Artykuły

Frustracja pod kontrolą

"Dzień świra" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Aneta Dolega w Kurierze Szczecińskim.

Życie czasem bardzo boli, a szczególnie polskiego "wykształciucha" (czyt. inteligenta) spychanego wciąż na margines społeczeństwa, wierzącego (naiwnie?), że w końcu te wszystkie lata nauki, tony przeczytanych książek, cała ta nikomu niepotrzebna wiedza zostaną w końcu docenione. Ten sfrustrowany bohater, który śmieje się z wad statystycznego Polaka, będąc jego najlepszym przykładem, to nikt inny jak Adam Miauczyński - postać wymyślona przez Marka Koterskiego, którą najlepiej oddaje jego "Dzień świra" - film, a teraz spektakl teatralny.

Za sceniczny wizerunek. mężczyzny, któremu codzienność złośliwie dokucza, zabrał się Piotr Ratajczak, realizując materiał na scenie Teatru Małego. Tekst nieco okrojony, troje aktorów, w tym Robert Gondek w głównej roli, w niczym nieprzypominający filmowego Marka Kondrata, głos z off-u oraz maleńka scena wychodząca wprost z widowni. Kameralnie, blisko bohatera i jego frustracji. Od razu nasuwają się porównania z filmem Koterskiego.

Spektakl jest inny, inaczej zrealizowany, inaczej zagrany, choć kontekst i puenta te same. Miauczyński to zespół kompleksów, niespełnienia, rozczarowań, urojonych i prawdziwych upokorzeń, natręctw i pretensji do całego świata. Ogranicza go matka, brak pieniędzy, blokowisko, w którym żyje, okropni sąsiedzi i złośliwość przedmiotów. Przez moment tylko zachłystuje się sobą i otaczającą go rzeczywistością, kiedy przypomina sobie swoją dawną miłość. Elżbieta to jego schronienie, nadzieja na wybawienie, lek na całe zło.

Miauczyński w interpretacji Gondka irytuje, ale też rozczula swoją bezradnością. Te zmagania z życiem są momentami zabawne, a momentami smutne. Przypominają naszą szarą codzienność, bo kto z nas nie marzy czasem o ciszy i tzw. świętym spokoju, a tu jak na złość pies właśnie ujada, a za oknem ktoś kosi trawę. Bohater wzbudza również empatię i zrozumienie. W świetle ostatnich wydarzeń w kraju ból jego egzystencji wcale nie jest nam obcy. "Dzień świra" od strony formalnej również wypada bardzo dobrze. Pomysłowo zaaranżowana scena, pozbawiona granicy z widownią, i popis aktorskiego tria. Obok Roberta Gondka na uwagę szczególnie zasługuje Anna Januszewska, która wciela się m.in. w matkę i byłą żonę bohatera. Z ogromną naturalnością przechodzi z postaci w postać, nie znikając ani przez chwilę z oczu publiczności. Widzowie nie tyle oglądają perypetie bohatera, co w pewnym sensie w nich uczestniczą. Uczestniczą w dniu świra, ale czy aby na pewno "ześwirowanie" Miauczyńskiego to nie przypadkiem normalność?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji