Artykuły

Siłaczka z ruin

Dwoje ludzi spotyka się w zrujno­wanej kamienicy. Ona broni praw bezdomnych, on chce ich bez­piecznie wyprowadzić z budynku przeznaczonego do rozbiórki. Przez dwie godziny spektaklu trudno zde­cydować, która ze stron ma rację.

Mała (Edyta Milczarek) - główna boha­terka dramatu Ewy Lachnit "Obrażeni" zajmuje klitkę w kamienicy zamieszkałej przez bezdomnych. Pracuje w sklepiku u Świętego. A poza tym zajmuje się po­cieszaniem spolszczonej Rosjanki Nadii Stanisławowny (Marlena Bernaś), poma­ga Studentowi (Przemysław Kapsa), któ­rego za bezczelność wyrzucono z uczel­ni, opiekuje się Listonoszem (Eugeniusz Paukszto) i wykonuje tysiące innych czyn­ności. To właśnie z nią zaczyna rozma­wiać Duży (Aleksander Podolak), który usiłuje namówić bezdomnych do opusz­czenia ruiny - ma tu powstać spore cen­trum handlowe. Chce także ochronić swe­go brata - wiecznego wojownika o wyższe racje, który dowodzi komuną. Duży wy­raźnie odstaje od świata squatu. Mówi in­nym językiem, jest dobrze ubrany.

Ewa Lachnit za dramat "Obrażeni" zdo­byta w ubiegłym roku II nagrodę Mini­sterstwa Kultury i Sztuki. Prapremierę polską wyreżyserował Andrzej Rozhin, były dyrektor gorzowskiej sceny. Trwający bli­sko dwie godziny spektakl dzieje się wła­ściwie w walącej się kamienicy zajętej przez dzikich lokatorów. Mieszka tu Ma­gik - niema postać ucharakteryzowana na clowna z filmów Federico Felliniego, po­jawia się reżyser Broda, wystawiający własny spektakl bez koncepcji. Przewija­ją się dworcowi handlarze.

Mała czyta Mickiewicza i tylko po tym można rozpoznać, że rzecz cała dzieje się w Polsce i dotyczy rzeczywistości drapieżnego kapitalizmu. Ewa Lachnit chciała pokazać Dużego jako postać skrajnie nieautentyczną, upozowaną, a wyszło jej, że wszyscy są tacy jak Du­ży. Dialogi między Małą i Dużym na­szpikowane są łamańcami myślowymi w stylu: "Idź do dentysty, a dopiero wte­dy poczujesz ból istnienia" lub: "Mała, zorganizowałaś mi życie, Mała, ja mu­szę być z Tobą". Ale duet Edyta Milczarek i Aleksander Podolak nieźle po­radzili sobie z napuszonymi i zawikłanymi rozmowami, nadali pewną wiary­godność pozornie tylko ważnym roz­mówkom.

Inną słabością sztuki jest sztuczność świata squatu. Dom i jego mieszkań­cy w żaden sposób nie przystają do polskiej rzeczywistości. Zaintereso­wani subkulturami znajdą tu wiele odniesień do sławnej kilka lat temu obrony squatów w Amsterdamie. Pol­scy bezdomni nie cytują Ralpha Waldo Emersona, nie gromadzą książek, nie mają egzystencjalnych bólów ist­nienia. Żeby się o tym przekonać, wy­starczy pojechać do Poznania lub pójść bliżej, obok restauracji "Don Vittorio" do starego koryta Kłodawki. Tam ból istnienia bezdomnych oznacza kolejną flaszkę. Świat Ewy Lachit broni się tylko w jednym - można go odczytać jako przepowied­nię, pewną zapowiedź rzeczywisto­ści, która może nadejść, ale nieko­niecznie musi.

W spektaklu Andrzeja Rozhina obok dobrze poprowadzonej pary głównych bohaterów interesująca jest scenogra­fia, ciekawe kostiumy. I to tylko ocala sztuczny, przegadany, zapatrzony w obce wzorce świat, jaki wykreowa­ła autorka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji