Artykuły

Bez happy endu

Ulica, knajpa, mieszkanie, podwórko - świat, który mamy na co dzień wokół siebie. Tutaj żyje grupa młodych blokersów, bohaterów spektaklu "Młoda śmierć" Grzegorza Nawrockiego. Ich perypetie, dramatyczne wydarzenia, które prowokują, poznamy dziś (24 października) o godz. 19 podczas premiery w Teatrze im. Stefana Jaracza. Będzie to spektakl dyplomowy studentów olsztyńskiego Studium Aktorskiego.

Ofiary kapitalizmu

Sektakl otwiera intro - dekalog recytowany w rytm muzyki przez dziesięciu adeptów aktorstwa. Jego sło­wa zderzają się z tekstem pierwszej sceny - wulgar­nym, podwórkowym językiem pustych wewnętrznie, naładowanych agresją "dzieci-śmieci". Taki język to­warzyszy nam przez cały spektakl, podzielony na "trzy etiudy. Punktem kulminacyjnym każdej z nich jest śmierć zadana przez młodych ludzi. Licealista - dziecko sukcesu zabija ojca, chłopak wymierza karę niewiernej dziewczynie, małolat pod wpływem star­szego blokersa zabija matkę swojego kolegi. - Żyjemy w świecie kultu sukcesu, podwójnej mo­ralności, coraz większej polaryzacji społeczeństwa - mówi Rafał Matusz, reżyser, autor scenografii i opra­wy muzycznej. - Coraz częściej media donoszą o śmierci zadawanej przez młodych ludzi. Kanwa socjologiczna przedstawienia to świat uwięzionych w blokach i podwórkach, dzieci zlustrowanych bez­robotnych, ich niespełnionych marzeń. Bezradne ofiary kapitalizmu. Temat spektaklu jest aktualny bardziej niż kiedykolwiek.

Bez happy endu

Klimat podwórka łagodzi musicalowa oprawa scen z tańcem, śpiewem, intensywnie zmieniającymi się światłami. Uzupełnia je nowoczesna muzyka zespołu rockowego Rage Against The Ma­chine, Pearl Jam, Bjork, Radiohead. Wykorzystane multimedia konkretyzują miejsce akcji. Na telebimie zawie­szonym na scenie widzimy olsztyńskie ulice, blokowiska, fragmenty filmów.

Opowiadamy jednocześnie trzy historie, akcja dzieje się w metaforycznej dobie - tłumaczy reży­ser. - Muzyka daje pewien rodzaj energii będącej połączeniem wściekłości i buntu. Spektakl jest skan­daliczny głównie przez agresywny język ulicy, pro­wokacyjne zachowanie bohaterów. Specyficznym klimatem przedstawienie przypomina film "Cześć, Tereska". To quasimusicalowy fresk o śmierci, bez happy endu. Nawrocki nie stworzył głębokiej sztuki. Gdybyśmy trzymali się oryginału, wyszedłby kolejny odcinek programu 997. Stąd pomysł, aby złagodzić inscenizację elementami musicalu. To spektakl kie­rowany do młodych ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji