską w Europie, odbywa się już po raz czwarty, w tym roku przy współudziale Theaterhaus Mitte z Berlina, Teatru Kana ze Szczecina oraz ART Prometheus Praha. W niedzielę zakończyła się polska część festiwalu. Przez kolejne dwa dni Japan Now będzie gościć w Pradze.

1.

Szczecińską edycję festiwalu rozpoczął - podobnie zresztą jak w Berlinie - jeden z jego pomysłodawców, choreograf i tancerz Butoh - Imre Thormann. Znany już szczecińskiej publiczności, po raz kolejny uwodził precyzją i przejmującą świadomością własnego ciała, tak charakterystyczną w tańcu Butoh i Noguchitaiso (japońska sztuka pracy z ciałem). Spektakl "Parallel Fall" stworzył razem z pianistą Michaelem Thalmannem - być może przez to całość oddziałuje na widza w sposób podobny do oddziaływania koncertów symfonicznych, podczas których również nie mamy do czynienia z werbalnym przekazem. Tu głównym instrumentem - poza ukrytym w mroku fortepianem - jest ciało, jego esencja. Tancerz (choć to słowo wydaje się nieadekwatne - tancerz Butoh nie tańczy, on JEST tańcem) ma świadomość najmniejszej cząstki siebie, każdego mięśnia, cały jest ciałem, a przez ciało przekazuje wachlarz emocji. W jednym momencie wydaje się małym dzieckiem, bezbronnym noworodkiem kulącym się w pozycji embrionalnej, za chwilę urokliwym młodzieńcem, żeby w końcu przeistoczyć się w ciało starcze, śmiertelne, chore. Fizjologia jest nieodłącznym elementem spektaklu: początkowo ginące w mroku pobielone nagie ciało tancerza, staje się coraz bliższe widzowi, coraz bardziej namacalne, wyraźne, spocone, umęczone, brzydkie. Oprócz ciała i fortepianu na scenie leżą marynarka i spodnie, które przez cały spektakl ciało próbuje założyć. Próbuje rozmaicie, niczym dziecko, które nie wie, że spodnie zakłada się na nogi i wpycha w nie ręce, nadając im przez to odrębność istnienia.

Każdy element ciała zostaje rozpoznany na nowo, zyskuje swoją tożsamość. Precyzyjne światła i ruch kreują postaci kojarzące się z kreaturami z obrazów Boscha czy Breugla. Nic nie jest tym, czym się początkowo wydawało - każdy gest, każda część ciała zyskuje nowe znaczenie, odzyskuje swoją pierwotną siłę. Wystawiony język nie wygląda wcale jak ludzki język, zostaje odarty z wszelkich narzuconych nam przez kulturę skojarzeń, staje się oślizgłym, wijącym tworem, czymś intymnym, wewnętrznym, pornograficznym. Mogłoby się wydawać, że celem jest prawidłowe ubranie garnituru, że to wówczas ciało stanie się piękne, człowiek znów będzie wyglądał jak człowiek, harmonia zostanie przywrócona - tak się jednak nie dzieje. Ciało odrzuca krępujące ubranie, czyli nic innego jak konwenanse narzucone przez kulturę, aby móc powrócić do siebie, swojej fizjologii, brzydoty, nagiej prawdy, czystej emocji, esencji bytu, punktu wyjścia. Koncentracja tancerza promieniuje na widzów, utrzymując publiczność w nabożnym skupieniu.

Kto jednak liczył na więcej podobnych pokazów, musiał się poczuć zawiedziony. W kolejnych spektaklach festiwalowych Butoh pobrzmiewało jedynie słabym echem.

2.

Kolejny dzień, kolejna odsłona Japan - spektakl "I was born" Osamu Jareo i Misako Terada - tym razem ekspresyjny teatr tańca, wypełniony wszelkimi rodzajami muzyki i wszelkimi rodzajami tańca, efektowny pod względem treści i formy, jednak nie efekciarski. Mieszanka tańca klasycznego, współczesnego, pantomimy, elementów zaczerpniętych z Butoh - znów ciało pokazuje złożone emocje tym razem rodzące się w relacji kobieta - mężczyzna, oddaje zależności i rodzaje gier podejmowanych w takiej diadzie. Inspiracją dla twórców były dramaty Masataki Matsuda, analizujące różnice pomiędzy rolami kobiety i mężczyzny, sposoby wzajemnego narzucania ról, nieustanne "przyprawianie gęby" i narzucanie konwencjonalnej formy partnerowi. Znów zachwyciła precyzja i profesjonalizm wykonania - nad światłem pracowało kilku specjalistów (aranżacja światła Yukiko Yoshimoto, reżyseria światła Wakako Fukuyama), rzecz w polskich realiach teatralnych niecodzienna. Powstał estetycznie urzekający spektakl.

3.

Po spektaklu japońskiego teatru tańca "Skin, Breath, and Memory" Kenshi Nohmi & Dance Teatro 21, przyszedł czas na eksperyment, ujmujący w zaskakujący sposób. "Anatomical Experiment Series - private trace" - widowisko pozornie nieprzemyślane i niezrozumiałe, czego dowodem były masowe wyjścia kaneńskiej publiczności, okazało się spójną pod względem formalnym i wypełnioną znaczeniem kompozycją. Widzimy obraz z projektora: fotografia jasnego pokoju, w którym siedzą 3 postaci - fizycznie na zdjęciu ich nie ma, zostały wycięte, pozostał kontur, białe plamy. Po długiej chwili oczekiwania na scenie, pojawia się Natsuko Tezuka, autorka performansu. Ubrana w koszulkę polo, krótkie spodenki, wygląda jak mężczyzna. Siada, długo robi miny - ekspresja aktorki sprawia wrażenie reakcji na coś, ale na co? Ciężko się tego domyślić. Ruch jest minimalny, co jakiś czas niezrozumiałe dźwięki z offu, jakby ktoś cofał nagraną na taśmie magnetofonowej rozmowę. Dłuży się i nuży, część publiczności opuszcza salę. W końcu projektor zostaje uruchomiony ponownie: na połowie ekranu widzimy fotografię mężczyzny, ubranego dokładnie w to samo, co przed chwilą miała na sobie aktorka. Natsuko zmienia koszulkę, siada jakby naprzeciwko mężczyzny, staje się bardziej kobieca, nadal robi miny, teraz można sobie jednak już wyobrazić, że prowadzi niemą konwersację z mężczyzną z fotografii. Znów jednak trwa to długo i wydaje się całkowicie pozbawione sensu.

Następnie na ekranie pojawia się fotografia kobiety, jest nią Natsuko. Projektowane są kolejne zdjęcia dając efekt animacji poklatkowej - aktorka na scenie wykonuje dokładnie te same ruchy, co kobieta ze zdjęcia. W końcu znów widzimy zdjęcie jasnego pokoju, które otwierało spektakl - tym razem postaci nie są wycięte: widzimy mężczyznę ze zdjęcia, Natsuko i rocznego chłopca. Rozpoczyna się film, bez dźwięku, para rozmawia, gestykuluje, śmieje się, chłopiec biega między nimi. Aktorka siedzi przed ekranem, nadal wykonuje ruchy tożsame z ruchami kobiety z filmu. W końcu widzimy film raz jeszcze, tym razem z dźwiękiem. Aktorka w rzeczywistości również zaczyna mówić, śmiać się; z ekranu dobiega śmiech małego chłopca, zwykły, jasny dzień, niezobowiązująca rozmowa, pierwsze kroki rocznego malca. I nagle wszystko staje się jasne. Wszystkie dotąd niezrozumiałe miny, odgrywane przez aktorkę sytuacje, gesty, stają się oczywiste, w momencie, gdy widzimy całą sytuację, znamy kontekst. Okazuje się, że pojedynczy gest nic nie znaczy, jest bełkotliwy i niezrozumiały, gdy brakuje dla niego punktu odniesienia; pojedyncze postaci wycięte z obrazka są pozbawione sensu, który pojawia się dopiero w momencie uzupełnienia fotografii brakującymi postaciami. Sens pojawia się wówczas gdy wszystkie elementy zestawimy razem - ukazuje się pełnia, całość, Gestalt. Koniec filmu.

Raz jeszcze słyszymy ścieżkę dźwiękową już w całkowitej ciemności. Słowa wydają się zrozumiałe, choć przecież to język japoński - zrozumiałe wydaje się wszystko, także sformułowanie z programu festiwalowego informujące o tym, że spektakl został "oparty na motywie narodzin własnego dziecka". Całość nie jest prostą sumą składających się na nią części - jest czymś więcej, o czym Ci którzy wyszli z pokazu nie mieli okazji się przekonać.

4.

Szczecińska publiczność Japan Now mogła również obejrzeć performans w całości zainspirowany wierszem Andre Bretona "L'union Libre" - mieliśmy tu znów do czynienia z elementami tańca klasycznego, współczesnego, Butoh (Mitsuyo Uesugi) połączonego z koncertem "najbardziej radykalnego japońskiego pieśniarza ludowego" (Ken Mikami). Na zakończenie Naoka Uemura & Mitsutake Kasai z "Walk in the Blue Sky" [na zdjęciu] - kolejne taneczne duo, łączące klasykę ze współczesnością. Obok współczesnego tańca opierającego się na tańcu klasycznym, tancerze zaprezentowali po mistrzowsku dekonstrukcję baletu jako formy, obnażając (zamierzenie) słabości ciała tancerza: dopuścili do głosu ciężki, dyszący oddech, ekspresyjnie pokazali zmęczenie, pomysłowo i dowcipnie demaskując nienaturalność baletowej konwencji.

Po obejrzeniu wszystkich spektakli prezentowanych w ramach Japan Now znów przychodzi na myśl wspomniane już wcześniej kluczowe dla filozofii i psychoterapii Gestalt hasło: całość nie jest prostą sumą składających się na nią części. Różnorodne pod każdym względem pokazy, złożyły się na fascynujący i paradoksalnie spójny, choć być może wycinkowy obraz współczesnego japońskiego teatru, tańca i performansu. We wszystkich spektaklach urzekała precyzja wykonania - tak przez tancerzy, aktorów jak i - może przede wszystkim - przez reżyserów świateł. Niepowtarzalny nastrój i doznania estetyczne, przekładające się na emocjonalny odbiór przedstawienia, to w dużej mierze zasługa właśnie przemyślanego, w każdej sytuacji scenicznej uzasadnionego "grania" światłem. Zaskakuje również na wskroś współczesne wykorzystanie klasyki - w tańcu, muzyce, teatralnej formie. I właśnie naturalnego i swobodnego "świecenia w teatrze" oraz niezwykłej umiejętności twórczego przetwarzania i dekonstruowania przeszłości możemy Japończykom nie tylko pozazdrościć, ale może także spróbować się od nich nauczyć.

W Berlinie podczas trwania festiwalu można było uczestniczyć w wielu warsztatach. Może warto byłoby się zastanowić nad rozszerzeniem w przyszłości oferty warsztatowej również na inne festiwalowe miasta, w tym Szczecin?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji