Artykuły

W roli głównej - Krystyna Feldman

KRYSTYNA FELDMAN [na zdjęciu] jest jedną z najwybitniejszych polskich aktorek charakterystycznych, ma na koncie niemal sto świetnych filmowych epizodów i ról drugoplanowych. Specjalnością Feldman od zawsze były rozmaite dewotki, pijaczki, wścibskie baby, paskudne plotkary, despotyczne nauczycielki, role chłopięce i męskie. Nikifor jest zarazem pierwszą główną rolą filmową w aktorskim dorobku 84-letniej aktorki.

W filmie Krystyna Feldman jest łudząco podobna do prawdziwego Nikifora. Podobieństwo fizyczne przełożyło się zaś na podobieństwo mentalne. Feldman, podobnie jak krynicki malarz, nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych; nie ma pralki ani lodówki, podobnie jak Nikifor jest też osobą głęboko wierzącą. - Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam się z tym wąsikiem, w nikiforowym kapelutku, oniemiałam z wrażenia - mówi aktorka. - Ale zaraz mi przeszło. Teraz, proszę pana, jakoś dziwnie czuję się bez zarostu. Zniszczony kapelusik, z którym nigdy nie rozstawał się Nikifor, stał się dla Krystyny Feldman manifestacją osobności artysty. - Kapelusz sprawił, że naprawdę poczułam się mężczyzną - mówi aktorka. - Mnie zresztą zawsze ciągnęło do tego, żeby być mężczyzną. Jako dziecko przebierałam się w portki brata, potem chciałam zostać oficerem. Po latach, już jako aktorka, często grałam chłopców. Za jednego ze swoich chłopaków dostałam nawet nagrodę na Festiwalu Sztuk Radzieckich, może coś im się tam poplątało? W Łodzi byłam prekursorką męskiego sznytu - chodziłam w garniturach, bardzo ładnych, bardzo szarych. Pewnie jako ponadosiemdziesięcioletnia eksamantka dogorywałabym dzisiaj swoich dni jako zdziecinniała staruszka w Skolimowie, a ponieważ zawsze byłam krnąbrna, kanciasta i męska, nie narzekam na brak zainteresowania i nie popadam we frustrację. Z kapeluszem mi zresztą do twarzy.

Feldman nigdy się nie maluje. - Nie pomoże puder, róż, kiedy pudło stare już - odcina się aktorka. A jednak każdego dnia cierpliwie znosiła trudy metamorfozy w Nikifora. Znakomita charakteryzatorka, Maria Dziewulska (Bez końca, Pan Tadeusz, Rosenkrantz i Guildenstren nie żyją), jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, w szczegółowej dokumentacji odtwarzała twarz, rysy, a nawet pojedyncze zmarszczki krynickiego malarza. Praca z Krystyną Feldman na planie rozpoczynała się każdego dnia o świcie. W garderobie na Nikifora czekały zawsze gotowe wąsiki. Materiały były komponowane z różnych źródeł - od tiulu perukarskiego, po włosie z cienkiej i niealergicznej sierści jaka tybetańskiego. Po zakończeniu zdjęć, wąsik był starannie konserwowany, żeby na następny ranek można było ufryzować go od nowa. Szczecinka na brodzie Nikifora mocowana była na specjalnym kleju, podobnie jak pojedyncze włoski wystające z uszów bohatera.

W okresie świąt wielkanocnych, w przerwie między zdjęciami, Krystyna Feldman została napadnięta. Uliczni przestępcy wyrwali jej torebkę i uderzyli tak, że aktorka upadła, doznając złamania kości biodrowej. Po operacji i krótkiej rekonwalescencji Krystyna Feldman szybko powróciła na plan filmowy. Krzysztof Krauze wspomina: - Krysia ma 84 lata, przeżyła wojny i wszystkie możliwe biedy, a zawsze jest pełna optymizmu. W półtora miesiąca po wypadku była na planie. Lekarze twierdzili, że tak szybkie wyzdrowienie było możliwe tylko dzięki jej pogodnemu usposobieniu.

Feldman nosi w filmie tę samą tabliczkę, którą zawsze miał ze sobą Nikifor: Malowaniem obrazków zarabiam na jakie takie życie, aby się tylko utrzymać na tym Bożym świecie. Żyję z łaski dobrych ludzi.

- Nikifora poznałam w Krynicy, wyjeżdżałam tam z mamą i starszym bratem na wakacje - opowiada aktorka. - Patrzyłam na dziwnego karzełka, który coś bełkotał pod nosem i malował. Wtedy uciekłam, bo bardzo się bałam, ale po latach, kiedy Nikifor był już sławny, gruntowanie poznałam jego wspaniałe malarstwo.

W skromnym, poznańskim mieszkaniu aktorki nie znajdziemy jednak reprodukcji dzieł Nikifora. Na ścianach mieszkania wisi portret Józefa Piłsudskiego, fotografie rodzinne oraz olbrzymie zdjęcie największego autorytetu dla Krystyny Feldman - papieża Jana Pawła II.

Nikifor całe życie nosił okulary - popękane, brudne, zlepione plastrem. Robiąc przymiarki do nikiforowych okularów autorzy filmu zapytali Krystynę Feldman, ile jej okulary mają mieć dioptrii? Odparła, że zero. Ma znakomity wzrok. Podobno aktorka tylko raz w życiu wzięła antybiotyk. Koleżanki z Teatru Nowego w Poznaniu mówią o Feldman, że musi być pusta w środku.

Nikifor nie miał pralki, lodówki ani telewizora. Jedynym elementem nowoczesności w jego kolejnych mieszkaniach był odbiornik radiowy. Lubił, kiedy w trakcie malowania coś mu grało... Miał słabość do muzyki ludowej. Polskiego folkloru słuchał równolegle z transmisjami obrad partii i z relacjami sportowymi. Często miał otwarte dwa odbiorniki jednocześnie. Ożywiał się zawsze, słuchając popularnej audycji I Programu Polskiego Radia Muzyka i aktualności. Niestety, wykorzystanie charakterystycznego dżingla audycji w filmie Krauzego nie było możliwe. Przeszkodą stały się prawa autorskie. Twórcy filmu ze zdziwieniem odkryli, że pojawianie się motywu muzycznego, który przez całe lata rozbrzmiewał w wielu polskich domach, było zwyczajnym piractwem. W połowie lat 50. jeden z pracowników Polskiego Radia przywiózł płytę z Berlina Zachodniego, na której znajdowała się charakterystyczna melodia. Prawa autorskie przez całe dekady nie były honorowane - liczyła się muzyka, aktualności i taka nasza stabilizacja. A jakiej muzyki słucha Nikifor w filmie? Nie tylko folkloru, ale na przykład także, co szczególnie mnie ucieszyło, seksownych piosenek niesłusznie zapomnianej gwiazdy sprzed lat Ludmiły Jakubczak.

***

KRYSTYNA FELDMAN: - Zimą warunki były trudne, śnieg po pas, wiał silny wiatr. Krzysio Krauze wołał na planie: - Chronić Nikiforka, przynieść Nikifora. Na rękach mnie nosili. To działo się na cmentarzu w Czyrnej. Tę scenę nazwałam prywatną wyprawą pod Stalingrad.

Prawie każdy ma w pamięci własnego Nikifora. Na murku, obok malującego, leżała nadgryziona bułka, a w kuferku czekały gotowe obrazki. I był on, w zniszczonych bucikach, starym, przekrzywionym kapeluszu, z obklejonymi plastrami okularami na nosie, obojętny wobec przypatrujących mu się gapiów, niemal pozamaterialny. Świat na obrazkach Nikifora bywał piękny. Utrwalał tęsknotę za rajem, którego nieobecność odczuwamy tym silniej, im mocniej za nim tęsknimy. Ten świat odbija się także w pięknym filmie Krzysztofa Krauzego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji