Artykuły

Nasza codzienność z zupą w tle

"Daily Soup" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Marzena Rutkowska w Tygodniku Ciechanowskim.

Gubimy sie i oddalamy od siebie w szalonej współczesnej rzeczywistości

Rodzinna konwersacja to słowo klucz: "spoko". Pozornie jest "spoko". Generalnie nie chcemy bądź nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Rodzinne konwersacje zastępują nam seriale telewizyjne. To one tworzą mieszczańską rzeczywistość, o której dawno temu pisał poeta "W strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają straszni mieszczanie"...

Tacy właśnie współcześni mieszczanie stali się bohaterami sztuki "Daily Soup", czyli "Zupa codzienna". Autorkami są dwie siostry Gabrysia - aktorka i Monika - tłumaczka. Piszą pod dość niekonwencjonalnym pseudonimem Amanita Muskaria. Przed "Zupą..." napisały znakomity monodram "Podróż do Buenos Aires", w którym zagrała Gabrysia Muskała. Teraz siostry kończą trzeci utwór - "Zjazd".

Teatr Narodowy pokusił się o wystawienie "Daily Soup". Rzecz z pozoru prosta. Przeciętna, trzypokoleniowa rodzina, której członkowie żyją obok siebie, są samotni, nie potrafią ze sobą rozmawiać. Babcia (Danuta Szaflarska) zdziecinniała staruszka, żyje wspomnieniami. Ojciec (Janusz Gajos) handluje lekami na zaparcia. Matka (Halina Skoczyńska) w swoim somnambulicznym istnieniu tyranizuje domowników zupą lub schabowym. Córka (Anna Grycewicz) ucieka z domu, by móc się oczyścić (nie tylko dietetycznie, ale pewnie też z drobnomieszczańskiego brudu). Pusty emocjonalnie żywot, rodzinna alienacja. I jedyny przerywnik czy atrakcja tego zaklętego, rodzinnego kręgu: telewizyjne seriale. Wszystko się zostawia, porzuca, by móc siąść przed telewizorem i oglądać na przykład tasiemcową "Modę na sukces".

To przerażający konterfekt naszej codzienności skrzący się dowcipem i wołający o pomoc. Widz śmieje się przez łzy i przychodzi mu natychmiast refleksja - przecież to o mnie i mojej rodzinie...

Ta sztuka mieni się i skrzy perełkami aktorstwa. Cudowną, wzruszającą postać stworzyła dawno nieoglądana na scenie Danuta Szaflarska. Ileż ciepła, bezradności, a jednocześnie kokieterii jest w tej postaci. Klimat babcinych wspomnień uatrakcyjniają śpiewane przez nią lwowskie piosenki. Ileż poezji jest w tej roli i tak wiele interpretacyjnej głębi. Wielka rola wielkiej artystki.

Janusza Gajosa nie trzeba reklamować. Od wielu lat aktor tworzy same sceniczne kreacje. Ta rola też do takowych należy. Oszczędne, ale jakże wymowne sceniczne gesty tworzą bogatą psychologicznie postać. Ojciec Gajosa uporczywie szuka scenicznego rodzinnego azylu. Nie znajduje go, bo otaczająca rzeczywistość jest bezmyślna i upiorna.

Młoda zdolna aktorka Anna Grycewicz zagrała córkę, która usiłuje uciec z domowego piekła. Ucieczki i ocalenia szuka w głodówce. Oczyści organizm, ale nie oczyści rodzinnych złogów bezduszności, samotności, umysłowego zniewolenia.

Spektakl w Narodowym jest przerażający. Aktorki i aktorzy kreślą rzetelnie obraz naszej codzienności. Może jedynie reżyserce Małgorzacie Bogajewskiej zabrakło interpretacyjnego pazura. Zbyt ugrzeczniła naszą codzienność. Spektaklowi zabrakło ostrości, wyrazistości, reżyserskiej soczystości. Ale mimo to przedstawienie warto obejrzeć i przemyśleć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji