Artykuły

Boję się drastycznych zmian

- Chciałabym, żeby ta płyta była bardzo osobista i by śpiewanie piosenek, które się na niej znajdą, sprawiało mi wielką radość. Prawdopodobnie trafią na nią utwory z lat 20. i 30. we współczesnych aranżacjach - mówi warszawska aktorka KATARZYNA ZIELIŃSKA.

Dziennik Zachodni: Rola w "Barwach szczęścia" wpłynęła jakoś na twoją sytuację w "Klanie"?

Katarzyna Zielińska: Żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Natalia zostawiła Michała (Daniel Zawadzki - przyp. aut.) pod opieką pięknej Kingi (Katarzyny Tlałki - przyp. aut.) i przynajmniej na razie tak zostanie. Moja bohaterka jest zawieszona w serialowej próżni. Teraz poświęcam się "Barwom szczęścia". Zobaczymy, co przyniesie czas.

DZ: Kim jest Marta, którą grasz w "Barwach szczęścia"?

KZ: To bardzo energiczna kobieta. Pod tym względem jesteśmy do siebie podobne, bo ja także nie mam prawa narzekać na brak wigoru. Niektórzy się śmieją, że mam ADHD (śmiech). Poza tym to bardzo ciepła, uśmiechnięta osoba. Oczywiście nosi w sobie także pewne problemy, ale o nich nie chcę opowiadać. Najpierw widzowie muszą poznać moją bohaterkę, żeby później lepiej zrozumieć jej dylematy i rozterki.

DZ: Na potrzeby tej roli zmieniłaś fryzurę!

KZ: Ścięłam włosy i przefarbowałam je na rudo. Sama boję się takich drastycznych zmian, ale dałam się namówić. Ilona Łepkowska powiedziała, żebym jej zaufała i nie żałuję. Jestem zadowolona. Mój nowy image podoba się także mojemu chłopakowi. Przygotowałam się do tej roli również w inny sposób. Podpatrywałam moją przyjaciółkę, która - tak jak serialowa Marta - jest dziennikarką. Po prostu zależy mi na tym, by moja bohaterka była jak najbardziej wiarygodna.

DZ: Podobno świetnie znasz Piotra Jankowskiego, który w serialu gra twojego męża. To prawda?

KZ: Znamy się ze szkoły teatralnej. Piotr mnie zawsze trochę peszył, zresztą nie tylko mnie. Ma coś niezwykłego w oczach. Coś, co powinien mieć każdy mężczyzna. Zawsze chciałam z nim zagrać. Mamy szanse stworzyć w "Barwach szczęścia" ciekawą relację. Nasi bohaterowie żyją na dosyć wysokim poziomie - mieszkają w apartamencie, mogą sobie na wszystko pozwolić. Niestety, pochłania ich praca i pęd do kariery. Wydaje im się, że są szczęśliwi. Powoli zacznie jednak do nich docierać, że żeby stworzyć prawdziwą rodzinę, potrzebują dziecka.

DZ: A kiedy w twoim życiu przyjedzie czas na macierzyństwo?

KZ: Jeszcze nie teraz, na razie realizujemy się z moim partnerem zawodowo i dbamy o to, by stworzyć odpowiednie zaplecze. Na dziecko przyjdzie pora.

DZ: Nie boisz się, że - tak jak twoja serialowa bohaterka - wpadniesz w ślepy zaułek i będziesz odkładała macierzyństwo w nieskończoność?

KZ: Nie, bo pochodzę z rodziny, gdzie wszystko jest na swoim miejscu. W moim życiu jest czas na pracę i odpoczynek. Wszystko w odpowiednich proporcjach. Co roku jeżdżę na wakacje, żeby naładować baterie i nie zapominam, jak ważne są wspólne posiłki z moim partnerem czy rodziną. Robię wszystko, żeby się w życiu nie zagalopować. Po prostu na dziecko nie przyszedł jeszcze czas.

DZ: Gdzie jest twój dom rodzinny?

KZ: W Starym Sączu w Beskidzie Sądeckim. To wspaniałe miejsce. Z okien domu widać Tatry, jest piękny ogród, las i owczarek niemiecki Geron, którego podarowałam rodzicom w prezencie. To kochany pies - świetnie wkomponował się w moją rodzinę. Wybrałam go, bo miał najwięcej energii. Moi rodzice dostali też ode mnie gwarka, który nazywa się Franciszek Janusz. Musiałam im go oddać, bo często nie było nas w domu, a poza tym był trochę męczący. Potrafi naśladować różne odgłosy, o czym mogliśmy przekonać się na każdym kroku. Najlepiej wychodzi mu sygnał karetki pogotowia

DZ: Za to ty potrafisz świetnie śpiewać! Kiedy będzie można kupić w sklepach twoją płytę?

KZ: Cały czas nad nią pracuję - na pewno nie wyjdzie wcześniej niż zimą. Chciałabym, żeby ta płyta była bardzo osobista i by śpiewanie piosenek, które się na niej znajdą, sprawiało mi wielką radość. Prawdopodobnie trafią na nią utwory z lat 20. i 30. we współczesnych aranżacjach.

DZ: Byłaś już na urlopie czy dopiero się gdzieś wybierasz?

KZ: Jadę na tydzień - co stało się już tradycją - na Kretę. To będzie nasza czwarta wizyta na tej pięknej wyspie. Lubię tamtejszą kuchnię, kulturę i kapitalny klimat. Jest niby ciepło, ale nie ma upału, bo wieje miły wiaterek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji