Artykuły

Roxxy very Hot

Od początku do końca szał: ochroniarze przy drzwiach limuzyny Roxxy Hot, szturmowanie wejścia, piski fanek i burza oklasków w tle spektaklu

Paweł Palcat kapitalnie zagrał gwiazdę światowej pornokultury. Oklaski i entuzjazm wypełnionej po brzegi sali były uzasadnione. I tylko po wyjściu z teatru w Browarze Mieszczańskim nieco smutku, że zarówno niezwykle sprawny aktor, jak i umiejący czerpać ze współczesnych języków popkultury reżyser Szymon Turkiewicz uczestniczyli w monodramie, który w gruncie rzeczy opowiada - niby-dramat, brawurowo ukazuje niby-problemy i daje niby-puentę.

Okoliczności teatralne przekroczyły zwykłą miarę inscenizacji Zakładu Krawieckiego. W piątek o siódmej wieczorem nie było jeszcze bohaterki wieczoru - Roxxy Hot. Reżyser nerwowo wybiegał zza drzwi teatru i znikał. Wybiegł raz jeszcze, dzwoniąc z komórki. Widać było desperację na twarzy Turkiewicza. Po kwadransie niepewności wreszcie na dziedzińcu Browaru Mieszczańskiego zaiskrzyło.

Otulona jedwabnym płaszczem porno-gwiazda wjechała z asystą klaksonu srebrnej alfy romeo. Wokół auta uganiali się paparazzi, ochroniarze w czerni, menedżerki, czirliderki i piszczące grouppies. Podniecenie rosło. Wreszcie otworzyła się druciana brama.

Wchodzimy prowadzeni przez selekcjonerów. Po chwili na purpurowej scence otulonej purpurowymi girlandami światełek pojawia się Roxxy Hot. Zgrabna, smukła, seksowna w szmaragdowym topie i czarnych porteczkach wysoko rozciętych z boku. Zaczyna swój taniec z nitami muzyki pop. Taniec ze wspomnieniami. Opowiada o niespełnionej miłości. O groteskowych związkach z mężczyznami. Raczej zbydlęconymi, gwałcącymi, psychotycznymi. O kliszach miłości, którymi ją obdarzają.

Faktem jest, że Paweł Palcat może zostać gwiazdą każdego klubu go-go pod słońcem. Jego fizyczna sprawność zachwyca w scenie tańca na rurze, w układach choreograficznych na wysłanej czerwienią scenie. Parodie znanych z kina epizodów erotycznych, znakomicie poprowadzony ruch imitujący wyuzdane pozy pornogwiazd, ale i dowcipne pastisze kobiecej gry ciałem aktor spełnia z temperamentem i wdziękiem. Bawi się (i nas) postacią tak bardzo, że stać go na dystans do roli i do własnej osoby. Wyciąga nawet na scenę widzów, by z nimi tańczyć.

Kontakt aktora z publicznością jest świetny. Wątpliwości budzi tekst. Turkiewicz chyba zbyt kurczowo uczepił się dolnych partii kobiecego ciała i eksploatuje je na scenie do bólu. Sceny miłości oralnej ukazane w konwencji chińskiego teatru cieni czy orgietka w toalecie jednych rozbawią, wielu zakłopoczą. Ale - to atut zdarzenia - aktorsko są rozegrane bez zarzutu. Jednak pozostaje pewien żal, bo nawet najbardziej sprawne pornogwiazdy nie zagrają szekspirowskiej komedii. IQ poruszającej się po obrzeżach pornobiznesu Dody Elektrody to przecież ewenement.

Ciekawiej byłoby, gdyby Turkiewicz wreszcie porzucił obyczajowe stereotypy i śmielej sięgnął po tematy polityczne czy społeczne. Gdyby przekonał nas, że seks, choć ważny, stanowi zaledwie jeden z elementów życia. Inaczej może się stać tak, że młody, ciekawy i drapieżny teatr przyklei do siebie etykietkę zespołu "od dupy".

Czy warto?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji