Artykuły

Sympatyczny portret prostych ludzi

Świetna zabawa, prawdziwi ludzie, ciepło bijące z ekranu. Druga część opowieści z życia polskiej prowincji okazała się równie udana jak pierwsza. Świetnie wypadają na ekranie Andrzej Beya-Zaborski jako komendant i Krzysztof Dzierma jako ksiądz, obaj z Białostockiego Teatru Lalek. Dziwne, że aktorzy ci nie są rozchwytywani przez reżyserów telenowel, ale może to i lepiej, bo zachowują naturalność i nie kojarzą się od razu z którymś ze Złotopolskich, Mostowiaków albo Lubiczów - o filmie "U Pana Boga w ogródku" w reż. Jacka Bromskiego pisze Barbara Hollender w Rzeczpospolitej.

Znowu - tak jak w "U Pana Boga za piecem"- jesteśmy na Podlasiu, w Królowym Moście. Przed dziewięcioma laty Bromski pokazał świat wschodnich kresów, gdzie tradycja i stare wartości tworzyły zabawny melanż z nowym stylem bycia.

Dzisiaj przywołuje te same klimaty. Ksiądz proboszcz - pełen drobnych słabości, więc dobrze rozumiejący upadki innych - nadal czuwa nad morale parafian. Komendant policji - jowialny gospodarz okolicy, w której nigdy nie było żadnej przestępczości - tak jak zawsze budzi respekt wśród mieszkańców.

W czasie ostatniej dekady w Królowym Moście nie nastąpiły wielkie zmiany. Miasteczko nadal rządzi się własnymi prawami, a jego społeczność broni się przed zawirowaniami, jakie niesie współczesność.

Echa wielkiej polityki tu nie docierają, największe zamieszanie powoduje ojciec komendanta, stary ogniomistrz, który co jakiś czas wdrapuje się się wieżę i nie chce z niej zleźć, dopóki nie sprowadzą mu karczmarki Struzikowej z najpiękniejszymi piersiami w miasteczku. Nie ma też mowy o miejskiej rozpuście. Tylko córka komendanta ma nieślubne dziecko i trzeba jej czym prędzej znaleźć męża.

Czasem jednak świat wdziera się do Królowego Mostu. Do komisariatu przyjeżdża nowy, fajtłapowaty absolwent szkoły policyjnej, który nie nadawał się nigdzie indziej. A do domku pod miastem limuzyna przywozi koronnego świadka, chronionego po procesie mafii.

Akcja w "U Pana Boga w ogródku" nie jest jednak najważniejsza. Bromski maluje ciepły portret ludzi prostych, ale nie prostackich. Buduje sytuacje zwyczajne, a jednak ogromnie zabawne. Zachwyca dialogami. W tym filmie nawet scena oparta na starym dowcipie o pijanym, który nie może wyjść z samochodu, bo musi trzymać się kierownicy, jest świeża i śmieszna. Duża w tym zasługa aktorów.

Podobnie jak w pierwszej części świetnie wypadają na ekranie Andrzej Beya-Zaborski jako komendant i Krzysztof Dzierma jako ksiądz, obaj z Białostockiego Teatru Lalek. Dziwne, że aktorzy ci nie są rozchwytywani przez reżyserów telenowel, ale może to i lepiej, bo zachowują naturalność i nie kojarzą się od razu z którymś ze Złotopolskich, Mostowiaków albo Lubiczów. Odkryciem jest Małgorzata Sadowska jako seksowna Struzikowa. Bardzo zabawną postać świadka koronnego Jerzego Bociana tworzy Emilian Kamiński.

Zastanawiam się, czy takie przaśne, a zarazem ciepłe i sympatyczne filmy nie są dobrą metodą na polską rozrywkę? Komedie romantyczne w naszym wydaniu mają głupawe scenariusze i wyglądają, jakby kręcone były w zamożnych okolicach Central Parku, na Manhattanie. Natomiast plebejskie filmy Sylwestra Chęcińskiego o Kargulach i Pawlakach żyją do dzisiaj. Do bezpretensjonalnych, pełnych naturalnego humoru komedii Jacka Bromskiego też pewnie chętnie będziemy wracać.

W Królowym Moście nikt nie żyje sejmowymi awanturami, seksaferami posłów ani podsłuchami władzy. Radzę iść do kina, na dwie godziny odprężyć się i serdecznie pośmiać. "

"U Pana Boga w ogródku". Polska, 2007. Reż.: Jacek Bromski. Wyk.: Andrzej Beya-Zaborski, Krzysztof Dzierma, Małgorzata Sadowska, Emilian Kamiński, Wojciech Solorz, Agata Kryska. Dystrybucja: Vision

Na zdjęciu: Krzysztof Dzierma i Andrzej Zaborski na plakacie filmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji