Artykuły

Świecka msza

Historię miasta Arras, które w połowie XV wieku przeżyło zarazę, pogromy Żydów i reli­gijny terror, Andrzej Szczypiorski wykorzystał w 1970 roku do zilustrowania tezy, że totalita­ryzm rodzi się z wynaturzenia idei i przynosi zniszczenie. Je­go powieść nawiązywała do do­świadczenia marca 1968 roku, gdy w Polsce próbowano roz­pętać antyżydowską histerię. Tej odwagi mówienia o współczesności nie mają auto­rzy spektaklu wystawionego w Teatrze Powszechnym.

W powieści "Msza za miasto Arras" kleryk Jan opowiada oby­watelom Brugii o zarazie, która wiosną 1458 roku pochłonęła co trzecie istnienie w Arras, a żyją­cych pozbawiła wszelkich zasad moralnych. Trzy lata później mia­sto ogarnęło szaleństwo zbrodni, samosądów i prześladowań, pro­wadzonych w imię zbawienia pod przewodnictwem plebejskiej rady miasta. Jan był jej członkiem i zatwierdzał wyroki na niewinnych. Zanim przejrzał, jego również wtrącono do więzie­nia. Od katowskiego miecza wyratował go przyjazd biskupa Dawi­da z Gandawy.

Gajos zdecydował się zagrać w Teatrze Powszechnym mono­dram według tekstu Szczypiorskiego, mimo że sama opowieść Jana nie jest tak widowiskowa, jak wypadki, których dotyczy. Aby więc nadać spektaklowi tempo Igor Sawin, autor adapta­cji, zrezygnował ze sporów mo­ralnych i oparł tekst na chro­nologicznej relacji. Główny akcent przeniósł z wiary na wol­ność. Czy zdać się na własny rozsądek, czy podporządkować de­cyzjom tłumu? Czy być na­rzędziem władzy czy jej podmiotem? O to pyta teatr.

Jakby bojąc się odniesień do polskiej rzeczywistości, Sawin skreślił wszystkie fragmenty o niechlubnej roli Kościoła w Ar­ras - mieście, w którym za dużo było wiary, a za mało rozumu. Tekst stał się bardziej świecki.

Jan nie spowiada się, lecz wygłasza mowę obrończą skierowaną do publiczności, nie żegna się również tak często, jak w po­wieści. Jego suty, przetykany złotem strój (wspaniała praca Zofii de Ines) sugeruje, że jest człowiekiem świeckim, choć w tekście nie jest to przesądzone. Szaleństwo w Arras bierze się w spektaklu raczej z przesądów niż z wynaturzonej wiary w Bo­ga. I tylko dźwięk dzwonów przy­pomina, że to msza, a nie rozpra­wa sądowa.

Ta msza za Arras jest mało re­ligijna. Autor adaptacji bezpiecz­nie unika jednoznaczności, lecz tekst traci przy tym swój ostry wy­dźwięk. Gra Janusza Gajosa przy­słania dziury scenariusza. Pier­wszy w karierze aktora monodram to majstersztyk interpretacji.

Ma się wrażenie, że Gajos przemyślał każdą literę osobno. Poświęcając wiele uwagi wymo­wie tekstu, nie ograniczył gry, w tej postaci wiele się dzieje. Przeszkadza mu tylko ilustracja muzyczna, którą tworzą piskliwe i posępne dźwięki, przywodzące na myśl telewizyjną "Kobrę".

W koncepcji reżysera Krzy­sztofa Zaleskiego Jan jest stary, swoją opowieść snuje u kresu żywota. Gajos o minionych wy­padkach opowiada z wysiłkiem, jakby chciał zatrzeć przeszłość. Słowa są zduszone, mamrotane, czasem zamierają w ciszy.

W miarę opowiadania Janowi ubywa lat. Początkowo siedzi nieruchomo w krześle, później wstaje, podchodzi do krawędzi sceny, nerwowo przemierza przestrzeń, rozprawia coraz ży­wszym głosem, wreszcie opada zmęczony na fotel, by zaraz pod­nieść się i na nowo podjąć we­wnętrzną walkę.

W tym roku powieść Szczypiorskiego robi teatralną karierę. W styczniu trafiła na scenę Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Janusz Kijowski, który reżyserował olsztyński spe­ktakl, obecnie filmuje przedsta­wienie dla Teatru Telewizji. Czy popularność tekstu opowiadają­cego o splocie władzy, religii i moralności oznacza powrót na polską scenę tematów współczes­nych? Ostrożna, by nie rzec asekurancka, adaptacja Igora Sawina świadczy, że artyści trochę się jeszcze boją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji