W wyjałowionym świecie
Ostatnia premiera Teatru Dramatycznego w Legnicy - "Młoda śmierć" Grzegorza Nawrockiego w reżyserii Tomasza Sobczaka, aktora teatru legnickiego - jest spektaklem niezwykłym z kilku powodów.
Zacznijmy od miejsca spektaklu. Jest nim Klub Muzyczny Sunlight, czyli dyskoteka. W tej scenerii, poddanej nieznacznym, ale istotnym ingerencjom scenografa Tomasza Barana (przezroczyste kabiny imitujące toalety i znakomicie wykorzystane światła dyskotekowe), rozgrywa się akcja spektaklu. Trudno, co prawda, mówić tu o akcji, raczej jest to szereg scen rozmów, tańca, przyprawionych naprawdę mocną, ale precyzyjnie zagraną przez zespół Kura muzyką. W takim ogłuszonym muzyką świecie, pozbawionym jakichkolwiek wartości, egzystują Tom, Bob, Nickie, Fred, Teresa i Paulina. Browar, zabawa, kopulacja, ćpanie - oto zaklęty kraj, z którego nie ma wyjścia, a jeżeli jest, to tylko jedno: odlot do nieba. Tak jak język, którym posługują się te postaci: pełen wulgaryzmów, jest przecież dla nich naturalnym, wręcz własnym. Oni po prostu inaczej nie potrafią rozmawiać.
Całym spektaklem - niczym wodzireje - dyrygują Marzena Kipiel - Sztuka (Barbie) i Dariusz Maj (Ken), wcielając się przy tym w inne postacie. Nadają oni spektaklowi tempo i dynamizm. Poważne zadanie aktorskie - rolę Boba - udźwignął Tomasz Winkowski, który będąc adeptem, rzuca na szalę swoje możliwości i umiejętności połączone z właściwą jego wiekowi energią. Tę energię i naturalny wdzięk młodości wykorzystują Teresa Werlik (Teresa), Joanna Gonschorek (Nickie), Ewa Kabza (Fred) i Ewelina Gronowska (Paulina). Ciekawym pomysłem reżysera, a zarazem dobrą - choć niemą - rolą Przemka Bluszcza jest Eskimos-polarnik-śmierć. Wchodzi on powolnym krokiem, ciągnąc za sobą sanki-trumnę (?). Wsiadają na nie Nickie i Tom, czyli mówiąc językiem spektaklu - odlatują do nieba.
"Młoda śmierć" jest przedstawieniem, które można posądzić o pewien nadmiar pomysłów czy nagromadzenia rekwizytów - samochody-zabawki, olbrzymia kula wtaczająca się na scenę (w tym wypadku na parkiet). Jednak zagęszczenie to, wraz z muzyką i światłem oraz tekstem, ma przytłoczyć widza, niczym cywilizacja obrazkowa, w której żyjemy, pokazując przy tym wyjałowienie serc i dusz. Ten spektakl zmusza nas do niepokoju: czy rzeczywiście przyszłość nic nas nie obchodzi?